Pomnik Nike w Charkowie

Prze­czy­ta­łam ostat­nio u Kata­rzy­ny Czaj­ki-Komi­niar­czuk, że w Pol­sce nie ma jesz­cze woj­ny, ale jed­no­cze­śnie – nie żyje­my już w cza­sach poko­ju. Jeste­śmy więc gdzieś pomię­dzy, w cza­sach nie-pokoju.

Zga­dzam się z tym, choć nie do koń­ca. Bo sama odczu­wam nie­po­kój już od wie­lu lat, a Rosyj­ska agre­sja na Ukra­inę spra­wi­ła, że stan ten stał się bar­dziej odczuwalny.

Dzi­siej­szy Dyr­dy­mał nie będzie trak­to­wał o woj­nie i o poli­ty­ce, bo nie jestem odpo­wied­nio wykwa­li­fi­ko­wa­ną oso­bą, by pisać o takich rze­czach. Zamiast tego opo­wiem o tym, co prze­ży­wa­łam pod­czas ostat­nie­go mie­sią­ca. Bo tyl­ko z takiej, wła­snej per­spek­ty­wy, mogę opo­wia­dać o cza­sach nie-poko­ju, w któ­rych przy­szło nam wszyst­kim żyć.

PS. Wpis ilu­stru­ją zdję­cia, któ­re zro­bi­łam pod­czas poby­tu w Char­ko­wie, w 2018 roku.

Kolekcjoner konserw

Kie­dy pierw­szy raz bali­ście się, że wybuch­nie wojna?

Ja jesz­cze w przed­szko­lu. Pamię­tam to do dziś. I pamię­tam, że bałam się wte­dy tego, że moje­go Tatę „wezmą do woj­ska”, i że zgi­nie tak samo, jak moi pra­dziad­ko­wie w cza­sie II Woj­ny Światowej.

Dopie­ro wie­le lat póź­niej odkry­łam, że te moje dzie­cię­ce oba­wy były zupeł­nie bez­pod­staw­ne, bo tam­ta woj­na nas, Pola­ków, bez­po­śred­nio nie doty­czy­ła. To, co pamię­ta­łam z dzie­ciń­stwa było bowiem Woj­ną w Bośni i Hercegowinie.

Po raz dru­gi wybu­chu woj­ny zaczę­łam się bać w 2010 roku. Zaraz po Kata­stro­fie Smo­leń­skiej, kie­dy jesz­cze nie było wia­do­mo, cze­mu samo­lot się roz­bił i tu i ówdzie sły­sza­łam suge­stie, że może to wca­le nie był wypa­dek, tyl­ko celo­we dzia­ła­nie Rosjan. Pierw­szy krok ata­ku na Polskę.

Poszłam wte­dy do skle­pu i kupi­łam tyle kon­serw, ile byłam w sta­nie unieść. By mieć co jeść na wypa­dek, jak­by wybu­chła wojna.

I choć woj­na nie wybu­chła, a zgro­ma­dzo­ne kon­ser­wy po pew­nym cza­sie zosta­ły zje­dzo­ne – to stan nie­po­ko­ju, któ­ry wte­dy poczu­łam, do tej pory nie opu­ścił mnie całkowicie.

CCharków-Piatichatka - Pomnik na polskim Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu. Na pomniku wyryte słowa Adama Asnyka: „Szkoda kwiatów, które więdną w ustroni I nikt nie zna ich barw świeżych i woni Szkoda pereł, które leżą w mórz toni,Szkoda uczuć, które młodość roztrwoni. Szkoda piosenek, których nie ma kto słuchać, Szkoda męstwa, gdy nie przyjdzie do starcia. I serc szkoda, gdy nie mają oparcia”.

Charków-Piatichatka – Pomnik na polskim Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu.

Teren cmentarza został niedawno zbombardowany przez rosyjskich agresorów, zabronionymi przez konwencje międzynarodowe, bombami kasetowymi.

Do kolek­cjo­no­wa­nia kon­serw powró­ci­łam w 2014 roku, kie­dy Rosja zaata­ko­wa­ła Krym. Naj­bar­dziej prze­ra­ża­ło mnie wte­dy nie tyle samo dzia­ła­nie Rosjan, co spo­sób, w jaki na wszyst­ko zare­ago­wał świat zachod­ni. Lub prę­dzej brak jakiej­kol­wiek reak­cji, bo dzia­ła­nia poli­ty­ków ogra­ni­czy­ły się wte­dy nie­mal tyl­ko i wyłącz­nie do wyra­ża­nia obu­rze­nia w prze­mó­wie­niach i social-mediach.

