London Dream

Jak pew­nie zauwa­ży­li­ście, ostat­nio dość moc­no opu­ści­łam się w pisa­niu Dyr­dy­ma­łów. Dla­te­go w ramach nowo­rocz­nych posta­no­wień wzię­łam sobie za cel zmia­nę tego sta­nu rzeczy.

I wła­ści­wie na tym mogła­bym ten wpis zakoń­czyć, jed­nak jeśli chce­cie poznać wię­cej szcze­gó­łów – zapra­szam do dal­szej lektury.

Walka z prokrastynacją

Mam gigan­tycz­ny pro­blem z odkła­da­niem rze­czy na póź­niej. I jesz­cze więk­szy z tym, że wpa­dłam w błęd­ne koło pro­kra­sty­na­cji. Czy­li ilość tych zosta­wio­nych na póź­niej spraw jest tak przy­tła­cza­ją­ca, że prze­ra­ża mnie sama myśl zabra­nia się za nie, przez co pro­kra­sty­nu­ję jesz­cze bardziej.

Tyczy się to tak­że blo­ga. Mam kil­ka roz­po­czę­tych wpi­sów (czę­sto nawet takich, sprzed kil­ku lat), w przy­pad­ku któ­rych, gdzieś w poło­wie ich two­rze­nia stra­ci­łam zapał lub wenę (albo jed­no i dru­gie) do ich dal­sze­go pisa­nia. Strasz­nie mnie to mier­zi. I pro­wa­dzi do tego, że zawsze, kie­dy wpad­nie mi do gło­wy pomysł na nowe­go Dyr­dy­ma­ła, myślę sobie – chwi­la moment, naj­pierw wypa­da­ło­by dokoń­czyć i opu­bli­ko­wać któ­ryś z tych poprzed­nich, nie­do­koń­czo­nych wpisów!

To zaś pro­wa­dzi do pew­ne­go rodza­ju para­li­żu twór­cze­go i w efek­cie na blo­gu w ogó­le nie poja­wia się nic innego.

Podob­no z pro­kra­sty­na­cją nale­ży wal­czyć mały­mi krocz­ka­mi. Posta­no­wi­łam, że będę pisać jeden Dyr­dy­mał w mie­sią­cu. To jed­no­cze­śnie nie­wie­le i strasz­li­wie dużo. Czy się uda? Nie wiem. Jed­nak zawsze war­to spróbować.

Powrót na Hołkołaki

W maju odpu­ści­łam sobie publi­ko­wa­nie na face­bo­oko­wej gru­pie Hoł­ko­ła­ków. Napi­sa­łam wte­dy, że nie mam cza­su na szu­ka­nie tam nowych mate­ria­łów. Nie była to jed­nak cała praw­da. Ostat­nie pół roku było dla mnie bowiem dość moc­no stre­su­ją­ce zawo­do­wo i finansowo.

Trud­no jest wyszu­ki­wać w inter­ne­tach cie­ka­wych arty­ku­łów do poda­nia dalej, kie­dy jest się bez­ro­bot­nym i gorącz­ko­wo szu­ka nowej pra­cy. Cięż­ko jest odkry­wać nową muzy­kę, pod­czas zasta­na­wia­nia się, z cze­go trze­ba zre­zy­gno­wać, by do koń­ca mie­sią­ca star­czy­ło pie­nię­dzy. I nie­moż­li­we jest pisa­nie rado­snych rze­czy w Pozy­tyw­ny Ponie­dzia­łek, jeśli jest się moc­no zdołowanym.

Teraz jest odro­bi­nę lepiej, choć cią­gle nie tak dobrze, jak być powin­no. Tak napraw­dę tro­chę się do powro­tu na Hoł­ko­ła­ki zmu­szam, bo mam nadzie­ję, że szu­ka­nie mate­ria­łów do podzie­le­nia się na gru­pie, sta­nie się dla mnie odskocz­nią od nie­zbyt faj­nej rze­czy­wi­sto­ści. Nie chcę jed­nak wywie­rać na samej sobie pre­sji, więc znów – nie wiem, czy ten powrót na Face­bo­oka mi się uda.

