Gene­ra­to­ry obra­zów two­rzo­nych przez sztucz­ną inte­li­gen­cję ist­nie­ją w inter­ne­cie już od jakie­goś cza­su, jed­nak dopie­ro nie­daw­no zro­bi­ło się na ich temat gło­śno. Coraz wię­cej ludzi zasta­na­wia się, jak trak­to­wać dzie­ła stwo­rzo­ne przez AI. Czy moż­na je nazy­wać sztu­ką? I czy czło­wiek, któ­ry „zle­ca” sztucz­nej inte­li­gen­cji wyge­ne­ro­wa­nie obra­zu jest artystą?

Ponie­waż temat sztu­ki nie jest mi obcy, posta­no­wi­łam dorzu­cić do tej dys­ku­sji swo­je trzy gro­sze i napi­sać, co sama myślę o tym wszystkim.


PS. We wpi­sie uży­wam skró­tu AI, któ­ry ozna­cza arti­fi­cial intel­li­gen­ce, czy­li sztucz­ną inte­li­gen­cję. Zasta­na­wia­łam się nad wyko­rzy­sta­niem pol­skiej wer­sji tego akro­ni­mu, czy­li SI, ale zauwa­ży­łam, że w pol­skich arty­ku­łach na temat sztucz­nej inte­li­gen­cji poja­wia się głów­nie skrót AI, więc ja rów­nież zde­cy­do­wa­łam się na jego stosowanie.

Historia (sztuki) lubi się powtarzać

Kie­dy wyna­le­zio­no apa­ra­ty foto­gra­ficz­ne, ludzie oba­wia­li się, że zastą­pią one tra­dy­cyj­ne malar­stwo. Jed­no­cze­śnie foto­graf nie był uzna­wa­ny za arty­stę, tyl­ko tech­ni­ka naci­ska­ją­ce­go spust migawki.

Kie­dy powsta­ły pierw­sze kina – ludzie prze­wi­dy­wa­li, że zabi­ją one teatry. Jed­no­cze­śnie uwa­ża­no, że akto­rzy fil­mo­wi są gor­si od tych teatral­nych (inna spra­wa, że wte­dy gene­ral­nie nie trak­to­wa­no zawo­du akto­ra poważnie).

Kie­dy w domach poja­wi­ły się pierw­sze tele­wi­zo­ry – ludzie byli pew­ni, że nikt nie będzie już cho­dził do kina. Jed­no­cze­śnie pra­wie żaden sza­nu­ją­cy się aktor lub reży­ser nie myślał o pra­cy w telewizji.


Widzi­cie tu pew­ną ana­lo­gię do obra­zów wyge­ne­ro­wa­nych przez sztucz­ną inteligencję?

Coś więcej, niż wciśnięcie klawisza „Enter”

Moim zda­niem oso­ba wyko­rzy­stu­ją­ca AI do two­rze­nia obra­zów jest tro­chę jak fotograf.

W foto­gra­fii nie cho­dzi prze­cież po pro­stu o naci­śnię­cie migaw­ki. Na to, czy zdję­cie będzie uda­ne, skła­da się wie­le czyn­ni­ków: począw­szy od szczę­śli­we­go zrzą­dze­nia losu i wyczu­cia chwi­li, poprzez rze­czy bar­dziej arty­stycz­ne, takie, jak wybra­nie odpo­wied­nie­go kadru i oświe­tle­nia, a na kwe­stiach tech­nicz­nych, zwią­za­nych z umie­jęt­nym posłu­gi­wa­niem się apa­ra­tem, skończywszy.

Mało tego: na naci­śnię­ciu spu­stu migaw­ki pra­ca foto­gra­fa bar­dzo czę­sto wca­le się nie koń­czy. Wie­le zdjęć zosta­je póź­niej pod­da­na, więk­szej lub mniej­szej, obrób­ce komputerowej.