Bałam się wte­dy, że Putin nie zatrzy­ma się na Kry­mie, tyl­ko dopie­ro na nie­miec­kiej gra­ni­cy. I że NATO oraz inni sojusz­ni­cy Pol­ski zacho­wa­ją się tak samo, jak w 1939 roku, czy­li nie kiw­ną nawet pal­cem, by nam pomóc.

Na szczę­ście woj­na się wte­dy nie zaogni­ła. Jed­nak moje poczu­cie nie­po­ko­ju – dalej nie spa­dło do zera.

Jak się oka­zu­je, do odczu­wa­nia nie­po­ko­ju wca­le nie potrze­ba kon­flik­tu zbroj­ne­go. Rzą­dy PiS-u spra­wi­ły, że od kil­ku lat nie­ustan­nie pil­nu­ję, by moja kolek­cja kon­serw była zawsze kom­plet­na. I nawet – nie­znacz­nie ją roz­sze­rzy­łam. Powód? Boję się, że poli­ty­cy będą szczuć Pola­ków na sie­bie tak bar­dzo, że w koń­cu rzu­ci­my się sobie do gar­deł. Że w naszym kra­ju wybuch­nie woj­na domo­wa. Cza­sem mar­twię się o to bar­dziej, a cza­sem mniej, ale nie potra­fię się od tego lęku cał­ko­wi­cie uwolnić.

Nowych konserw chyba mi nie trzeba

24 lute­go 2022 roku, kie­dy Rosja zaata­ko­wa­ła Ukra­inę, nie poczu­łam więk­sze­go poczu­cia niepokoju.

Tym razem atak nie nastą­pił nagle. O tym, że Rosja­nie szy­ku­ją się do cze­goś takie­go, mówi­ło się już od jakie­goś czasu.

Zupeł­nie inna była też reak­cja zacho­du, któ­ry tym razem nie ogra­ni­czył się do pustych słów. Wie­le kra­jów wysy­ła­ło na Ukra­inę broń i amu­ni­cję. A to dawa­ło nadzie­ję, że zaata­ko­wa­na Ukra­ina nie będzie musia­ła wal­czyć z Rosją sama.

W Kra­ko­wie czu­ło się wte­dy pierw­szy powiew wio­sny (po raz pierw­szy w tym roku, wyszłam na pole bez czap­ki). A ja zamiast zwy­kłe­go dnia w pra­cy mia­łam warsz­ta­ty z komu­ni­ka­cji mię­dzy­ludz­kiej. Nie sie­dzia­łam więc przy kom­pu­te­rze i nie mia­łam cza­su na śle­dze­nie new­sów i przej­mo­wa­nie się tym, co dzie­je się za naszą wschod­nią granicą.

W prze­rwie, w trak­cie szko­le­nia, wysko­czy­łam do pie­kar­ni kupić pącz­ki (to prze­cież był Tłu­sty Czwar­tek!). Kie­dy wra­ca­łam ze skle­pu, zadzwo­ni­ła do mnie Sio­stra i zaczę­ła mnie wypy­ty­wać, jak się czu­ję i czy wszyst­ko u mnie w porząd­ku. Nie rozu­mia­łam, cze­mu zada­je mi takie pyta­nia, więc Ela dopre­cy­zo­wa­ła, że prze­cież Rosja zaata­ko­wa­ła Ukra­inę, i że pomy­śla­ła, że może mnie to mar­twić (bo ją mar­twi­ło to strasznie).

Odpo­wie­dzia­łam jej to, co napi­sa­łam wyżej, o wspar­ciu państw zachod­nich. I jed­no­cze­śnie zro­bi­ło mi się tro­chę głu­pio, że pięk­na pogo­da oraz warsz­ta­ty pochło­nę­ły mnie tak bar­dzo, że zupeł­nie zapo­mnia­łam o odczu­wa­niu niepokoju.

Charków - Mural na jednym z korytarzy Uniwersytetu Karazina. Mural przedstawia Klaudiusza Ptolemeusza i Mikołaja Kopernika.

Mural na jednym z korytarzy Uniwersytetu Karazina w Charkowie.

Rosjanie ostrzelali budynek Uniwersytetu. Na obecną chwilę nie wiem, jakie duże są zniszczenia tego miejsca.

