Kadr z czołówki otwierającej „W 80 dni dookoła świata” przedstawiający tytuł serialu.

W ostat­nim cza­sie blo­go­wa­nie nie szło mi naj­le­piej. Jed­nak, jak to mówią — „nowy rok, nowa ja”. Dla­te­go pora już prze­rwać dyr­dy­ma­ło­we mil­cze­nie. Zwłasz­cza, że jest ku temu dobry powód – nie­daw­no bowiem miał pre­mie­rę nowy serial z Davi­dem Ten­nan­tem. Nie mogę się więc powstrzy­mać i muszę napi­sać, jak mi się podró­żo­wa­ło z moim ulu­bio­nym Szko­tem W 80 dni dooko­ła świa­ta!


Uwa­ga, nowość! Tego Dyr­dy­ma­ła możesz tak­że posłu­chać w wer­sji audio!

Niewierna adaptacja

Na począ­tek pyta­nie: czy prze­czy­ta­li­ście kie­dyś W 80 dni dooko­ła świa­ta Juliu­sa Verne'a?

Bo ja nie.

A czy nawet, jeśli nie czy­ta­li­ście powie­ści, wie­cie mniej-wię­cej, o co cho­dzi w jej fabule?

Bo ja tak.

Powiem nawet wię­cej: jedy­ną wer­sją W 80 dni dooko­ła świa­ta, któ­rą uda­ło mi się poznać w dzie­ciń­stwie, był ani­mo­wa­ny serial z antro­po­mor­ficz­ny­mi zwie­rzę­ta­mi (Fogg był tam lwem i miał dziew­czy­nę, któ­ra była hin­du­ską księż­nicz­ką-czar­ną pan­te­rą)*.

Wspo­mi­nam o tym, ponie­waż twór­cy W 80 dni dooko­ła świa­ta stwier­dzi­li, że nie ma potrze­by krę­ce­nia kolej­nej, wier­nej ekra­ni­za­cji powie­ści Verne'a. Zamiast tego posta­no­wi­li stwo­rzyć adap­ta­cję, któ­ra będzie moż­li­wie jak naj­bar­dziej prze­ma­wiać do współ­cze­sne­go widza. I mi takie podej­ście bar­dzo się podo­ba. Choć zda­ję sobie spra­wę, iż w dużej mie­rze wyni­ka ono z tego, że – jak pisa­łam wcze­śniej – nie znam książ­ko­we­go ory­gi­na­łu, więc pod­czas oglą­da­nia seria­lu ani razu nie pomy­śla­łam, że w książ­ce Verne'a jakiś moment podró­ży Phi­le­asa Fog­ga został opi­sa­ny lepiej niż w nowej ekranizacji.

* Zabaw­ne jest to, że w 2021 roku, na kil­ka mie­się­cy przed tym, jak zaczął być emi­to­wa­ny serial, któ­ry dziś oma­wiam, pre­mie­rę miał fran­cu­ski, anio­mo­wa­ny film W 80 dni dooko­ła świa­ta, w któ­rym… głów­ne role zno­wu gra­ją zwierzaki!

Poprawna poprawność polityczna

Kie­dy pisa­łam wyżej, że nowa wer­sja W 80 dni dooko­ła świa­ta ma lepiej prze­ma­wiać do współ­cze­sne­go widza, zapo­mnia­łam dodać, że twór­com seria­lu zale­ża­ło tak­że na tym, by ich adap­ta­cja była bar­dziej popraw­na politycznie*.

Być może czę­ści z was zapa­li się teraz czer­wo­na lamp­ka. Bo choć ogól­ne zało­że­nia popraw­no­ści poli­tycz­nej są cał­kiem słusz­ne, to nie­ste­ty ostat­ni­mi laty postu­la­ty zwią­za­ne z tym, co jest popraw­ne, a co nie, sta­ją się coraz bar­dziej rady­kal­ne i kurio­zal­ne, a nie­kie­dy powo­du­ją nawet nowe rodza­je dys­kry­mi­na­cji lub wykluczeń.

Śpie­szę więc donieść, że nie macie się cze­go oba­wiać, bo to nie jest taka ekra­ni­za­cja, a któ­rej… bo ja wiem… Fogg jest homo­sek­su­ali­stą… albo kobie­tą… albo – o rety, tyl­ko nie to! – homo­sek­su­al­ną kobie­tą! (to zna­czy mi by taka zmia­na płci i orien­ta­cji boha­te­ra nie prze­szka­dza­ła, ale rozu­miem, że dla nie­któ­rych osób mogły­by się to oka­zać zbyt radykalne).

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z tańczącym Passepartout.

W ostatnim odcinku jest taka cudowna scena, w której Passepartout radzi sobie z tym, że jest dyskryminowany rasowo przy pomocy… tańca. W tym miejscu serial świetnie pokazuje, iż w poprawnej poprawności politycznej chodzi o to, żeby zwracać uwagę tym, którzy zachowują się niewłaściwie, ale jednocześnie nie karcić tych, którzy stoją po „jasnej stronie mocy” i nikogo nie dyskryminują.

Popraw­ność poli­tycz­na w W 80 dni dooko­ła świa­ta jest moim zda­niem na wzo­ro­wym pozio­mie. Czy­li wpro­wa­dzo­ne zmia­ny w żaden spo­sób nie kłu­ją w oczy i są zgod­ne z „praw­dą” historyczną**.

