Alexas Fotos – #stayhome

Przez jakiś czas ogra­ni­cza­łam moją aktyw­ność w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Powód był pro­sty: nie do koń­ca wie­dzia­łam, jak zacho­wy­wać się w cza­sach glo­bal­nej pan­de­mii. Czy powin­nam pod­no­sić innych na duchu dzie­ląc się śmiesz­ny­mi mema­mi? A co, jeśli nie wypa­da­ło żar­to­wać i nale­ża­ło z peł­ną powa­gą udo­stęp­niać róż­ne­go typu przy­dat­ne infor­ma­cje na temat COVID-19? Dopie­ro nie­daw­no zde­cy­do­wa­łam się na to, by kwe­stię koro­na­wi­ru­sa zacząć igno­ro­wać na face­bo­oko­wej gru­pie Hoł­ko­ła­ków i publi­ko­wać na niej to, co zwy­kle. Tyl­ko, czy nie­któ­rzy z was nie odbie­ra­ją takiej posta­wy, jako cze­goś niewłaściwego?

Bar­dzo dłu­go zasta­na­wia­łam się też nad tym, czy napi­sać tego Dyr­dy­ma­ła. I jak widzi­cie – stwier­dzi­łam, że jed­nak to zro­bię. Bo choć wiem, że obec­nej sytu­acji nie nale­ży baga­te­li­zo­wać i napraw­dę mar­twi mnie, co przy­nie­sie przy­szłość, to jed­no­cze­śnie ta glo­bal­na kwa­ran­tan­na ma masę plu­sów, któ­rych wie­lu ludzi zda­je się zupeł­nie nie dostrze­gać. Dla­te­go w dzi­siej­szym wpi­sie posta­no­wi­łam przed­sta­wić wam zale­ty epi­de­mii (nawet takie oczy­wi­ste, o któ­rych być może czy­ta­li­ście już w innych miejscach).

Technologiczny skok naprzód

Pomy­śl­cie przez moment, co by było, gdy­by COVID-19 zaata­ko­wał nas dzie­sięć, dwa­dzie­ścia lat temu. W cza­sach, kie­dy inter­net dopie­ro racz­ko­wał, ser­wi­sy stre­amin­go­we były nie­moż­li­wym do zre­ali­zo­wa­nia marze­niem fanów popkul­tu­ry (bo wiel­kie wytwór­nie upar­cie sto­po­wa­ły tego typu pomy­sły), kasy samo­ob­słu­go­we zna­li­śmy tyl­ko z futu­ry­stycz­nych fil­mów, a o pacz­ko­ma­tach nikt nie sły­szał. I chy­ba tyl­ko wide­oro­zmo­wy były czymś na wycią­gnię­cie ręki.

Jak widzi­cie, w obec­nej chwi­li, tech­no­lo­gicz­nie jeste­śmy na epi­de­mię przygotowani.


Na wstę­pie napi­sa­łam, że mar­twi mnie to, co przy­nie­sie przy­szłość. Ale jed­no­cze­śnie pomy­śl­cie, jakie mogą być pozy­tyw­ne, tech­no­lo­gicz­ne następ­stwa tej epidemii.


Znam masę ludzi, któ­rzy teo­re­tycz­nie od daw­na wie­le swo­ich obo­wiąz­ków zawo­do­wych mogli wyko­ny­wać zdal­nie, ale prak­tycz­nie nie mie­li takiej moż­li­wo­ści z jed­ne­go pro­ste­go powo­du: ich sze­fo­wie nie zga­dza­li się na takie roz­wią­za­nie, BO NIE. Potrze­bo­wa­li, by pra­cow­nik każ­de­go dnia oso­bi­ście pod­pi­sy­wał się na papie­ro­wej liście obec­no­ści i fizycz­nie prze­by­wał w miej­scu pra­cy (bo ducho­wo, to cza­sem róż­nie bywa). I było dla nich nie­po­ję­te, że czło­wiek, sie­dząc w domu, może pracować.