Po prze­rwie mia­łam na warsz­ta­tach wyko­nać zada­nie, któ­re pole­ga­ło na tym, że podzie­li­li­śmy się na dwiu­oso­bo­we gru­py i naj­pierw jed­na oso­ba z pary musia­ła przez dwa­na­ście minut bez prze­rwy mówić (cokol­wiek, na dowol­ny temat), a dru­ga tyl­ko jej słu­chać, bez wypo­wia­da­nia ani jed­ne­go sło­wa, a potem role się zmie­nia­ły (ćwi­cze­nie jest napraw­dę faj­ne, więc jeśli macie z kim, to pole­cam wam też raz na jakiś je czas wykonać).

Na począt­ku byłam oso­bą, któ­ra mówi­ła. Opo­wie­dzia­łam więc o mojej wcze­śniej­szej roz­mo­wie z Sio­strą, o tym, że Rosyj­ska agre­sja na Ukra­inę mnie nie mar­twi, i że bar­dziej bałam się kil­ka lat wcze­śniej, kie­dy Ruscy prze­ję­li Krym, a resz­ta świa­ta mia­ła to w nosie.

Spoj­rza­łam na zega­rek. „Ojej, minę­ła dopie­ro minu­ta ćwi­cze­nia!” – stwier­dzi­łam z roz­pa­czą i zaczę­łam gadać o innych, mało istot­nych spra­wach (serio, pro­wa­dze­nie przez dwa­na­ście minut mono­lo­gu wca­le nie jest takie pro­ste, jak mogło­by się wydawać!).

Kie­dy role się odwró­ci­ły oso­ba, z któ­rą byłam w parze, tak­że opo­wie­dzia­ła o tym, jakie uczu­cia u niej wywo­łu­je atak Puti­na na Ukra­inę. Ona przej­mo­wa­ła się dużo bar­dziej ode mnie. Mówi­ła, że razem z mężem zebra­ła wszyst­kie waż­ne doku­men­ty w jed­nej tor­bie – tak, by mogła je ze sobą szyb­ko zabrać, na wypa­dek, jak­by woj­na dotar­ła do Pol­ski i trze­ba było ucie­kać z kra­ju. Opo­wia­da­ła o tym, że już od wie­lu dni nie śpi spo­koj­nie i o stra­chu, któ­ry odczu­wa teraz pomi­mo tego, że rano zaży­ła środ­ki uspokajające.

Warsz­ta­ty się skoń­czy­ły, a moje poczu­cie nie­po­ko­ju cią­gle pozo­sta­wa­ło na niskim poziomie.

Mia­łam skie­ro­wa­nie na szcze­pie­nie prze­ciw­ko Covid-19, na daw­kę przy­po­mi­na­ją­cą. Pla­no­wa­łam zaszcze­pić się dopie­ro w oko­li­cach kwiet­nia, bo pod koniec zimy zawsze mam obni­żo­ną odpor­ność, więc nie chcia­łam jej dodat­ko­wo osła­biać szcze­pion­ką. Stwier­dzi­łam jed­nak, że w obec­nej sytu­acji trud­no prze­wi­dzieć, co przy­nie­sie jutro, i że lepiej nie odkła­dać tego szcze­pie­nia na później.

Uda­ło mi się zapi­sać na szcze­pie­nie tego same­go dnia. A po powro­cie do domu – czę­ścio­wo od szcze­pion­ki, a czę­ścio­wo pew­nie od nad­mia­ru wra­żeń – byłam tak zmę­czo­na, że od razu poło­ży­łam się spać. Bez spraw­dza­nia new­sów doty­czą­cych sytu­acji w Ukrainie.

Z wizytą u fryzjera

W pią­tek pra­co­wa­łam w domu, przy włą­czo­nym radiu, z któ­re­go co chwi­la napły­wa­ły wia­do­mo­ści z Rosyj­skiej agre­sji na Ukra­inę. Po pra­cy stwier­dzi­łam, że radio mi nie wystar­czy i zaczę­łam wyszu­ki­wać infor­ma­cji o sytu­acji w Ukra­inie w inter­ne­cie. I nim się obej­rza­łam, wcią­gnę­łam się w doom­scrol­ling.