Naj­lep­szym przy­kła­dem są tu głów­ni boha­te­ro­wie. Lokaj Fog­ga – Pas­se­par­to­ut – jest czar­no­skó­rym Fran­cu­zem. I to spe­cjal­nie nie dzi­wi, bo prze­cież w XIX wie­ku we Fran­cji żyli imi­gran­ci z afry­kań­skich, fran­su­skich kolo­nii, więc jeden z nich mógł z Fran­cji udać się do Anglii i zostać słu­żą­cym bry­tyj­skie­go ary­sto­kra­ty. Phi­le­aso­wi i Pas­se­par­to­ut towa­rzy­szy repor­ter­ka, Abi­ga­il Fix. Jest to postać, któ­rej nie było w książ­ce i któ­ra zosta­ła wymy­ślo­na przez twór­ców seria­lu. I znów – nie ma w tym nicze­go nie­zgod­ne­go z histo­rią, bo prze­cież pierw­sze sufra­żyst­ki poja­wi­ły się w Wiel­kiej Bry­ta­nii wła­śnie w XIX wie­ku i podej­rze­wam, że część z nich praw­do­po­dob­nie tak samo, jak Abi­ga­il, sta­ra­ła się zostać dziennikarkami.

Na tym jed­nak popraw­na popraw­ność poli­tycz­na w W 80 dni dooko­ła świa­ta się nie koń­czy. Istot­ne jest też to, że nie jest to popraw­ność łopa­to­lo­gicz­na. Nowa adap­ta­cja powie­ści Verne'a czę­sto poka­zu­je, jak bar­dzo szko­dli­we, nie­spra­wie­dli­we lub absur­dal­ne są pew­ne zja­wi­ska (któ­re moż­na odnieść do kwe­stii, z któ­ry­mi mamy do czy­nie­nia w naszych cza­sach). Co waż­ne – serial w wie­lu przy­pad­kach sta­ra się nie oce­niać tych, któ­rzy te zja­wi­ska two­rzą, a czę­sto nawet poka­zu­je, że takie oso­by też w pewien spo­sób były ofia­ra­mi świa­ta, w któ­rym przy­szło im żyć.

Przy­kła­do­wo napraw­dę pięk­na i jed­no­cze­śnie zabaw­na jest sce­na z pierw­sze­go odcin­ka, w któ­rej Abi­ga­il wcho­dzi do klu­bu dla gen­tle­ma­nów. To spra­wia, że obec­ni w klu­bie męż­czyź­ni są nie tyle obu­rze­ni jej obec­no­ścią, co prze­ra­że­ni. Zupeł­nie, jak­by Fix była strasz­li­wą bestią, któ­ra chce ich pożreć.

Innym przy­kła­dem niech będą dwie sce­ny z odcin­ka, któ­ry ma miej­sce w Indiach. W jed­nej dowia­du­je­my się, że bry­tyj­ski żoł­nierz, któ­ry gnę­bi pew­ne­go Hin­du­sa, głę­bo­ko wie­rzy, że robi to w słusz­nej spra­wie, z patrio­tycz­ne­go obo­wiąz­ku, choć wca­le nie jest z tego powo­du szczę­śli­wy. W dru­giej nato­miast mamy fan­ta­stycz­ną poga­dan­kę Fog­ga z jed­ną z Hin­du­sek. Phi­le­as stwier­dza wte­dy z dumą, że Bry­tyj­czy­cy przy­wieź­li do Indii postęp, na co kobie­ta odpo­wia­da mu z roz­ba­wie­niem, że więk­szość z tych postę­po­wych, zachod­nich wyna­laz­ków, była w Indiach na dłu­go przed poja­wie­niem się Brytyjczyków.

Scen takich, jak te, któ­re opi­sa­łam wyżej, jest w seria­lu znacz­nie wię­cej. Wszyst­kie je łączy to, że ani przez moment nie pró­bu­ją one pouczać lub kar­cić za coś widza, tyl­ko skło­nić go do przemyśleń.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z Abernathym.

Przystojny, czarujący, rasista.

Z jednej strony rozumiem, że postacią Abernathy'ego twórcy W 80 dni dookoła świata chcieli pokazać, że zło czasem może wyglądać bardzo kusząco.

Z drugiej natomiast – jest to jedyna postać w serialu, która jest jednoznacznie negatywna i której nie sposób ocenić nawet odrobinę pozytywnie, spoglądając na nią przez pryzmat czasów, w których żyła. I to jest moim zdaniem dość niesprawiedliwe, bo choć owszem – niewolnictwo było złe, to ludzie, którzy je w tamtych czasach popierali, często byli przekonani, że ich pogląd jest słuszny i dobry.

Mam jed­nak do tej popraw­nej popraw­no­ści jed­no zastrze­że­nie. Otóż, choć boha­te­ro­wie seria­lu prze­mie­rza­ją cały świat, to wszę­dzie spo­ty­ka­ją ludzi o men­tal­no­ści bar­dzo zbli­żo­nej do tej naszej, euro­pej­skiej. Rozu­miem, że to mia­ło na celu poka­za­nie, że ci „inni” są tak napraw­dę bar­dzo podob­ni do nas. Moim zda­niem było to jed­nak pój­ście bar­dzo na skró­ty, bo dużo lepiej (ale zara­zem – trud­niej) było­by poka­zać, że nawet jeśli ktoś wyzna­je inne war­to­ści, niż my, to nie czy­ni go to gor­szym człowiekiem.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z Hinduską kobietą o bardzo europejskich rysach twarzy

Wspomniana przeze mnie „europeizacja” świata w serialu wiązała się także z tym, że w odcinkach, których akcja rozgrywała się w Indiach i w Hong Kongu niektórzy nie tylko mówili z perfekcyjnie brytyjskim akcentem, ale też mieli bardzo europejskie rysy twarzy.