Tym­cza­sem koniecz­ność kwa­ran­tan­ny poka­za­ła, że pra­cow­ni­cy pod­czas pra­cy zdal­nej nie tyl­ko potra­fią wyko­ny­wać swo­je obo­wiąz­ki, ale też – oka­za­ło się, że nie­któ­rzy z nich robią to wydaj­niej, niż w „nor­mal­nym” try­bie. Przy­kła­do­wo agen­ci ubez­pie­cze­nio­wi dzię­ki temu, że prze­sta­li tra­cić czas na dojaz­dy do klien­tów – mogą w cią­gu dnia, przy pomo­cy wide­oro­zmo­wy – prze­pro­wa­dzić więk­szą ilość spotkań.

Andrzej Rysuje – Topik garniturowy

Dzisiejszy wpis będzie ilustrowany śmiesznymi obrazkami związanymi z koronawirusem.

źródło obrazka: Andrzej Rysuje

Nie wiem co praw­da, jak w obec­nej chwi­li wyglą­da zdal­ne naucza­nie (zarów­no w szko­łach, jak i na uni­wer­sy­te­tach) i czy speł­nia swo­ją rolę. Wyda­je mi się jed­nak, że przy­naj­mniej część z mecha­ni­zmów i narzę­dzi, któ­re zaczę­to w tym celu sto­so­wać – przyj­mie się na sta­łe. I w przy­szło­ści pomo­że kształ­cić się dzie­cia­kom, któ­re z róż­nych powo­dów nie mogą fizycz­nie poja­wiać się na zaję­ciach lekcyjnych.


Wróć­my jesz­cze na moment do pacz­ko­ma­tów i kas samo­ob­słu­go­wych. Nie wiem, czy oso­by odpo­wie­dzial­ne za wdra­ża­nie i roz­wój roz­wią­zań tego typu mają szkla­ne kule lub korzy­sta­ją z usług wróż­bi­tów, ale odno­szę wra­że­nie, że oni wie­dzie­li, że coś wisi w powie­trzu i nale­ży się na to przy­go­to­wać. W koń­cu wie­le sie­ci super­mar­ke­tów dopie­ro nie­daw­no zamon­to­wa­ła u sie­bie kasy samo­ob­słu­go­we (w mojej oko­li­cy takie roz­wią­za­nie poja­wi­ło się jesie­nią), a w pacz­ko­ma­tach nie­speł­na kil­ka mie­się­cy temu uru­cho­mio­no moż­li­wość zdal­ne­go (i tym samym bez­do­ty­ko­we­go) otwie­ra­nia skrzyn­ki wła­snym tele­fo­nem. Do tego dodaj­my ban­ki, któ­re na wio­snę pla­no­wa­ły zwięk­szyć kwo­tę zbli­że­nio­wych trans­ak­cji kar­tą, przy któ­rych nie trze­ba poda­wać PINu, i któ­re za spra­wą koro­na­wi­ru­sa – umoż­li­wi­ły to nie­co wcześniej.


Roz­ma­wia­łam ostat­nio z przy­ja­cie­lem (spo­koj­nie – tyl­ko przez tele­fon!) i dość słusz­nie zauwa­żył on, że dzię­ki COVID-19 ludz­kość w koń­cu wkro­czy w XXI wiek. Cał­ko­wi­cie się z tym stwier­dze­niem zga­dzam i mam nadzie­ję, że obec­na sytu­acja spra­wi, że wie­lu ludzi prze­ko­na się do pra­cy zdal­nej oraz innych opi­sa­nych prze­ze mnie tech­no­lo­gii i kie­dy kwa­ran­tan­na dobie­gnie koń­ca – nie prze­sta­ną z nich korzystać.

Ziemia może odetchnąć

Praw­do­po­dob­nie sły­sze­li­ście o tym, że za spra­wą glo­bal­nej kwa­ran­tan­ny przy­ro­da na całym świe­cie odży­ła. Dzię­ki temu, że zamarł ruch tury­stycz­ny, w oko­li­cach Wene­cji poja­wi­ły się del­fi­ny, na tro­pi­kal­nych pla­żach zaczę­ły wylę­gać żół­wie mor­skie, a na zako­piań­skiej Rów­ni Kru­po­wej pasą się sar­ny. A ogra­ni­cze­nie pro­duk­cji oraz trans­por­tu przy­czy­ni­ło się do zmniej­sze­nia emi­sji dwu­tlen­ku węgla.

Co praw­da nie­któ­re z tych infor­ma­cji to fake-new­sy, ale nawet, jeśli tyl­ko uła­mek z nich jest praw­dzi­wy – moim zda­niem jest się z cze­go cieszyć.