Choć może doom­scrol­ling nie jest tu do koń­ca dobrym okre­śle­niem, bo na tym pierw­szym eta­pie woj­ny wię­cej było infor­ma­cji, któ­re albo były na swój spo­sób zabaw­ne, bo przed­sta­wia­ły nie­udol­ność rosyj­skie­go woj­ska, albo przy­wra­ca­ły wia­rę w ludz­kość, bo poka­zy­wa­ły, że Rosja­nie nie chcą tak napraw­dę wal­czyć, albo dawa­ły nadzie­ję na to, że woj­na szyb­ko się skoń­czy, i że wygra­ją ją dziel­ni Ukra­iń­cy. Tyl­ko infor­ma­cje o dłu­giej na sześć­dzie­siąt kilo­me­trów kolum­nie rosyj­skich wojsk zmie­rza­ją­cych w stro­nę Kijo­wa budzi­ły praw­dzi­wy niepokój.

Chcia­łam pomóc uchodź­com z Ukra­iny, ale w spo­sób prze­my­śla­ny. Dla­te­go w week­end nie zro­bi­łam zaku­pów dla uchodź­ców. Stwier­dzi­łam, że to nie ma sen­su i lepiej prze­ka­zać pie­nią­dze bez­po­śred­nio na dedy­ko­wa­ną temu celo­wi zbiór­kę. Bo po pierw­sze – orga­ni­za­to­rzy takiej zbiór­ki będą lepiej ode mnie wie­dzie­li, jakie pro­duk­ty są potrzeb­ne, po dru­gie hur­to­wo będą w sta­nie zaku­pić takie rze­czy taniej i co za tym idzie – w więk­szej ilo­ści, a po trze­cie – będą mogli kupić towa­ry, któ­re są poza moim zasię­giem (takie, jak na przy­kład spe­cja­li­stycz­ne lekarstwa).

Oczy­wi­ście nie twier­dzę, że ci wszy­scy ludzie, któ­rzy w tam­ten week­end ogo­ło­ci­li pół­ki skle­po­we, postą­pi­li głu­pio. Po pro­stu chcę odno­to­wać, dla­cze­go ja nie zro­bi­łam cze­goś podobnego.

Charków - Muzealna drukarka 3D

Ukraina kojarzy się nam z krajem nieco gorzej rozwiniętym od Polski. Tymczasem w 2018 roku na Uniwersytecie Karazina w Charkowie z dumą zaprezentowano nam drukarkę 3D, która ponoć była (bo nie wiadomo, czy teraz nie została zniszczona przez rosyjskich najeźdźców) jedną z najprecyzyjniejszych w Europie. Jej dokładność była tak duża, że służyła do wykonywania idealnych kopii muzealnych eksponatów takich, jak znaleziska z wykopalisk.

Chcia­łam jed­nak pomóc bar­dziej, ale jed­no­cze­śnie – zro­bić to na wła­snych zasadach.

W ponie­dzia­łek pode­szłam do zakła­du fry­zjer­skie­go, w któ­rym zawsze się strzy­gę, i gdzie pra­cu­ją głów­nie panie z Ukra­iny. Zwy­kle na dyżu­rze są dwie lub trzy fry­zjer­ki. Tym razem była tyl­ko jed­na. Kie­dy zapy­ta­łam, gdzie są jej kole­żan­ki, powie­dzia­ła ze łza­mi w oczach, że wró­ci­ły na Ukra­inę, do swo­ich rodzin.

Nie przy­szłam jed­nak w tam­to miej­sce tyl­ko po to, by pytać, co sły­chać. Poda­łam pani fry­zjer­ce kart­kę z moim nume­rem tele­fo­nu i powie­dzia­łam, że gdy­by ktoś uciekł z Ukra­iny i potrze­bo­wał noc­le­gu, to mam wol­ny pokój i mogę taką oso­bę przez jakiś czas przenocować.

Pani Ukra­in­ka wzru­szy­ła się jesz­cze bar­dziej i ja też poczu­łam, że łzy napły­wa­ją mi do oczu.

Uści­snę­ły­śmy się. Chcia­łam zro­bić jesz­cze wię­cej, pocie­szyć ją jesz­cze bar­dziej. Nie wie­dzia­łam jed­nak co powie­dzieć. Bo czy w takiej sytu­acji jakieś sło­wa mogą przy­nieść otuchę?