* Kie­dy piszę popraw­ność poli­tycz­na mam na myśli sze­ro­kie zna­cze­nie tego zwro­tu. Cho­dzi o to, że w „pod­sta­wo­wej wer­sji” popraw­ność poli­tycz­na doty­czy uni­ka­nia obraź­li­wych okre­śleń doty­czą­cych czy­jejś płci, rasy lub wyzna­nia, nato­miast w szer­szym zna­cze­niu cho­dzi o te wszyst­kie rze­czy, któ­re ludzie mają na myśli, kie­dy maru­dzą o rety, zno­wu ta popraw­ność poli­tycz­na!

** Piszę „praw­dą”, bo podob­nie jak w wie­lu innych pro­duk­cjach kostiu­mo­wych, jest to praw­da zgod­na z ocze­ki­wa­nia­mi widza, a nie z praw­dzi­wą praw­dą historyczną.

Postaci historyczno-współczesne

Jed­nym z naj­więk­szych pro­ble­mów fil­mów, seria­li oraz ksią­żek histo­rycz­nych, jest to, że ich boha­te­ro­wie myślą i postę­pu­ją jak współ­cze­śni ludzie (na tę kwe­stię bar­dzo czę­sto zwra­ca uwa­gę cho­ciaż­by Zwierz Popkul­tu­ral­ny).

Nie jestem w tym tema­cie eks­pert­ką i nie potra­fię do koń­ca stwier­dzić, jak pod tym wzglę­dem wypa­da W 80 dni dooko­ła świa­ta. Wyda­je mi się jed­nak, że boha­te­ro­wie seria­lu balan­su­ją na gra­ni­cy bycia posta­cia­mi współ­cze­sny­mi i historycznymi.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z czytającym Foggiem.

Choć Fogg swoimi czynami wielokrotnie udowodnił, że jest człowiekiem o wielkim sercu, to gdybym dziś spotkała kogoś takiego jak on, to raczej bym się z nim nie zaprzyjaźniła, bo facet mimo wszystko był nadętym arystokratą.

Świet­nym przy­kła­dem jest tu Fogg i cho­ciaż­by spo­sób, w jaki trak­tu­je on Pas­se­par­to­ut. Z naszej XXI-wiecz­nej per­spek­ty­wy wie­le z zacho­wań Phi­le­asa może ucho­dzić za nie­sym­pa­tycz­nie, wynio­słe i po pro­stu wred­ne. Jed­nak dla żyją­ce­go w XIX wie­ku ary­sto­kra­ty taki spo­sób trak­to­wa­nia służ­by był jak naj­bar­dziej na miej­scu. Jed­nak pomi­mo tego, że zda­wa­łam sobie spra­wę z tych uwa­run­ko­wań histo­rycz­nych, to przez bar­dzo dłu­gi czas trud­no mi było Fog­ga cał­ko­wi­cie polu­bić. W czym z kolei nie ma nicze­go złe­go, bo wła­śnie dzię­ki temu serial poka­zy­wał, że men­tal­ność ludzi żyją­cych w XIX wie­ku była zupeł­nie inna od naszej.

Pełnowymiarowi bohaterowie

Bez wzglę­du na to, czy posta­ci w W 80 dni dooko­ła świa­ta zacho­wu­ją się w spo­sób wła­ści­wy dla cza­sów, z któ­rych pocho­dzą, czy też nie – na wiel­kie bra­wa zasłu­gu­je to, że wszyst­kie one zosta­ły świet­nie zagra­ne. I nawet, jeśli jakaś oso­ba poja­wia­ła się na ekra­nie tyl­ko na chwi­lę, przez co nie było nam dane bli­żej jej poznać, to i tak gra­ją­cy ją aktor lub aktor­ka, gesta­mi oraz mimi­ką nada­wał takiej oso­bie dodat­ko­wej głębi.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z panią z shotgunem.

Pani z shotgunem pojawiła się w zaledwie kilku scenach, ale jest to tak urocza postać, że chciałabym obejrzeć cały serial poświęcony jej przygodom!

I tak napraw­dę jedy­nym, kto mnie w tej kwe­stii roz­cza­ro­wał był… Ty Ten­nant (czy­li syn Davi­da Ten­nan­ta). Nie wyni­ka­ło to jed­nak z tego, że zagrał on swo­ją postać źle, tyl­ko po pro­stu – myśla­łam, że chło­pak wcie­li się w bar­dziej roz­bu­do­wa­ne­go boha­te­ra i będzie miał wię­cej cza­su ekra­no­we­go (w koń­cu mło­dy Ten­nant potra­fi grać, co udo­wod­nił cho­ciaż­by w Doom Patrol).

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z Ty'em Tennantem.

Oglądajcie ostatni odcinek serialu uważnie, bo jak mrugniecie w nieodpowiednim momencie, to możecie nawet nie zauważyć, że Ty Tennant tam był!

W przy­pad­ku trój­ki głów­nych boha­te­rów twór­cy seria­lu znów spi­sa­li się na medal. Każ­da z posta­ci ma cie­ka­wie przed­sta­wio­ny back­gro­und (prze­pra­szam, ale nie potra­fię tu zna­leźć dobre­go, pol­skie­go sło­wa). Naj­le­piej pod tym wzglę­dem wypa­da Pas­se­par­to­ut któ­ry, zanim wybrał się w podróż z Fog­giem, zwie­dził już z poło­wę świa­ta. Rów­nie cie­ka­wa jest histo­ria Phi­le­asa i powol­ne odkry­wa­nie tego, co tak napraw­dę pchnę­ło go do roz­po­czę­cia jego legen­dar­nej wypra­wy. Nie­ste­ty nie­co bla­do na tle swo­ich towa­rzy­szy pre­zen­tu­je się Abi­ga­il, jed­nak moż­na jej to wyba­czyć, bo to mło­da dziew­czy­na, więc nic dziw­ne­go, że nie może się pochwa­lić wie­lo­ma cie­ka­wy­mi doświad­cze­nia­mi życiowymi.