Przy­kła­do­wo, Rhi­ne II Andre­asa Gursky'ego, któ­re jakiś czas temu zosta­ło okrzyk­nię­te naj­droż­szym zdję­ciem świa­ta, jest foto­gra­fią moc­no obro­bio­ną cyfro­wo. Autor usu­nął z niej rowe­rzy­stów, prze­chod­niów i inne ele­men­ty, psu­ją­ce kadr.

Pyta­nie więc, czy takie zdję­cie dalej moż­na nazy­wać zdję­ciem? I czy jego autor ma pra­wo nazy­wać się foto­gra­fem, czy może prę­dzej – powin­ni­śmy go zali­czać do gro­na mistrzów Photoshopa?

Andreas Gursky – Rhein II

Rhine II Andreasa Gursky'ego

Obraz w większej rozdzielczości można zobaczyć na stronie Tate Gallery

źródło obrazu: Wikipedia

W jaki spo­sób więk­szość ludzi uży­wa apa­ra­tów foto­gra­ficz­nych? Ja robię tele­fo­nem kil­ka­na­ście fotek tego same­go, potem wybie­ram z nich wszyst­kich jed­no, naj­lep­sze. Doda­ję mu kil­ka fil­trów w apce, tak­że na tele­fo­nie, i goto­we. Jeśli się sprę­żę, to cały pro­ces: od zro­bie­nia zdję­cia, do opu­bli­ko­wa­nia go na Insta­gra­mie, zaj­mie mi mak­sy­mal­nie pięć minut.

A jak to robią praw­dzi­wi, pro­fe­sjo­nal­ni foto­gra­fo­wie? Jeśli nie muszą zro­bić zdję­cia szyb­ko, żeby uchwy­cić jakiś moment, to na pew­no zamon­tu­ją w apa­ra­cie odpo­wied­ni obiek­tyw, zadba­ją o to, by dobrze usta­wić w nim wszyst­kie pokrę­tła i wyko­na­ją masę innych czyn­no­ści, o któ­rych nam, zwy­kłym cyka­czom fotek, nawet się nie śni­ło. A gdy już foto­gra­fia zosta­nie zro­bio­na, to praw­do­po­dob­nie spę­dzą masę godzin, jeśli nie dni, na jej póź­niej­szej obrób­ce cyfrowej.

Wróć­my teraz do AI gene­ru­ją­ce­go obra­zy. Czy z nim nie jest tro­chę, tak jak z tymi ama­tor­ski­mi i pro­fe­sjo­nal­ny­mi fotografiami?

To zna­czy: wie­le z dostęp­nych w inter­ne­cie gene­ra­to­rów obra­zów ma bar­dzo ogra­ni­czo­ne opcje. W chy­ba naj­po­pu­lar­niej­szym teraz Dall-E, mamy tyl­ko okien­ko do wpi­sa­nia tek­stu. Nato­miast w zaawan­so­wa­nych (i czę­sto przy oka­zji płat­nych) gene­ra­to­rach, do dys­po­zy­cji twór­cy jest masa dodat­ko­wych opcji, któ­ry­mi jest się w sta­nie bar­dziej ska­li­bro­wać, w jaki spo­sób AI ma gene­ro­wać obrazy.

Przy­kła­dem bar­dziej zaawan­so­wa­nych gene­ra­to­rów obra­zów są roz­wią­za­nia takie, jak Art­bre­eder (gdzie może­my przy pomo­cy suwa­ków, wpły­nąć na to, co znaj­dzie się na wyge­ne­ro­wa­nych gra­fi­kach) lub Midjo­ur­ney (tu z kolei uży­wa się roz­bu­do­wa­nych pole­ceń tekstowych).


Odno­szę jed­nak wra­że­nie, że wie­le osób, któ­re mówią, że obraz wyge­ne­ro­wa­ny przez AI nie jest sztu­ką, ma tu na myśli pro­ste gene­ra­to­ry takie, jak Dall-E. A prze­cież na nich świat arty­stycz­nej, sztucz­nej inte­li­gen­cji wca­le się nie koń­czy, tyl­ko wręcz prze­ciw­nie – dopie­ro zaczy­na. A „doga­da­nie się” ze sztucz­ną inte­li­gen­cją, żeby wykre­owa­ła obraz, któ­ry będzie nas satys­fak­cjo­no­wał, czę­sto jest pro­ce­sem rów­nie twór­czym, jak wyko­na­nie dobrej fotografii.