Konserwy to nie wszystko

Nie mar­twi­łam się, kie­dy Putin zaata­ko­wał Ukra­inę, bo kra­je zachod­nie nie zare­ago­wa­ły na tę inwa­zję obo­jęt­nie. Jed­nak po pierw­szych dniach po inwa­zji mój począt­ko­wy opty­mizm stop­niał. Poli­ty­cy gro­zi­li Rosji sank­cja­mi, ale jed­no­cze­śnie nikt nie kwa­pił się do tego, by napraw­dę je wpro­wa­dzić. Wyglą­da­ło więc na to, że zachód wes­prze Ukra­inę tak samo, jak wte­dy, kie­dy zaata­ko­wa­ny został Krym – czy­li jedy­nie słownie.

Cza­rę nie­po­ko­ju prze­la­ła moja Sio­stra, któ­ra w ponie­dzia­łek, nie­dłu­go po mojej wizy­cie u fry­zjer­ki, pod­czas roz­mo­wy tele­fo­nicz­nej zapy­ta­ła, czy mam ple­cak ucieczkowy.

Od 2010 roku kolek­cjo­no­wa­łam kon­ser­wy, ale o wspo­mnia­nym ple­ca­ku nigdy nie pomy­śla­łam. A prze­cież jego posia­da­nie było jak naj­bar­dziej sen­sow­ne. Bo jeśli musia­ła­bym szyb­ko ewa­ku­ować się z miesz­ka­nia, to raczej w kil­ka minut nie uda­ło­by mi się tych wszyst­kich kon­serw spa­ko­wać. O innych, potrzeb­nych rze­czach, nie wspominając.

Pyta­nie mojej Sio­stry było więc czymś, co prze­la­ło cza­rę nie­po­ko­ju. I co jed­no­cze­śnie spra­wi­ło, że od tam­tej pory, już nie doom­scrol­lo­wa­łam inter­ne­tu, tyl­ko zama­wia­łam w sie­ci ekwi­pu­nek do moje­go pla­ca­ka ucieczkowego.

Charków - Sushi Japoszka

Charków - Sushi Japoszka

Wie­dzia­łam, że pew­nie prze­sa­dza­łam, i że naj­praw­do­po­dob­niej taki ple­cak nigdy mi się nie przy­da. Tak samo, jak te kon­ser­wy, któ­re od lat kolek­cjo­nu­ję. Jed­nak kie­dy sły­sza­łam spe­cja­li­stów, któ­rzy mówi­li, żeby nie pani­ko­wać, bo Putin na pew­no nie zaata­ku­je Pol­ski, to ich sło­wa wca­le mnie nie pocie­sza­ły. Bo ci sami spe­cja­li­ści kil­ka tygo­dni wcze­śniej rów­nie pew­nie stwier­dza­li, że Putin na pew­no nie zaata­ku­je Ukrainy.

Złapało mnie

Po szcze­pie­niu cały czas czu­łam się osła­bio­na. Stres oraz doom­scro­lo­wa­nie inter­ne­tu do póź­nych godzin noc­nych tak­że dały mi w kość.

W pią­tek – tydzień i jeden dzień po przy­ję­ciu daw­ki przy­po­mi­na­ją­cej – zaczę­ło boleć mnie gar­dło, co w moim przy­pad­ku jest pierw­szym obja­wem zbli­ża­ją­ce­go się przeziębienia.

Oczy­wi­ście natych­miast pod­ję­łam wszyst­kie moż­li­we środ­ki zarad­cze. Dzię­ki temu w sobo­tę poczu­łam się lepiej i myśla­łam, że uda­ło mi się zga­sić cho­ro­bę w zarod­ku. Nie­ste­ty moje prze­ko­na­nie było błęd­ne i w nie­dzie­le obu­dzi­łam się cał­ko­wi­cie chora.

Charków - Szkielet mamuta w Muzeum Przyrodniczym

Szkielet mamuta w Muzeum Przyrodniczym w Charkowie. Po muzeum oprowadzał nas sympatyczny, starszy pan. Pamiętam, że bardzo rozbawiło go to, że po polsku wiewiórka to wiewiórka.

Naprawdę mam nadzieję, że ten miły Pan jeszcze żyje, że mniej lub bardziej bezpośrednio nie zamordowali go Rosjanie.

W ponie­dzia­łek zosta­łam w domu. Lekarz pod­czas tele­po­ra­dy zle­cił mi zro­bie­nie testu na koro­na­wi­ru­sa. Stwier­dzi­łam, że to zby­tecz­ne, bo mia­łam tyl­ko katar i kaszel, ale zgod­nie z prze­pi­sa­mi musia­łam się prze­te­sto­wać, więc to zrobiłam.