Rów­nie faj­ne jest to, że nasi boha­te­ro­wie nie są krysz­ta­ło­wi. Każ­dy z nich na któ­rymś eta­pie podró­ży popeł­nia jakieś błę­dy. Jed­no­cze­śnie wszy­scy uczą się i roz­wi­ja­ją, dzię­ki cze­mu pod koniec wypra­wy nie są do koń­ca tymi samy­mi oso­ba­mi, co na jej początku.

Wąsaty problem?

Ta część wpi­su jest dygre­sją doty­czą­cą Davi­da Ten­nan­ta. Ponie­waż nie kore­spon­du­je ona z resz­tą tek­stu, wsta­wi­łam ją w tym miej­scu, bo wypa­da ono mniej wię­cej pośrod­ku całe­go wpi­su. Jeśli nie inte­re­su­ją cię dywa­ga­cje na temat Ten­nan­ta, klik­nij TUTAJ, żeby prze­sko­czyć do dal­szej czę­ści recen­zji W 80 dni dooko­ła świa­ta.


Zacznij­my od drob­ne­go „rysu histo­rycz­ne­go”. W 2018 roku (jej, wła­śnie sobie uświa­do­mi­łam, że to było czte­ry lata temu! 😮 ) David Ten­nant zapu­ścił dość dużą (jak na nie­go) bro­dę. Nato­miast na począt­ku 2019 Geo­r­gia (czy­li żona Ten­nan­ta) umie­ści­ła na swo­im Insta­gra­mie zdję­cie Davi­da bez bro­dy, za to z wąsem.

Ten­nan­to­wy fan­dom jęk­nął wte­dy z prze­ra­że­niem, że David i wąs do sie­bie nie pasu­ją, i że nie chcą, by kolej­na postać, w któ­rą wcie­li się szkoc­ki aktor, była wąsata.

Ja jed­nak się wte­dy nie mar­twi­łam, z dwóch powo­dów. Po pierw­sze opis, jaki pod zdję­ciem umie­ści­ła Geo­r­gia oraz nie­zbyt pro­sty kształt wąsa wska­zy­wa­ły na to, że wąs był pry­wat­nym wygłu­pem Davi­da, a nie ofi­cjal­ną, przy­go­to­wa­ną przez pro­fe­sjo­nal­ne­go goli­bro­dę, sty­li­za­cją akto­ra do nowej roli. Po dru­gie mnie wąs Ten­nan­ta nie odrzu­cał, tyl­ko intry­go­wał i stwier­dzi­łam, że faj­nie było­by zoba­czyć szkoc­kie­go akto­ra w roli, któ­ra zry­wa­ła­by z jego typo­wym, nie­wą­sa­tym wizerunkiem.

Jak się potem oka­za­ło – w pierw­szym punk­cie mia­łam rację, bo wąs Ten­nan­ta znik­nął rów­nie szyb­ko, jak się poja­wił, a w dru­gim – moje życze­nie zosta­ło speł­nio­ne! ︎:)

Zasta­na­wia mnie jed­nak, co było pierw­sze: David w roli Fog­ga, czy wąs? Inny­mi sło­wy, czy Ten­nant w chwi­li, w któ­rej Geo­r­gia robi­ła mu zdję­cie z wąsem, wie­dział już, że zagra legen­dar­ne­go podróż­ni­ka (albo czy zaopa­trzył się w wąs, żeby lepiej wypaść przy prze­słu­cha­niu do roli)? Czy było raczej tak, że ktoś z eki­py, któ­ra dopie­ro pla­no­wa­ła nakrę­cić W 80 dni dooko­ła świa­ta, zoba­czył w inter­ne­cie zdję­cie wąsa­te­go Ten­nan­ta i stwier­dził „wła­śnie zna­la­złem ide­al­ne­go akto­ra do roli Fogga!”.

I to, wbrew pozo­rom, nie jest wca­le głu­pie pyta­nie. Zwłasz­cza, że gdy­by ta dru­ga odpo­wiedź oka­za­ła się pra­wi­dło­wa, to była­by to już dru­ga sytu­acja, w któ­rej Ten­nant dostał jakąś rolę w wyni­ku swo­ich wygłu­pów. Za pierw­szym razem coś takie­go mia­ło miej­sce, kie­dy Ten­nant, pod­czas wystę­pu w seria­lu doku­men­tal­nym Who Do You Think You Are?* wziął do ręki czy­jąś czasz­kę**. Szczę­śli­wy zbieg oko­licz­no­ści spra­wił, że ten odci­nek Who Do You Think You Are? obej­rzał reży­ser teatral­ny, któ­ry wła­śnie szu­kał kogoś do roli Ham­le­ta, i któ­ry po zoba­cze­niu Ten­nan­ta z czasz­ką stwier­dził, że David ide­al­nie by się do gra­nia tej posta­ci nadawał.

Kadr z „Who Do You Think You Are” z Davidem Tennantem, który trzyma w dłoni czaszkę.

W Polsce za podobny wygłup Tennant pewnie trafiłby do więzienia za bezczeszczenie grobów.

Na szczęście Brytyjczycy są dużo bardziej wyrozumiali i zamiast tego „zesłali” Tennanta na deski teatru, do roli Hamleta.

źródło: kadr z Who Do You Think You Are

Wróć­my jed­nak do Ten­nan­ta i jego wąsa. Jak się oka­za­ło, ten dru­gi wca­le nie jest taki strasz­ny i w W 80 dni dooko­ła świa­ta Davi­do­wi było z tym wąsem cał­kiem do twarzy.

Pro­ble­mem jest coś innego.