Poza tym – choć w tym wypad­ku nie znam sta­ty­styk i moc­no gdy­bam – podej­rze­wam, że zmniej­szy­ło się też glo­bal­ne zuży­cie wody. W koń­cu jeśli ludzie sie­dzą w domach w dre­sach lub piża­mach to auto­ma­tycz­nie mają mniej rze­czy do pra­nia. I do tego – być może! – rza­dziej korzy­sta­ją na przy­kład z prysznica.

Przy czym nie chcę, żeby to, co napi­sa­łam wyżej brzmia­ło tak, jak­bym ja była bru­da­sem. Ale przy­znam się wam szcze­rze, że sama za spra­wą kwa­ran­tan­ny nie myję codzien­nie wło­sów (bo prze­cież nikt poza mną nie zoba­czy, że są prze­tłusz­czo­ne) i noszę tą samą koszul­kę przez dwa dni z rzę­du. Czy­li nie są to rze­czy bar­dzo nie­hi­gie­nicz­ne, ale jed­no­cze­śnie – jeśli podob­ne, drob­ne odstęp­stwa od regu­ły sto­su­je teraz wie­lu ludzi na świe­cie – w ska­li glo­bal­nej może to mieć gigan­tycz­ne zna­cze­nie dla środowiska.

Chata Wuja Freda – Maseczka

Niestety pod pewnymi względami epidemia nie służy środowisku – przykładowo ilość foliowych, silikonowych i gumowych rękawiczek, jakie w ostatnim czasie zużyli (a co za tym idzie – wyrzucili do kosza) ludzie na całym świecie, jest gigantyczna.

źródło obrazka: Chata Wuja Freda

Moc­no trzy­mam też kciu­ki za to, by przy­naj­mniej część pozy­tyw­nych zmian, jakie wywo­łał COVID-19 – utrzy­ma­ły się moż­li­wie jak naj­dłu­żej. Przy­kła­do­wo w obec­nej chwi­li wie­le osób zde­cy­do­wa­ło się na dojeż­dża­nie do pra­cy rowe­rem. I kto wie – może część z nich nie roz­sta­nie się z tym środ­kiem trans­por­tu, kie­dy epi­de­mia minie?


I jesz­cze słów­ko na temat tury­sty­ki. Przy czym, zanim powiem, o co mi cho­dzi, chcę pod­kre­ślić, że w tym tema­cie nie jestem eks­per­tem i całe zagad­nie­nie postrze­gam z per­spek­ty­wy oso­by, któ­ra przez wie­le lat miesz­ka­ła w miej­sco­wo­ści tury­stycz­nej, ale nie zara­bia­ła na przyjezdnych.

OK, sko­ro wyja­śnie­nia mamy już za sobą, przejdź­my do rze­czy. Mam nadzie­ję, że obec­na sytu­acja zre­for­mu­je bran­żę tury­stycz­ną. Bo para­dok­sal­nie przez to, że podró­żo­wa­nie sta­ło się nie­zwy­kle tanie i coraz wię­cej ludzi mogło sobie na nie pozwo­lić – szko­dzi­ło to wszyst­kim: tury­stom, któ­rzy skar­ży­li się na coraz więk­szy tłok, miej­sco­wo­ściom tury­stycz­nym, któ­re były coraz bar­dziej zadep­ty­wa­ne przez tury­stów i chy­ba też tro­chę biu­rom podró­ży, któ­re musia­ły coraz bar­dziej obni­żać ceny, by być kon­ku­ren­cyj­ne. Może więc wzrost cen, któ­ry na pew­no nastą­pi, kie­dy swo­bod­ne podró­żo­wa­nie z powro­tem sta­nie się moż­li­we – para­dok­sal­nie przy­czy­ni się do polep­sze­nia bran­ży tury­stycz­nej w róż­nych jej aspektach.

Mam też nadzie­ję, że miej­sco­wo­ści, któ­re do tej pory wyda­wa­ły swój budżet głów­nie na roz­wi­ja­nie atrak­cji tury­stycz­nych teraz, kie­dy przy­jezd­nych zabra­kło – dostrze­gą, że war­to inwe­sto­wać rów­nież w rze­czy stwo­rzo­ne z myślą o sta­łych mieszkańcach.