We wto­rek przy­szedł wynik bada­nia i ku moje­mu zasko­cze­niu oka­za­ło się, że jestem zara­żo­na Covid-19. Pech chciał, że tego same­go dnia ode­zwa­ła się do mnie pani fry­zjer­ka z pyta­niem, czy moja pro­po­zy­cja prze­no­co­wa­nia kogoś z Ukra­iny cią­gle jest aktu­al­na. Z bólem ser­ca musia­łam jej więc odmó­wić. I choć wie­dzia­łam, że nie byłam nicze­mu win­na, to jed­no­cze­śnie czu­łam, że zawiodłam.

Staram się nie nienawidzić

Covid prze­szłam dość łagod­nie – mia­łam katar i tro­chę kasz­la­łam (gar­dło już mnie nie bola­ło). Wcze­śniej nie­jed­no prze­zię­bie­nie spo­nie­wie­ra­ło mnie bardziej.

Posta­no­wi­łam jed­nak, że wyko­rzy­stam cho­ro­bo­we, któ­re dosta­łam tak, jak nale­ży, czy­li głów­nie na leże­niu w łóż­ku, bez wyrzu­tów sumie­nia, że mar­nu­ję w ten spo­sób czas. Spa­łam więc nie­mal tak czę­sto, jak mój kot – drzem­ka po śnia­da­niu, po dru­gim śnia­da­niu i oczy­wi­ście, obo­wiąz­ko­wo – po obiedzie.

Stwier­dzi­łam, że przy oka­zji zro­bię sobie też wol­ne od kom­pu­te­ra. Nie­ste­ty nie potra­fi­łam odciąć się od świa­ta cał­ko­wi­cie i cią­gle słu­cha­łam radia i prze­glą­da­łam social-media w telefonie.

Napły­wa­ją­ce do mnie wia­do­mo­ści z jed­nej stro­ny napa­wa­ły opty­mi­zmem, bo Ukra­iń­cy dziel­nie sta­wia­li czo­ła agre­so­rom, a świat w koń­cu zde­cy­do­wał się narzu­cić na Rosję sank­cje, z dru­giej nato­miast powo­do­wa­ły fru­stra­cję, bo cały czas wyda­wa­ło mi się, że Unia Euro­pej­ska i NATO, gdy­by chcia­ły, mogły­by zro­bić znacz­nie więcej.

Charków - Fontanna-Pomnik Zakochanych. Jest to fontanna w centrum której znajdują się dwie całujące się osoby.

Fontanna-Pomnik Zakochanych w Charkowie

Zupeł­nie ina­czej zaczę­łam też patrzeć na infor­ma­cje dobie­ga­ją­ce z samej Ukrainy.

W pierw­szych dniach inwa­zji współ­czu­łam zarów­no Ukra­iń­com, jak i Rosja­nom. Wszy­scy oni byli bowiem taki­mi samy­mi ofia­ra­mi zachłan­no­ści Puti­na. Potem jed­nak rosyj­ska tak­ty­ka wal­ki się zmieniła.

Pamię­tam z lek­cji histo­rii, że kie­dy w 1920 i potem w 1939 bol­sze­wi­cy zaata­ko­wa­li Pol­skę, to w oby­dwu przy­pad­kach rosyj­ska armia była zgra­ją bosych, głod­nych i upi­tych wód­ką ban­dy­tów, któ­rzy gra­bi­li, gwał­ci­li i mor­do­wa­li wszyst­kich, któ­rych spo­tka­li na swo­jej drodze.

Nie­po­ję­te i jed­no­cze­śnie prze­ra­ża­ją­ce jest dla mnie to, że po stu latach chy­ba jedy­ne, co się w tej kwe­stii zmie­ni­ło, to to, że rosyj­ska armia nie jest teraz bosa i może jest nie­co mniej pija­na, niż wcześniej.