Pole­cam wam prze­czy­tać arty­kuł na Anty­we­bie, w któ­rym jeden z twór­ców wyko­rzy­stu­ją­cych AI opo­wia­da, na czym pole­ga jego pra­ca. A jeśli rozu­mie­cie język angiel­ski, obej­rzyj­cie poniż­sze wideo, na któ­rym czę­ścio­wo opi­sa­ny jest pro­ces pra­cy z pro­fe­sjo­nal­nym gene­ra­to­rem obra­zów AI.

Wyznaczmy granice!

Dys­ku­sja doty­czą­ca obra­zów two­rzo­nych przez sztucz­ną inte­li­gen­cję wybu­chła chy­ba dopie­ro za spra­wą stwo­rzo­ne­go w ten spo­sób Théâtre D'opéra Spa­tial, któ­ry wygrał kon­kurs malar­ski. To wyda­rze­nie wywo­ła­ło falę obu­rze­nia i prze­ra­że­nia, że oto sztucz­na inte­li­gen­cja oka­za­ła się lep­sza od ludzi i zaraz wyśle wszyst­kich, praw­dzi­wych arty­stów, na bezrobocie.

Jason M. Allen – Théâtre D'opéra Spatial

Théâtre D'opéra Spatial Jasona M. Allena

źródło: Facebook Jasona M. Allena

Z tym, że więk­szość komen­tu­ją­cych chy­ba znów nie mia­ła do koń­ca świa­do­mo­ści, jak wyglą­dał pro­ces two­rze­nia takie­go obra­zu. Sztucz­na inte­li­gen­cja prze­cież sama nie wpa­dła na to, by dane dzie­ło nama­lo­wać. To czło­wiek – Jason M. Allen – powie­dział jej, co ma wyge­ne­ro­wać. To czło­wiek kali­bro­wał potem pole­ce­nie, jakie dał sztucz­nej inte­li­gen­cji, by ta two­rzy­ła obra­zy, któ­re jak naj­le­piej będą speł­nia­ły jego ocze­ki­wa­nia. To czło­wiek wybrał następ­nie z tych setek, jeśli nie setek tysię­cy obra­zów takie, któ­re naj­bar­dziej mu paso­wa­ły. To czło­wiek – uwa­ga, bo to bar­dzo istot­ne – połą­czył i obro­bił wyge­ne­ro­wa­ne przez AI obra­zy w innym pro­gra­mie gra­ficz­nym, tak, by odpo­wia­da­ły jego wizji arty­stycz­nej. I na koń­cu to czło­wiek – a nie maszy­na – zgło­sił powsta­ły w ten spo­sób obraz do udzia­łu w konkursie.

Nie wiem, jakie były zasa­dy wspo­mnia­ne­go kon­kur­su. Jeśli mogły być do nie­go zgła­sza­ne pra­ce typu digi­tal-art, to moim zda­niem Théâtre D'opéra Spa­tial czę­ścio­wo (choć nie cał­ko­wi­cie) zali­cza się do tego gatun­ku. Jeśli jed­nak w wyma­ga­niach było kon­kret­nie napi­sa­ne, że w grę wcho­dzą tyl­ko obra­zy malo­wa­ne na płót­nie, to pra­ca Jaso­na Alle­na powin­na zostać zdyskwalifikowana.

Czy Théâtre D'opéra Spa­tial jest zapo­wie­dzią świa­ta, w któ­rym sztucz­na inte­li­gen­cja zabie­rze ludziom pracę?

Tu znów wra­ca­my do foto­gra­fii i fotografów.

Wyna­le­zie­nie apa­ra­tów foto­gra­ficz­nych nie zabra­ło pra­cy mala­rzom two­rzą­cym na przy­kład por­tre­ty. Spra­wi­ło nato­miast, że oso­by, któ­re do tej pory nie mogły sobie pozwo­lić na zatrud­nie­nie por­tre­ci­sty – zyska­ły moż­li­wość uwiecz­nie­nia się na fotografii.