Mówi się, że face­ci (a zwłasz­cza akto­rzy) są jak wino – im star­si, tym lep­si. Mało kto wspo­mi­na nato­miast o tym, że podob­nie, jak chłop­cy w wie­ku nasto­let­nim prze­cho­dzą muta­cję gło­su, tak samo pano­wie w śred­nim wie­ku (a zwłasz­cza akto­rzy) muszą przejść przez nie­ko­rzyst­ny okres przej­ścio­wy, kie­dy już nie wyglą­da­ją, jak mło­de bóstwa, i jesz­cze nie są – że się tak poetyc­ko wyra­żę – pokry­ci szla­chet­ną paty­ną siwizny.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z atrakcyjnie wyglądającym Tennantem.

Zdjęcia do W 80 dni dookoła świata zaczęły się latem 2019 roku i w wyniku pandemii zostały przerwane w marcu 2020. Reszta serialu była kręcona od września 2020 do lutego 2021.

I choć zwykły widz raczej nie zwróci na to uwagi, to moje upierdliwe oczy w wielu miejscach dostrzegały, które sceny były kręcone przed pandemią, bo Tennant wyglądał na nich bardzo przyjemnie dla oka…

Ten­nant w tej chwi­li prze­cho­dzi przez taki wła­śnie okres przej­ścio­wy. Maki­jaż z każ­dym dniem gorzej masku­je jego zmarszcz­ki, ale aktor wciąż, upar­cie, gry­wa role trzy­dzie­sto-czter­dzie­sto lat­ków, choć te coraz mniej do nie­go pasu­ją. Nato­miast fani dostrze­ga­ją coraz więk­szą róż­ni­cę pomię­dzy tym, jak Ten­nant wyglą­da teraz i jak pre­zen­to­wał się kie­dyś. Dodat­ko­wo prze­mysł fil­mo­wy nie do koń­ca ma pomysł na akto­rów w tym przej­ścio­wym okre­sie, bo są oni za sta­rzy na to, by grać aman­tów, i za mło­dzi na role dziad­ków***.

Dobra wia­do­mość jest taka, że ten okres przej­ścio­wy jest – no wła­śnie – przej­ścio­wy i wie­lu akto­rom po jego zakoń­cze­niu uda­je się roz­wi­nąć skrzy­dła. Zła nato­miast, że okres ten może trwać kil­ka, a nawet kil­ka­na­ście lat i nie­ste­ty wie­lu gwiaz­dom nigdy nie uda­je się potem ponow­nie zabłysnąć.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z mizernie wyglądającym Tennantem.

…a które powstawały po lockdownie, i na których David wyglądał znacznie mizerniej.

Jak ten okres przej­ścio­wy będzie prze­bie­gał w przy­pad­ku Ten­nan­ta? Oczy­wi­ście nie umiem odpo­wie­dzieć na to pyta­nie, ale na obec­ną chwi­lę wyda­je mi się, że roko­wa­nia są dobre. Przede wszyst­kim aktor cią­gle gry­wa cie­ka­we role w dobrych pro­duk­cjach, więc jak na razie jego karie­rze raczej nie gro­zi sta­gna­cja. Poza tym wyda­je mi się, że aktor zmi­zer­niał nie tyl­ko z powo­du swo­je­go wie­ku, ale przede wszyst­kim w wyni­ku stre­sów zwią­za­nych z pan­de­mią****, więc jeśli tego typu pro­ble­my prze­sta­ną mu dawać w kość, to może pozy­tyw­nie odbi­je się to na jego wyglądzie?

No dobrze, to wszyst­ko, jeśli cho­dzi o moje dyr­dy­ma­le­nie na temat Ten­nan­ta i jego wąsa w W 80 dni dooko­ła świa­ta. Pora wró­cić do wła­ści­we­go tema­tu dzi­siej­sze­go wpisu!

* W Pol­sce mie­li­śmy swo­ją wer­sję tego seria­lu i cho­dzi­ło w nim o to, że sław­ni ludzie odkry­wa­li swo­ją genealogię.

** Czasz­ka była praw­dzi­wa i pocho­dzi­ła ze sta­no­wi­ska arche­olo­gicz­ne­go, więc jeśli kie­dyś będzie­cie mie­li przy­jem­ność spo­tkać Ten­nan­ta oso­bi­ście, to nie zabie­raj­cie go do muze­ów lub w inne, podob­ne miej­sca, bo aktor ewi­dent­nie jest takim typem czło­wie­ka, któ­ry musi dotknąć każ­de­go eksponatu.

*** Tak, wiem, że ten pro­blem doty­czy tak­że akto­rek i je doty­ka nawet bar­dziej, niż akto­rów. Jed­nak ta część Dyr­dy­ma­ła jest poświę­co­na Ten­nan­to­wi, więc skup­my się na nim, dobrze? ︎;)

**** Sko­ro domo­we naucza­nie jed­ne­go lub dwój­ki dzie­ci może być pro­ble­ma­tycz­ne, to pomy­śl­cie, jak trud­ne musia­ło to być dla Ten­nan­ta, któ­ry tych dzie­ci ma aż piątkę!

Zbilansowana fabuła

Naj­wyż­szy czas odpo­wie­dzieć na chy­ba naj­istot­niej­sze pyta­nie, czy­li czy przed­sta­wio­na w seria­lu histo­ria jest wcią­ga­ją­ca. Odpo­wiem od razu – jak naj­bar­dziej TAK!

Co cie­ka­we, choć W 80 dni dooko­ła świa­ta posia­da wie­le wąt­ków przy­go­do­wych, to nie bra­ku­je tam też ele­men­tów obyczajowych.