I choć ze wszyst­kich sił sta­ram się nie czuć nie­na­wi­ści do Rosjan, to kie­dy czy­tam o bom­bar­do­wa­niach (czę­sto bom­ba­mi zabro­nio­ny­mi przez mię­dzy­na­ro­do­we kon­wen­cje), gwał­tach i mor­der­stwach lud­no­ści cywil­nej – nie potra­fię jej nie odczu­wać. Za każ­dym razem, kie­dy widzę zdję­cie wysa­dzo­ne­go w powie­trze ruskie­go czoł­gu lub inne­go wozu opan­ce­rzo­ne­go, to choć wiem, że w wyni­ku wybu­chu naj­praw­do­po­dob­niej zgi­nę­ły wszyst­kie oso­by jadą­ce w takim pojeź­dzie, myślę sobie wte­dy „dobrze wam tak, skur­wy­sy­ny!”. Nie czu­ję się z tego powo­du dobrze i wiem, że to nie­wła­ści­we, ale jed­no­cze­śnie – nie potra­fię już wykrze­sać z sie­bie choć odro­bi­ny współ­czu­cia dla Rosjan. Czy to czy­ni mnie złym człowiekiem?

Przebodźcowanie

Ponie­waż tak, jak pisa­łam wcze­śniej – nie­raz zda­rza­ło mi się mieć gor­sze prze­zię­bie­nia, niż to, któ­re mia­łam teraz, podej­rze­wa­łam, że być może wca­le nie mia­łam koro­na­wi­ru­sa. Sły­sza­łam z róż­nych źró­deł, że cza­sem testy na Covid-19 dają fał­szy­wie pozy­tyw­ny wynik i co wię­cej – że taki test może wyjść pozy­tyw­ny po szczepieniu.

Jed­nak kie­dy po dwóch tygo­dniach zwol­nie­nia lekar­skie­go wró­ci­łam do pra­cy, stwier­dzi­łam, że chy­ba jed­nak mia­łam koro­na­wi­ru­sa. Bo choć fizycz­nie czu­łam się dobrze, to mój umysł nie ogar­niał wszyst­kie­go tak, jak powinien.

Charków - Wejście na Uniwersytet Karazina

Wejście na Uniwersytet Karazina w Charkowie.

W pobliżu tego miejsca spadły rosyjskie bomby.

Nigdy wcze­śniej nie czu­łam się w taki spo­sób. Maile, tele­fo­ny i wia­do­mo­ści na cza­cie w dziw­ny spo­sób mnie przy­tła­cza­ły. Mój mózg chy­ba nie był w sta­nie pora­dzić sobie z prze­twa­rza­niem wszyst­kich bodź­ców, któ­re do nie­go napły­wa­ły. To nato­miast wywo­ły­wa­ło u mnie dziw­ne poczu­cie sfru­stro­wa­nia i niepokoju.

Trud­no jest mi to do koń­ca opi­sać, ale to było mniej wię­cej takie uczu­cie jak wte­dy, kie­dy jest się w poko­ju peł­nym ludzi, każ­da z tych osób pro­wa­dzi roz­mo­wę na inny temat i nie wia­do­mo, kogo słuchać.

I choć w pra­cy mam teraz w mia­rę spo­koj­ny okres i nie dzie­je się abso­lut­nie nic, co mogło­by mnie zestre­so­wać, to ja czu­łam się zde­ner­wo­wa­na i wewnętrz­nie roz­trzę­sio­na. Dodat­ko­wo mia­łam ści­śnię­ty żołą­dek, nie potra­fi­łam wziąć głęb­sze­go odde­chu, a w gło­wie czu­łam taki ucisk, jak­bym mia­ła zało­żo­ną za małą czapkę.

Myśla­łam, że z cza­sem będzie lepiej, ale zamiast tego z dnia na dzień uczu­cia te coraz bar­dziej przy­bie­ra­ły na sile. W koń­cu dałam za wygra­ną i wczo­raj poszłam do leka­rza. Dowie­dzia­łam się, że mam sta­ny lęko­we i że takie rze­czy zda­rza­ją się po Covi­dzie. Na szczę­ście z cza­sem powin­ny minąć, ale nie wia­do­mo, kie­dy dokład­nie to nastąpi.

Dzień powszedni

Choć nad­miar infor­ma­cji mnie stre­su­je, to para­dok­sal­nie new­sy z Rosyj­skiej agre­sji na Ukra­inę spo­wszech­nia­ły mi tak bar­dzo, że nie­mal zupeł­nie prze­sta­łam się nimi przej­mo­wać. Jestem wręcz zszo­ko­wa­na tym, jak szyb­ko moje emo­cje zwią­za­ne z tym tema­tem opa­dły i całość sta­ła się czę­ścią codzienności.