Świat w końcu trochę zwolnił

Rano w pośpie­chu jesz śnia­da­nie, bie­gniesz na auto­bus do pra­cy, dener­wu­jesz się, bo zno­wu utkną­łeś w kor­ku. W samej pra­cy zno­wu cze­ka na cie­bie nie­zły młyn. A po pra­cy ponow­nie mar­nu­jesz czas w kor­ku, śpie­szysz na popo­łu­dnio­we zaję­cia dodat­ko­we (na któ­re zapi­sa­łeś się, żeby się roz­wi­jać, ale któ­re zupeł­nie cię nie cie­szą). Kie­dy w koń­cu wra­casz do domu i chciał­byś zro­bić coś dla sie­bie, jesteś tak zmę­czo­ny fizycz­nie i psy­chicz­nie, że jedy­ne, co jesteś w sta­nie zro­bić, to (z gigan­tycz­ny­mi wyrzu­ta­mi sumie­nia) odpa­lić kolej­ny odci­nek seria­lu (któ­ry nawet spe­cjal­nie ci się nie podo­ba, ale masz zbyt dużą mar­twi­cę mózgu, by się­gnąć po coś bar­dziej ambitnego).

Zna­cie to? Bo w moim przy­pad­ku przed epi­de­mią mniej wię­cej tak wyglą­dał pra­wie każ­dy dzień.

Andrzej Rysuje – Kwarantanna

Zdaję sobie sprawę z tego, że u singla kwarantanna wygląda zupełnie inaczej, niż w kilkuosobowych rodzinach.

źródło obrazka: Andrzej Rysuje

Wiem, że nie­któ­rzy potrze­bu­ją kon­tak­tu z inny­mi ludź­mi i bar­dzo cier­pią, gdy im tego zabra­kło. Wiem też, że oso­by, któ­re mają rodzi­ny, czę­sto „ucie­ka­ły” do biu­ra, żeby odpo­cząć od domo­we­go zgieł­ku. I zda­ję sobie spra­wę z tego, że dla wie­lu osób codzien­na ruty­na była czymś, co nada­wa­ło rytm ich życiu.


Jeśli cho­dzi o mnie, to dziś mija osiem tygo­dni (czy­li tak jak­by dwa mie­sią­ce) od kie­dy sie­dzę w domu, na kwa­ran­tan­nie. Dokład­nie 16 mar­ca ostat­ni raz byłam w budyn­ku AGH, w pra­cy. Wte­dy dosta­li­śmy pole­ce­nie, by na zmia­nę, co dwa dni przy­cho­dzić do biu­ra, a w pozo­sta­łe dni pra­co­wać zdal­nie. Byłam oso­bą, któ­ra mia­ła wró­cić do pra­cy na uczel­ni w śro­dę, ale we wto­rek wyda­no nowe roz­po­rzą­dze­nie, na mocy któ­re­go pra­cu­ję w domu do tej pory. I jestem napraw­dę moc­no zasko­czo­na tym, jak przez te dwa mie­sią­ce odetchnęłam.

Ponie­waż jestem noc­nym Mar­kiem, to dzię­ki temu, że rano mogę dłu­żej pospać – przez cały dzień czu­ję się lepiej. Ponie­waż nie tra­cę cza­su na dojaz­dy do pra­cy – mam wię­cej cza­su dla sie­bie. Humo­ru nie psu­je mi koniecz­ność prze­by­wa­nia w zatło­czo­nym auto­bu­sie, nie słu­cham ulicz­ne­go szu­mu przez osiem godzin dzien­nie (okna w mojej pra­cy wycho­dzą na jed­ną z głów­nych ulic w Kra­ko­wie) i nie muszę mie­rzyć się z masą innych drob­no­stek, któ­re pogar­sza­ły moje samo­po­czu­cie. To nato­miast powo­du­je, że mam wię­cej ener­gii na reali­za­cję rze­czy, któ­re do tej pory odkła­da­łam na póź­niej (może nawet kie­dyś wam poka­żę, co teraz maj­stru­ję ︎:). I choć robię wię­cej, niż dotych­czas, to jed­no­cze­śnie zapla­no­wa­ne rze­czy uda­je mi się szyb­ciej skoń­czyć wyko­ny­wać (bo wcze­śniej mogę roz­po­cząć ich reali­za­cję i przy oka­zji mam wię­cej ener­gii). Dzię­ki cze­mu wcze­śniej cho­dzę spać i co za tym idzie – następ­ne­go dnia jestem bar­dziej wypoczęta.