Już sam punkt wyj­ścia jest zupeł­nie inny, niż się spo­dzie­wa­łam. Fog­ga do odby­cia jego podró­ży popy­cha bowiem to, że pew­ne­go dnia dosta­je pocz­tów­kę ze zdję­ciem zega­ra i napi­sa­nym jed­nym sło­wem: „tchórz”. Potem dowia­du­je­my się, że nasz boha­ter rze­czy­wi­ście nie jest spe­cjal­nie odważ­ny, a przy oka­zji, iż jest to też czło­wiek moc­no zamknię­ty w sobie i nie do koń­ca sza­no­wa­ny przez innych. Jego dekla­ra­cja, że okrą­ży świat w osiem­dzie­siąt dni, jest więc aktem despe­ra­cji – czymś, czym Phi­le­as sta­ra się udo­wod­nić zarów­no innym, jak i sobie, że nie jest cał­ko­wi­cie nieudolny.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” ze smutnym Foggiem.

Powiem szczerze: David Tennant nie tworzy w tym serialu wybitnej i oscarowej kreacji aktorskiej. Wątpię jednak, czy znalazłby się inny aktor, który umiałby tak dobrze, jak on pokazać, jakie emocje i myśli targają Foggiem.

W kolej­nych odcin­kach dowia­du­je­my się więk­szej ilo­ści infor­ma­cji o Fog­gu i znów – histo­ria jego życia jest raczej przy­gnę­bia­ją­ca. Nato­miast roz­wią­za­nie wąt­ku z pocz­tów­ką, choć nie jest cał­ko­wi­cie smut­ne, nie koń­czy się też hap­py endem. Nie jest to w żad­nym wypad­ku wada seria­lu. Wręcz prze­ciw­nie – mi się takie nie­kon­wen­cjo­nal­ne, słod­ko-gorz­kie zakoń­cze­nie bar­dzo podo­ba­ło. Nie­mniej, jeśli spo­dzie­wa­cie się po W 80 dni dooko­ła świa­ta pro­duk­cji cał­ko­wi­cie bez­tro­skiej, to przy­go­tuj­cie się na to, że nie wszyst­ko tam takie będzie.

Nie myśl­cie jed­nak, że serial jest pro­duk­cją cał­ko­wi­cie smut­ną. W tytu­le Dyr­dy­ma­ła uży­łam sło­wa Allons-y i jeśli sko­ja­rzy­ło się wam ono z Dzie­sią­tym Dok­to­rem, to o to mi wła­śnie cho­dzi­ło. Bo widzi­cie – W 80 dni dooko­ła świa­ta pod wzglę­dem emo­cji bar­dzo przy­po­mi­na Dok­to­ra Who z cza­sów Rus­sel­la T. Davie­sa. Oby­dwa seria­le rów­nie zręcz­nie prze­pla­ta­ją ze sobą weso­łe i dyna­micz­ne sce­ny z taki­mi bar­dziej spo­koj­ny­mi i smut­ny­mi. A taki rol­ler­co­aster spra­wia, że wszyst­kie te emo­cje wybrzmie­wa­ją moc­niej, a samą pro­duk­cję napraw­dę świet­nie się ogląda.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z Foggiem, który macha ołówkiem, jak Dziesiąty Doktor Śrubokrętem Sonicznym.

Nie wiem, czy sama wpadłam na to, o czym zaraz powiem, czy może gdzieś to już wcześniej słyszałam, ale wyleciało mi to z pamięci i zostało jedynie w podświadomości, i teraz z niej wypłynęło. W każdym razie, podczas oglądania Tennanta w W 80 dni dookoła świata zdałam sobie sprawę z tego, że aktorzy są trochę, jak fortepiany.

Fortepian posiada bowiem pewną, ograniczoną liczbę klawiszy. Podobnie jest z aktorem, który ma w swoim arsenale skończoną ilość min oraz gestów. I jeśli śledzi się czyjś dorobek aktorski dostatecznie długo, to w pewnym momencie odkrywa się, że zna się już każdy uśmiech, spojrzenie, uniesienie brwi, grymas, czy wzruszenie ramion, jakie dany aktor potrafi zagrać.

Na szczęście do fortepianów pisane są zapisy nutowe, które z tej skończonej ilości klawiszy potrafią wyciągnąć nieskończoną ilość muzycznych kompozycji. W przypadku aktorów ich nutami są scenariusze.

Mało tego, te nuty na fortepianie ktoś musi jeszcze umieć zagrać, a utalentowany muzyk potrafi sprawić, że nawet najbardziej znane melodie w jego wykonaniu będą miały nowe, niepowtarzalne brzmienie. W przypadku filmów i seriali takim muzykiem jest reżyser.

Piszę o tym, bo reżyserzy W 80 dni dookoła świata umieli naprawdę dobrze „zagrać” na Tennancie. I to do tego stopnia, że choć momentami David prezentował niemal ten sam zestaw min i gestów, co w Doktorze Who, to ani przez moment nie miałam wątpliwości, że oglądam Fogga, a nie Doktora.

Muszę jed­nak dodać, że podob­nie, jak w Dok­to­rze Who tutaj też cza­sem nie wszyst­ko jest ide­al­ne. I o ile w Dok­to­rze pro­ble­mem czę­sto była zbyt duża kiczo­wa­tość pew­nych ele­men­tów, tak tutaj kil­ka scen wyda­wa­ła mi się nie­po­trzeb­nie roz­bu­do­wa­na, przez co sta­wa­ła się nużą­ca. Przy­kła­do­wo pomysł na sce­nę z Pas­se­par­to­ut-zło­dzie­jem był w porząd­ku. Jed­nak sce­na ta była za dłu­ga i pod koniec, zamiast śmie­szyć – nużyła.

Na szczę­ście takich nie­po­trzeb­nie prze­cią­gnię­tych momen­tów było zale­d­wie kil­ka i poza nimi dyna­mi­ka w seria­lu była dobrze zbilansowana.