Charków - Pomnik studentów. Pomnik przedstawia pięciu idących przed siebie młodych ludzi.

Pomnik Studentów w Charkowie

Uczu­cie nie­po­ko­ju zma­la­ło, choć nie znik­nę­ło cał­ko­wi­cie. Patrzę na sto­ją­cy w kącie poko­ju ple­cak uciecz­ko­wy i myślę sobie, że w naj­bliż­szym cza­sie raczej mi się on nie przy­da. Zwłasz­cza, że nie jestem już tak pew­na, jak mie­siąc temu, czy gdy­by Putin zaata­ko­wał Pol­skę, to wzię­ła­bym nogi za pas.

Napi­sa­łam kie­dyś Dyr­dy­mał, w któ­rym zasta­na­wia­łam się nad tym, czy odda­ła­bym swo­je życie za ojczy­znę. Dzia­ła­nia Ukra­iń­ców uświa­do­mi­ły mi jed­nak, że wal­ka z agre­so­rem nie pole­ga tyl­ko i wyłącz­nie na strze­la­niu do wro­ga. Moż­na tłum­nie wyjść na uli­cę, by zablo­ko­wać wro­gie­mu czoł­go­wi wjazd do mia­sta. Moż­na robić kok­taj­le Moło­to­wa albo pleść siat­ki masku­ją­ce. Moż­na nawet rzu­cać do nisko prze­la­tu­ją­cych dro­nów prze­two­ra­mi (albo kon­ser­wa­mi). Inny­mi sło­wy: moż­na sta­wiać opór na wie­le róż­nych spo­so­bów, któ­re nie wyma­ga­ją uży­wa­nia karabinu.

Wła­śnie dla­te­go na tę chwi­lę myślę, że gdy­by woj­na zawi­ta­ła do Pol­ski, to nie ucie­kła­bym, tyl­ko pró­bo­wa­ła jakoś walczyć.

Obawy

Choć odczu­wam mniej­szy nie­po­kój zwią­za­ny z woj­ną, to wca­le nie prze­sta­łam się mar­twić. Strach przed tym, co wyda­rzy się w naj­bliż­szej przy­szło­ści, prze­ro­dził się w oba­wy doty­czą­ce dłu­go­fa­lo­wych skut­ków obec­nych wydarzeń.

Boję się, że sym­pa­tia do Ukra­iń­skich uchodź­ców, któ­rą teraz czu­je­my jako naród, szyb­ko zmie­ni się w nie­chęć, a nawet – nienawiść.

Mar­twię się o moją sta­bil­ność finan­so­wą. Oba­wiam tego, jak bar­dzo pogłę­bi się kry­zys gospo­dar­czy. I prze­ra­ża mnie to, pro­ble­my eko­no­micz­ne dopro­wa­dzą do kolej­nych nie­po­koi spo­łecz­nych, a może nawet wojen.

Patrzę na rzą­dzą­cych nami poli­ty­ków. Na to, jakie­go wia­tru w żagle dosta­li dzię­ki rosyj­skiej agre­sji na Ukra­inę. I boję się, że pod­czas naj­bliż­szych wybo­rów ludzie zapo­mną o tych wszyst­kich świń­stwach, któ­re PiS ser­wo­wał nam przez ostat­nie lata, i że zno­wu na nich zagłosują.

Charków - Pomnik Lotników. Pomnik przedstawia twarze czterech mężczyzn. Wszyscy noszą lotnicze czapki i gogle.

Pomnik Lotników przy lotnisku w Charkowie

Sta­ram się jed­nak zacho­wać opty­mizm. Zawsze widzę szklan­kę do poło­wy peł­ną. Jed­nak wiem, że to złu­dze­nie, bo szklan­ka zda­je się peł­na przez to, że na jej dnie spo­czy­wa coraz więk­szy osad obaw, lęków i innych strachów.

Nie odczu­wam już wzmo­żo­ne­go nie­po­ko­ju. Jed­nak poczu­cie zwy­kłe­go nie­po­ko­ju, któ­re w 2010 roku zagnieź­dzi­ło się w zaka­mar­kach moje­go umy­słu (i może tak­że duszy) – cią­gle tam sie­dzi. I cza­sem ze smut­kiem myślę, że być może nigdy cał­ko­wi­cie się go nie pozbędę.

wpis ilu­stru­ją zdję­cia, któ­re zro­bi­łam pod­czas poby­tu w Char­ko­wie, w 2018 roku