Tak, jak napi­sa­łam wcze­śniej – wiem, że nie wszy­scy zno­szą prze­by­wa­nie w odosob­nie­niu tak dobrze, jak ja. Ale może przy­naj­mniej czę­ści z was te niby-waka­cje rów­nież pozwo­li­ły tro­chę odetchnąć?

Lekcja dla wszystkich

Jest taki prze­wrot­ny film – Wrong – w któ­rym boha­ter gra­ny przez Wil­lia­ma Ficht­ne­ra pory­wał innym ludziom ich zwie­rza­ki (a potem, po pew­nym cza­sie, je odda­wał), ponie­waż stwier­dził, że doce­nia­my to, co mamy, dopie­ro wte­dy, kie­dy to stra­ci­my. I myślę, że obec­na sytu­acja będzie podob­ną lek­cją dla nas wszystkich.

Pisa­łam wyżej, że podo­ba mi się pra­ca zdal­na. Ale jed­no­cze­śnie nie mogę się docze­kać dnia, w któ­rym z powro­tem spo­tkam kole­żan­ki i kole­gów z pra­cy, i sią­dę przy swo­im służ­bo­wym biur­ku. Choć mój intro­wer­tyzm spra­wia, że nie prze­szka­dza mi roz­łą­ka z rodzi­ną, to napraw­dę bra­ku­je mi tego, że nie mogę poje­chać do Zako­pa­ne­go i uści­skać moich bli­skich. I ist­nie­je wie­le innych, try­wial­nych, codzien­nych czyn­no­ści, któ­rych niby mi nie bra­ku­je, ale jed­no­cze­śnie – chcia­ła­bym znów móc je wyko­ny­wać (i robić to nor­mal­nie, bez masecz­ki i ręka­wi­czek ochronnych).

Jestem pew­na, że nie tyl­ko ja czu­ję się w taki spo­sób i epi­de­mia pozwo­li nam doce­nić to, co teraz – za jej spra­wą – straciliśmy.


Z dru­giej stro­ny podej­rze­wam, że każ­dy z nas, dzię­ki zamknię­ciu, nauczył się lub odkrył coś nowe­go. Może czę­ści z was kwa­ran­tan­na pomo­gła zacie­śnić wię­zy rodzin­ne? A może prze­ciw­nie – odkry­li­ście, że wca­le nie chce­cie wią­zać się z tą oso­bą, z któ­rą rok temu pla­no­wa­li­ście wziąć ślub? Może wró­ci­li­ście do jakie­goś hob­by, któ­re wcze­śniej porzu­ci­li­ście z powo­du bra­ku cza­su? A może naby­li­ście jakąś zupeł­nie nową umie­jęt­ność (goto­wa­nie? żon­glo­wa­nie? pilo­to­wa­nie mini-dro­na? ukła­da­nie kafel­ków w łazience?).

Alexas Fotos – Shopping

Wbrew obawom wszystkich – na świecie nie zabrakło papieru toaletowego. Może więc w przyszłości inne rzeczy ułożą się równie dobrze?

autor zdjęcia: Alexas Fotos

Tak, jak napi­sa­łam na wstę­pie: epi­de­mii COVID-19 nie nale­ży baga­te­li­zo­wać i jak więk­szo­ści z was – mnie też nie­po­koi, co przy­nie­sie przy­szłość. Dodam, że wbrew temu, co może się wam wyda­wać – nie jestem opty­mist­ką. Ale wyzna­ję (moim zda­niem dość racjo­nal­ną) zasa­dę, że nie nale­ży się przej­mo­wać rze­cza­mi, na któ­re nie mamy wpły­wu i nale­ży sta­rać się dostrzec moż­li­wie jak naj­wię­cej zalet sytu­acji, w któ­rej się znaj­du­je­my, a potem spró­bo­wać wyko­rzy­stać je na naszą korzyść. I mam nadzie­ję, że ten Dyr­dy­mał choć tro­chę pomógł wam spoj­rzeć na to, co dzie­je się teraz, z takiej wła­śnie perspektywy.

autor zdję­cia ilu­stru­ją­ce­go wpis: Ale­xas Fotos