Subiektywne, gorzkie żale

W 80 dni dooko­ła świa­ta jest dzie­łem nie­mal pozba­wio­nym wad. Jest jed­nak w tym seria­lu kil­ka rze­czy, któ­re moim zda­niem mogły­by zostać roze­gra­ne lepiej. Przy czym – co istot­ne – nie są to typo­we błę­dy, tyl­ko bar­dziej moje cze­pia­nie się o dziu­rę w całym.

Zacznij­my od tego, że w trak­cie swo­jej podró­ży boha­te­ro­wie seria­lu spo­tka­li kil­ka histo­rycz­nych posta­ci i byli świad­ka­mi przy­naj­mniej jed­ne­go, histo­rycz­ne­go wyda­rze­nia. To mi się bar­dzo podo­ba­ło, ale bra­ko­wa­ło mi po każ­dym takim odcin­ku krót­kiej not­ki na temat tego, że dane zda­rze­nie lub oso­ba ist­nia­ła napraw­dę. Wie­cie, mam tu na myśli takie infor­ma­cje, jakie poja­wia­ją się pod koniec fil­mów i seria­li na „fak­tach autentycznych”.

Co cie­ka­we, infor­ma­cje na temat wspo­mnia­nych ludzi lub wyda­rzeń poja­wia­ły się, ale tyl­ko w social mediach W 80 dni dooko­ła świa­ta, w ramach mate­ria­łów pro­mo­cyj­nych. A to wiel­ka szko­da, bo prze­cież w takie miej­sca nie zaglą­da każ­dy widz, a krót­ką infor­ma­cję (któ­ra na pew­no zachę­ci­ła­by część osób do zer­k­nię­cia do Wiki­pe­dii w celu zgłę­bie­nia tema­tu) na koń­cu każ­de­go odcin­ka zauwa­żył­by pra­wie każdy.

Dru­gą rze­czą, któ­ra moc­no mnie roz­draż­ni­ła, było w pew­nym sen­sie prze­sła­nie W 80 dni dooko­ła świa­ta. To zna­czy faj­nie, że serial mówił, iż nie nale­ży bać się życia, że nie wol­no słu­chać ludzi, któ­rzy w nas nie wie­rzą, i że nigdy nie jest za póź­no na wyj­ście ze swo­jej stre­fy kom­for­tu. Prze­szka­dza­ło mi jed­nak to, że wszyst­kie te mora­ły były pra­wio­ne w kon­tek­ście Fog­ga, któ­ry nie musiał się mie­rzyć z jed­nym z naj­więk­szych pro­ble­mów współ­cze­snych (i nie tyl­ko współ­cze­snych) ludzi, jakim jest brak pieniędzy.

Byłam napraw­dę wście­kła i zara­zem smut­na za każ­dym razem, kie­dy W 80 dni dooko­ła świa­ta ser­wo­wa­ło mi swo­je prze­sła­nie, bo mia­łam wte­dy ocho­tę krzyk­nąć w stro­nę ekra­nu: „Tak, wiem, że nie nale­ży odkła­dać swo­je­go życia na póź­niej, ale ja nie robię tego ze stra­chu, tyl­ko przez to, że NIE MAM PIE­NIĘ­DZY na speł­nia­nie swo­ich marzeń i prze­ży­wa­nie takich przy­gód, jakie bym chciała!!!”

Co wię­cej, choć wiem, że sce­na­riusz i pierw­sze zdję­cia do W 80 dni dooko­ła świa­ta zaczę­ły się jesz­cze przed pan­de­mią, to tro­chę nie w porząd­ku wyda­je mi się to, że serial mówi „nie odkła­daj życia na póź­niej, wyjdź z domu i speł­niaj marze­nia” teraz, kie­dy więk­szość ludzi zosta­ła w domu i odło­ży­ła na póź­niej speł­nia­nie swo­ich marzeń, wła­śnie z powo­du Covid-19.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” z pocztówką z napisem „tchórz”.

Nie boję się życia tak, jak Fogg. Po prostu nie jestem bogaczem tak, jak on.

Kolej­na, tym razem mega-subiek­tyw­na spra­wa. Nie­raz piszę, że są fil­my i seria­le, w przy­pad­ku któ­rych widać, że ich twór­cy wło­ży­li w pro­duk­cję masę ser­ca, że chcie­li opo­wie­dzieć histo­rię, któ­ra dla nich samych jest waż­na. Takie dzie­ła czę­sto nie są do koń­ca ide­al­ne i mogą nie spodo­bać się wszyst­kim, ale jeśli już przy­pad­ną nam do gustu, to zako­cha­my się w nich na zabój.

W 80 dni dooko­ła świa­ta, choć jest seria­lem dopię­tym na ostat­ni guzik, to jed­no­cze­śnie bra­ku­je mu „tego cze­goś”. Pro­duk­cja spra­wia wra­że­nie chłod­no wykal­ku­lo­wa­nej. Jej oglą­da­nie owszem, wywo­łu­je emo­cje, ale jed­no­cze­śnie twór­cy seria­lu nigdzie nie pró­bo­wa­li ryzy­ko­wać, poka­zać cze­goś, co mogło­by się nie spodo­bać wszyst­kim widzom.

Znów: porów­naj­cie sobie W 80 dni dooko­ła świa­taDok­to­rem Who albo Dobrym ome­nem. Te dwie wymie­nio­ne prze­ze mnie pro­duk­cje z Ten­nan­tem mia­ły wie­le wad, ale posia­da­ły ten trud­ny do zde­fi­nio­wa­nia ele­ment, któ­ry spra­wiał, że jeśli mamy podob­ną wraż­li­wość jak twór­cy tych seria­li, to nie będzie­my w sta­nie przejść obok tych dzieł obo­jęt­nie. Czy pod­czas oglą­da­nia W 80 dni dooko­ła świa­ta moż­na poczuć coś podob­ne­go? Mnie się to nie­ste­ty nie udało.