Jed­no­cze­śnie ludzie zauwa­ży­li, że foto­gra­fie mogą mieć war­tość arty­stycz­ną, więc po pro­stu stwier­dzi­li, że foto­gra­fia może być odręb­ną gałę­zią sztu­ki, któ­ra zasłu­gu­je na wła­sne konkursy.


Jak to się ma do sztucz­nej inte­li­gen­cji? Weź­my na przy­kład mnie. Jestem oso­bą o dość dużej wyobraź­ni wizu­al­nej, ale jed­no­cze­śnie małych zdol­no­ściach arty­stycz­nych. To powo­du­je, że moje pró­by nama­lo­wa­nia obra­zów, któ­re sie­dzą w mojej gło­wie, zwy­kle koń­czą się fia­skiem. Jed­no­cze­śnie nie stać mnie na to, by zatrud­nić pro­fe­sjo­nal­ne­go arty­stę i pole­cić mu, żeby stwo­rzył obra­zy na pod­sta­wie tego, jak je opi­szę. Mogę nato­miast spró­bo­wać stwo­rzyć takie obra­zy przy pomo­cy sztucz­nej inte­li­gen­cji, co będzie się wią­za­ło z zero­wym lub nie­wiel­kim kosz­tem. Przy czym, jeśli uży­ję AI, to czło­wiek-arty­sta nie stra­ci moż­li­wo­ści zarob­ku, bo jak pisa­łam wcze­śniej – i tak nie było­by mnie stać na to, by mu zapła­cić. A co za tym idzie: sztucz­na inte­li­gen­cja nie zabie­ra pra­cy ludziom, tyl­ko daje nowe narzę­dzia twór­cze oso­bom, któ­re wcze­śniej nie były w sta­nie zwi­zu­ali­zo­wać tego, co sie­dzi w ich głowach.

Co się zaś tyczy oddzie­le­nia sztu­ki gene­ro­wa­nej przez AI od tej tra­dy­cyj­nej, to dziś świat gna do przo­du znacz­nie bar­dziej, niż w cza­sach pierw­szych foto­gra­fii, więc obsta­wiam, że nastą­pi to dość szyb­ko. I być może już w tym roku powsta­ną kon­kur­sy dedy­ko­wa­ne obra­zom two­rzo­nym przez sztucz­ną inteligencję.

Kradzież czy inspiracja?

Kolej­ną, jesz­cze bar­dziej dys­ku­syj­ną kwe­stią, jest to, w jaki spo­sób sztucz­na inte­li­gen­cja powin­na uczyć się malo­wać. Nauka ta pole­ga na tym, że AI poka­zu­je się gigan­tycz­ny zasób obra­zów stwo­rzo­nych przez ludzi i na ich pod­sta­wie sztucz­na inte­li­gen­cja gene­ru­je nowe obra­zy. Rzecz w tym, że ten gigan­tycz­ny zasób nama­lo­wa­nych przez ludzi obra­zów pocho­dzi oczy­wi­ście z inter­ne­tu, a dokład­niej – z ser­wi­sów takich, jak Devian­tArt, gdzie arty­ści za dar­mo pre­zen­tu­ją swo­ją twór­czość. I nie­ste­ty nikt nie zapy­tał użyt­kow­ni­ków Devian­tAr­tu, czy ci zga­dza­ją się na to, by ich dzie­ła słu­ży­ły do szko­le­nia sztucz­nej inteligencji.