A przy oka­zji, sko­ro o Hoł­ko­ła­kach mowa – dzię­ku­ję wszyst­kim tym, któ­rzy mimo mojej nie­obec­no­ści publi­ko­wa­li tam nowe tre­ści i pil­no­wa­li, żeby gru­pa nie umar­ła. Nie wyobra­ża­cie sobie, jak bar­dzo każ­de powia­do­mie­nie o waszym nowym poście pod­no­si­ło mnie na duchu!

Instagram

Tutaj spra­wy mają się tak, że uda­ło mi się wybu­dzić z uśpie­nia Dra­tew­kę. Wyni­kło to jed­nak z tego, że ostat­nio zabra­łam go ze sobą na wyciecz­kę do Lon­dy­nu. I kie­dy skoń­czą mi się zdję­cia, któ­re mu tam zro­bi­łam, to praw­do­po­dob­nie zno­wu wyślę go na dłu­gą drzemkę.

Nato­miast jeśli cho­dzi o moje­go pry­wat­ne­go Insta­gra­ma, to stan­dar­do­wo – jeśli poja­wi się coś cie­ka­we­go, co wpad­nie mi w oko, to pew­nie to sfo­to­gra­fu­ję i opublikuję.

Podcasty

Bar­dzo chcia­ła­bym wró­cić do nagry­wa­nia Roz­mo­wy Mię­dzy­mia­sto­wej. Tu jed­nak „hamul­co­wy­mi” są dzie­cia­ki mojej Sio­stry, któ­re zabie­ra­ją jej cały czas. Na szczę­ście oby­dwa malu­chy zaczę­ły już cho­dzić do przed­szko­la, skry­cie liczę więc na to, że może w przy­szło­ści uda się nam coś nagrać. Nie­mniej ponow­nie – nicze­go nie obie­cu­ję i nie robię sobie na nic nadziei.

Jeśli zaś cho­dzi o Audio-Dyr­dy­ma­ły, to tu wra­ca­my do pro­ble­mu blo­go­wej pro­kra­sty­na­cji. Teo­re­tycz­nie stwo­rze­nie takie­go nagra­nia nie trwa dłu­go, ale był to kolej­ny ele­ment, któ­ry wstrzy­my­wał mnie przy two­rze­niu nowych wpi­sów. Dla­te­go na ten moment posta­no­wi­łam z tej for­my „blo­go­wa­nia” zre­zy­gno­wać. Jed­nak kto wie – może kie­dyś do niej wrócę?

Kwestia kodowania

Wy praw­do­po­dob­nie tego nie widzi­cie, ale jest jesz­cze jed­na rzecz, któ­ra moc­no mnie na Dyr­dy­ma­łach dener­wu­je. Jest nią kod stro­ny, któ­ry tu nie wyglą­da do koń­ca ład­nie, a na joan​na​ho​ly​.pl jest jesz­cze gorszy.

Dla­te­go w wol­nych chwi­lach (głów­nie dla wła­sne­go spo­ko­ju ducha) pra­cu­ję tak­że nad nową wer­sją wyglą­du Dyr­dy­ma­łów. Kie­dy (i czy w ogó­le) ujrzy ona świa­tło dzien­ne? To kolej­ne pyta­nie, na któ­re nie znam odpo­wie­dzi. Mam jed­nak nadzie­ję, że w tym roku.

Trzymajcie kciuki!

Podob­no waż­nym ele­men­tem pod­czas wdra­ża­nia w życiu jakich­kol­wiek zmian (nie­ko­niecz­nie tych nowo­rocz­nych), jest poin­for­mo­wa­nie innych o swo­ich pla­nach. Dzię­ki temu czło­wiek ma mieć potem dodat­ko­wą moty­wa­cję pole­ga­ją­cą na tym, że sro­ko zade­kla­ro­wał tym wszyst­kim ludziom, że coś zro­bi, to teraz musi dotrzy­mać słowa.

Co praw­da w moim przy­pad­ku jest to tro­chę sprzecz­ne z zało­że­niem, że nie chcę wywie­rać na sobie pre­sji. Jed­nak kto wie – może publicz­ne ogło­sze­nie moich dyr­dy­ma­ło­wych pla­nów na ten rok mi pomo­że w ich realizacji?

Nie­mniej, bez wzglę­du na to, co z tego wyj­dzie – wie­cie już, jak się spra­wy mają. Więc pro­szę, trzy­maj­cie kciu­ki, by przy­naj­mniej część z nich się ziściła!