Kadr z „W 80 dni dookoła świata” ze stroną z notesu Fogga, na której znajdują się matematyczne obliczenia.

Nie wiem, ile jest w tym prawdy, a ile mitu, ale mówi się, że seriale Netflixa są pisane pod algorytm. Chodzi o to, że analizowane jest, jak wyglądają statystyki oglądania innych seriali na platformie i potem, na podstawie tego, daje się twórcom nowych seriali wytyczne typu „w połowie trzeciego odcinka powinna się pojawić scena pościgu, bo to o 87% zwiększy szanse na to, że widzowie będą oglądać serial dalej”.

Podczas seansu W 80 dni dookoła świata niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że pewne elementy serialu pojawiły się w nim w wyniku podobnych obliczeń.

I na koniec bar­dzo głu­pia spra­wa, czy­li zakoń­cze­nie. A dokład­niej: ostat­nie uję­cie w seria­lu. Mamy w nim trój­kę boha­te­rów, któ­rzy idą razem przed sie­bie, w stro­nę kame­ry. Pośrod­ku idzie Fogg, więc kame­ra powo­li sku­pia się coraz bar­dziej na nim.

Takie uję­cie moż­na było skoń­czyć na wie­le róż­nych spo­so­bów. Kame­ra mogła na koń­cu skie­ro­wać się ku nie­bu lub odwrot­nie – poka­zać bruk pod sto­pa­mi boha­te­rów. Sama zde­cy­do­wa­ła­bym się na to dru­gie roz­wią­za­nie, bo to faj­nie (choć może nie­co łopa­to­lo­gicz­nie) nawią­za­ło­by do tego, o czym będzie opo­wia­dać dru­gi sezon seria­lu (bo tak, są pla­ny na jego nakręcenie!).

Tak się nie sta­ło i kame­ra cią­gle, upar­cie, zbli­ża­ła się do Fog­ga (lub gwo­li ści­sło­ści: Fogg szedł w stro­nę kame­ry). Patrzy­łam więc na to i myśla­łam sobie: „spo­koj­nie, kame­ra na pew­no zatrzy­ma się na klat­ce pier­sio­wej Ten­nan­ta”. Szyb­ko jed­nak oka­za­ło się, że „tra­jek­to­ria” kame­ry jest skie­ro­wa­na w inne miej­sce. „Ej, oni sobie chy­ba jaja robią!” – pomy­śla­łam, licząc na to, że obraz zaciem­ni się wcze­śniej, zanim kame­ra dotrze do celu. Jed­nak nie – nie zaciem­nił się.

I tym spo­so­bem ostat­nie uję­cie W 80 dni dooko­ła świa­ta, ku moje­mu jed­no­cze­sne­mu roz­ba­wie­niu i zaże­no­wa­niu skoń­czy­ło się na… kro­czu Ten­nan­ta. Nie żar­tu­ję, zobacz­cie sami!

Telewizja na kinowym poziomie

Napi­sa­łam wyżej, że W 80 dni dooko­ła świa­ta jest nie­co za bar­dzo wykal­ku­lo­wa­ne i przez to tro­chę bez ser­ca, ale – co pod­kre­ślę jesz­cze raz – to tyl­ko moja, subiek­tyw­na opi­nia. Nato­miast obiek­tyw­nie rzecz bio­rąc – jest to napraw­dę porząd­ny i wart obej­rze­nia serial.

Poza faj­ną fabu­łą i bar­dzo dobrym aktor­stwem, na każ­dym kro­ku widać, że w trak­cie krę­ce­nia na niczym nie oszczę­dza­no. W obsa­dzie, poza Ten­nan­tem, poja­wia się wie­le zna­nych twa­rzy. Stro­je, deko­ra­cje, loka­li­za­cje i zdję­cia są pięk­ne. Efek­ty spe­cjal­ne takie, w naj­lep­szym wyda­niu, czy­li zupeł­nie nie­do­strze­gal­ne. A za ścież­kę dźwię­ko­wą odpo­wia­da mię­dzy inny­mi Hans Zim­mer i jest to muzy­ka, któ­ra zarów­no w seria­lu, jak i poza nim – brzmi bar­dzo dobrze!

Inny­mi sło­wy, jeśli liczy się dla was nie tyl­ko treść, ale tak­że for­ma, to W 80 dni dooko­ła świa­ta powin­no się wam spodo­bać. I nie jest to tyl­ko moje zda­nie, bo serial zebrał masę pozy­tyw­nych recen­zji. I wypadł tak dobrze, że zde­cy­do­wa­no się nakrę­cić dru­gi sezon.

Nie mar­tw­cie się jed­nak! Ostat­ni odci­nek pierw­szej serii nie koń­czy się clif­fhan­ge­rem. Całość jest jed­ną, spój­ną, zamknię­tą histo­rią. Po pro­stu twór­cy seria­lu stwier­dzi­li, że wypra­wią Fog­ga, Fix i Pas­se­par­to­ut w jesz­cze jed­ną podróż – tym razem taką, do wnę­trza Zie­mi! I ja już nie mogę się docze­kać tej nowej wyprawy!

Nie bądź pirat!

Zobacz na Upflix, gdzie obejrzeć omawianą produckję legalnie!

o ile nie zosta­ło stwier­dzo­ne ina­czej, zdję­cia ilu­stru­ją­ce wpis są kadra­mi z seria­lu Aro­und the World in 80 Days