Prze­ciw­ni­cy AI mówią, że taki spo­sób szko­le­nia sztucz­nej inte­li­gen­cji łamie pra­wa autor­skie i krad­nie wła­sność inte­lek­tu­al­ną. Nato­miast zwo­len­ni­cy AI porów­nu­ją cały pro­ces do inspi­ro­wa­nia się. Na takiej zasa­dzie, że jeśli czło­wiek pój­dzie do gale­rii, gdzie zoba­czy obraz, któ­ry go zain­spi­ru­je do nama­lo­wa­nia wła­sne­go obra­zu w podob­nym sty­lu, to nie zła­mie tym samym pra­wa autor­skie­go. I tak samo – nie łamie go sztucz­na inte­li­gen­cja, któ­ra nie two­rzy kopii innych dzieł, tyl­ko wła­sne obra­zy na pod­sta­wie tego, co wcze­śniej „zoba­czy­ła”.

Jakie jest moje zda­nie na ten temat?

Tu nie potra­fię udzie­lić jed­no­znacz­nej odpowiedzi.

Na pew­no wie­le zale­ży od tego, na jakiej licen­cji czło­wiek-arty­sta udo­stęp­nia swo­je obra­zy w inter­ne­cie. Domyśl­nie każ­dy prze­jaw twór­czej dzia­łal­no­ści ludz­kiej o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze, jest chro­nio­ny pra­wem autor­skim, tak zwa­nym copy­ri­gh­tem. Jed­nak­że pra­wo to nie dzia­ła do koń­ca dobrze w świe­cie cyfro­wym (czy­li nie tyl­ko w inter­ne­cie, ale gene­ral­nie w przy­pad­ku rze­czy two­rzo­nych cyfro­wo – takich, jak na przy­kład opro­gra­mo­wa­nie), bo zabra­nia mię­dzy inny­mi powie­la­nia dzie­ła bez zgo­dy auto­ra, przez co udo­stęp­nia­nie takie­go dzie­ła dalej lub zapi­sa­nie jego kopii na dys­ku wła­sne­go kom­pu­te­ra teo­re­tycz­nie ZAWSZE jest prze­stęp­stwem. Z tego powo­du powsta­ły licen­cje, któ­re w róż­ny spo­sób mody­fi­ku­ją stan­dar­do­we pra­wo autor­skie. Przy­kła­do­wo – wszyst­kie tre­ści na Dyr­dy­ma­łach dostęp­ne są na licen­cji Cre­ati­ve Com­mons, któ­ra pozwa­la na udo­stęp­nia­nie umiesz­czo­nych tutaj tre­ści dalej. Jed­nak po pierw­sze nale­ży wska­zać, że to ja jestem ich autor­ką, po dru­gie zabro­nio­ne jest udo­stęp­nia­nie moich wpi­sów w celach komer­cyj­nych (czy­li tak, że ktoś inny na nich zaro­bi), a po trze­cie – na pod­sta­wie Dyr­dy­ma­łów nie moż­na two­rzyć utwo­rów zależ­nych. A takim utwo­rem zależ­nym był­by tekst stwo­rzo­ny przez sztucz­ną inte­li­gen­cję, któ­ra zosta­ła nauczo­na pisa­nia na pod­sta­wie wpi­sów na tym blogu.

Jeśli więc pra­ce na Devian­tArt były chro­nio­ne stan­dar­do­wym pra­wem autor­skim lub inny­mi licen­cja­mi, któ­re zabra­nia­ły na ich pod­sta­wie two­rze­nia utwo­rów zależ­nych, to moim zda­niem (ale pamię­taj­cie, że nie jestem praw­ni­kiem!) „nakar­mie­nie” sztucz­nej inte­li­gen­cji taki­mi pra­ca­mi łamie pra­wo, czy­li jest kradzieżą.

Są jed­nak licen­cje mniej restryk­cyj­ne. Ba! Ist­nie­je nawet moż­li­wość odda­nia dzie­ła do dome­ny publicz­nej, co tym samym powo­du­je, że autor zrze­ka się praw autor­skich, któ­re mu do danej pra­cy przy­słu­gu­ją. I podej­rze­wam (choć mogę się mylić i to tyl­ko moje gdy­ba­nie), że część twór­ców inter­ne­to­wych udo­stęp­nia swo­je dzie­ła na mniej restryk­cyj­nych licen­cjach, nie do koń­ca zda­jąc sobie spra­wę z tego, z czym się to wią­że. Jeśli więc AI uczy­ła się two­rze­nia obra­zów na pod­sta­wie dzieł obję­tych taki­mi wła­śnie, mniej restryk­cyj­ny­mi licen­cja­mi, to nie łama­ła prawa.

Kompromis z YouTuba?

Czy da się w jakiś spo­sób pogo­dzić inte­res twór­ców sztucz­nej inte­li­gen­cji, któ­rzy muszą poka­zy­wać AI moż­li­wie jak naj­wię­cej obra­zów, by roz­wi­jać jej umie­jęt­no­ści, z pra­wa­mi auto­rów tych obrazów?

Myślę, że moż­li­we są tutaj dwa scenariusze.


W pierw­szym nastą­pi podział na dzie­ła, na pod­sta­wie któ­rych może uczyć się sztucz­na inte­li­gen­cja i takie, z któ­rych AI nie może korzy­stać. Ser­wi­sy typu Devian­tArt pozwo­lą użyt­kow­ni­kom na ozna­cze­nie, czy zga­dza­ją się na to, by ich dzie­ła były prze­twa­rza­ne przez sztucz­ną inte­li­gen­cję. Poja­wią się też roz­wią­za­nia, któ­re będą blo­ko­wa­ły AI moż­li­wość oglą­da­nia tre­ści. Coś, co będzie dzia­ła­ło na podob­nej zasa­dzie, jak teraz ReCAPT­CHA.

W kontrze do tego powsta­ną ser­wi­sy, do któ­rych będzie moż­na wgry­wać swo­je obra­zy wła­śnie po to, by na ich pod­sta­wie sztucz­na inte­li­gen­cja uczy­ła się malo­wać. Tro­chę tak, jak teraz stoc­ki ze zdję­cia­mi (jej, znów nawią­za­nie do foto­gra­fii!) – część z nich będzie dar­mo­wa (twór­cy obra­zów nie będą zara­bia­li, ale ich dzie­ła będą poma­ga­ły w roz­wo­ju dar­mo­wych i przy oka­zji tak­że płat­nych, gene­ra­to­rów obra­zów), a część – płat­na (twór­cy będą zara­bia­li, ale ich pra­ce będą słu­ży­ły tyl­ko do roz­wo­ju płat­nych AI).

Taki sce­na­riusz na pierw­szy rzut oka wyda­je się spra­wie­dli­wy. Jed­nak jeśli zało­ży­my, że tech­ni­ka pój­dzie do przo­du tak bar­dzo, że w przy­szło­ści każ­dy z nas będzie w sta­nie w pro­sty spo­sób wyszko­lić sobie swo­je wła­sne AI, to może się oka­zać, że takie roz­wią­za­nie będzie rów­nie efek­tyw­ne, jak obec­nie pra­wo autor­skie w sie­ci. Któ­re teo­re­tycz­nie ist­nie­je, ale w prak­ty­ce – kto z was ostat­ni raz spraw­dził, czy ten ład­ny obraz lub zdję­cie, któ­re poda­li­ście dalej w social-mediach, nie było przy­pad­kiem chro­nio­ne copy­ri­gh­tem, któ­ry zabra­nia tego typu powielania?

Z tego powo­du bar­dziej moż­li­wy wyda­je mi się dru­gi sce­na­riusz. Taki, któ­ry będzie przy­po­mi­nał praw­no-autor­ski kom­pro­mis z YouTuba.

Na czym pole­ga ten kom­pro­mis? W dużym skró­cie na tym, że jeśli wrzu­ci­my na YouTu­be fil­mik, któ­ry w jakiś spo­sób łamie pra­wo autor­skie (przy­kła­do­wo jest fanvi­dem, któ­ry wyko­rzy­stu­je frag­men­ty jakie­goś fil­mu i/​lub seria­lu, i dodat­ko­wo w pod­kła­dzie muzycz­nym ma zna­ny utwór muzycz­ny), to nie pój­dzie­my za to do wię­zie­nia i naj­praw­do­po­dob­niej (choć tu wie­le zale­ży już od umów, jakie YouTu­be pod­pi­sał z poszcze­gól­ny­mi wytwór­nia­mi fil­mo­wo-seria­lo­wo-muzycz­ny­mi) nasz fil­mik nie zosta­nie usu­nię­ty z YouTu­ba. Zamiast tego przed takim wideo będą wyświe­tla­ne rekla­my, z któ­rych zyski zosta­ną prze­ka­za­ne twór­com dzieł, jakie wyko­rzy­sta­li­śmy w naszym wideo. Dzię­ki temu wilk jest syty i owca cała, czy­li twór­cy z YouTu­ba zysku­ją więk­szą swo­bo­dę dzia­ła­nia, a auto­rzy ory­gi­nal­nych utwo­rów nie mają poczu­cia, że są okra­da­ni z zysków.

Jak podob­ny kom­pro­mis miał­by wyglą­dać w przy­pad­ku sztucz­nej inteligencji?

Gene­ra­to­ry obra­zów już teraz nie są cał­ko­wi­cie bez­płat­ne (zwy­kle za dar­mo moż­na w nich stwo­rzyć ogra­ni­czo­ną ilość obra­zów, a za wię­cej trze­ba zapła­cić). I myślę, że część zysków z takich ser­wi­sów będzie szła do twór­ców obra­zów, któ­re posłu­ży­ły do nauki AI.


Oczy­wi­ście ist­nie­je też moż­li­wość, że w przy­szło­ści oby­dwa z przed­sta­wio­nych prze­ze mnie sce­na­riu­szy będą funk­cjo­no­wa­ły jed­no­cze­śnie. Albo – wręcz prze­ciw­nie – nie spraw­dzi się żaden z nich i opi­sa­ny pro­blem zosta­nie roz­wią­za­ny w inny, inno­wa­cyj­ny sposób.

Kto ma do tego prawo?!

Z obra­za­mi gene­ro­wa­ny­mi przez sztucz­ną inte­li­gen­cję i pra­wem autor­skim wią­że się jesz­cze jed­na, chy­ba naj­bar­dziej klu­czo­wa kwe­stia. Mia­no­wi­cie: czy dzie­ło stwo­rzo­ne przez sztucz­ną inte­li­gen­cję może być obję­te pra­wem autor­skim? A jeśli tak, to komu to pra­wo będzie przy­słu­gi­wać? Twór­cy algo­ryt­mu, czy oso­bie, któ­ra zle­ci­ła AI wyge­ne­ro­wa­nie obrazu?

Pol­skie pra­wo mówi, że przed­mio­tem pra­wa autor­skie­go jest każ­dy prze­jaw dzia­łal­no­ści twór­czej o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze, usta­lo­ny w jakiej­kol­wiek posta­ci, nie­za­leż­nie od war­to­ści, prze­zna­cze­nia i spo­so­bu wyra­że­nia (cytat z Wiki­pe­dii).

Moim zda­niem w przy­pad­ku obra­zów gene­ro­wa­nych przez AI klu­czo­wy będzie prze­jaw dzia­łal­no­ści twór­czej. Tro­chę podob­nie, jak… uwa­ga, nie w przy­pad­ku foto­gra­fii, ale arty­ku­łów prasowych!

Uzna­je się, że napi­sa­nie krót­kiej not­ki pra­so­wej, brzmią­cej na przy­kład: „jutro prze­wi­dy­wa­ny jest mróz i opa­dy śnie­gu” nie jest zbyt twór­czym wyczy­nem, przez co taki tekst nie będzie chro­nio­ny pra­wem autor­skim. Jeśli jed­nak ktoś tę samą infor­ma­cję przed­sta­wi cho­ciaż­by w for­mie frasz­ki, haiku lub w jaki­kol­wiek inny, arty­stycz­ny spo­sób – wte­dy będą mu już przy­słu­gi­wa­ły peł­ne pra­wa autor­skie, ponie­waż stwo­rze­nie takie­go utwo­ru wyma­ga­ło twór­cze­go działania.

I wra­ca­jąc do sztucz­nej inte­li­gen­cji. Jeśli ktoś wpi­sze do gene­ra­to­ra obra­zów pro­stą fra­zę, przy­kła­do­wo „kow­boj jadą­cy na koniu” i zado­wo­li się pierw­szą gra­fi­ką, jaką stwo­rzy mu AI, to takie dzia­ła­nie nie­mal na pew­no nie będzie prze­ja­wem dzia­łal­no­ści twór­czej. Jeśli jed­nak ktoś – podob­nie jak wcze­śniej prze­sta­wio­ne tutaj oso­by wyko­rzy­stu­ją­ce obra­zy two­rzo­ne przez sztucz­ną inte­li­gen­cję – spę­dzi wie­le godzin na mody­fi­ko­wa­niu pole­ce­nia skie­ro­wa­ne­go do AI, wybie­ra­niu naj­lep­sze­go efek­tu pra­cy gene­ra­to­ra obra­zów i na koniec dodat­ko­wo obro­bi uzy­ska­ny wynik w innym pro­gra­mie gra­ficz­nym – to dzie­ło takie­go czło­wie­ka moim zda­niem jak naj­bar­dziej powin­no pod­le­gać ochro­nie prawno-autorskiej.

cowboy riding on a horse

Kowboj jadący na koniu – pierwszy wynik wygenerowany przez Dall-E

Jed­nak­że tak, jak wspo­mi­na­łam wcze­śniej, ja nie jestem praw­ni­kiem. A pol­skie pra­wo autor­skie obo­wią­zu­je tyl­ko w Pol­sce. I w chwi­li, w któ­rej piszę tego Dyr­dy­ma­ła, w ame­ry­kań­skim sądzie toczy się pro­ces doty­czą­cy tego, czy komiks zawie­ra­ją­cy obra­zy wyge­ne­ro­wa­ne przez AI może być chro­nio­ny copy­ri­gh­tem.

Jak widzi­cie, bata­lia roz­gry­wa się na naszych oczach i nie­ste­ty wie­le wska­zu­je na to, że o tym, czy obra­zy gene­ro­wa­ne przez AI będzie moż­na nazy­wać sztu­ką, zade­cy­du­ją ame­ry­kań­scy sędzio­wie. Co jest moim zda­niem tro­chę przy­kre, bo prze­cież jakieś sto lat temu arty­ści sami stwier­dzi­li, że wszyst­ko może być sztu­ką, a każ­dy – arty­stą. I sko­ro w gale­rii może sta­nąć pisu­ar, któ­ry nazwie­my Fon­tan­ną, to prze­cież nic nie stoi na prze­szko­dzie, by obok nie­go zawisł Théâtre D'opéra Spa­tial (wiem, że to zda­nie moż­na odczy­tać tro­chę iro­nicz­nie, ale ja nie piszę go złośliwie!).

Marcel Duchamp – Fontanna

Fontanna Marcela Duchampa, czyli dadaistyczna „rzeźba”, która w 1917 roku wywróciła do góry nogami definicję artysty i sztuki.

źródło zdjęcia: Wikipedia

I na koniec pyta­nie do was, kocha­ni czy­tel­ni­cy! Czy korzy­sta­li­ście już z opi­sa­nych w tym Dyr­dy­ma­le gene­ra­to­rów obra­zów (albo innych, podob­nych roz­wią­zań)? Czy rze­czy nama­lo­wa­ne przez sztucz­ną inte­li­gen­cję was zachwy­ca­ją, czy wręcz prze­ciw­nie – prze­ra­ża­ją? I czy waszym zda­niem AI przy­czy­ni się do roz­wo­ju sztu­ki, czy do jej upadku?

Nie bój­cie się podzie­lić swo­im zda­niem w komen­ta­rzu! :)︎

o ile nie zosta­ło stwier­dzo­ne ina­czej, gra­fi­ki ilu­stru­ją­ce wpis zosta­ły wyge­ne­ro­wa­ne prze­ze mnie, przy pomo­cy Midjur­ney lub Dall-E