Good Omens

Pra­wie dwa lata cze­ka­nia, oglą­da­nia zdjęć z pla­nu, zachwy­ca­nia się zwia­stu­na­mi i cie­sze­nia z tego, jaka che­mia jest mię­dzy akto­ra­mi, kie­dy ci udzie­la­ją wspól­nych wywia­dów. Dwa lata wie­rze­nia w to, że koń­co­wy efekt będzie cudow­nie boski oraz jed­no­cze­snych obaw, że dobry­mi chę­cia­mi jest jed­nak pie­kło wybru­ko­wa­ne i wszyst­ko dia­bli wezmą. I w koń­cu sta­ło się – ostat­ni dzień maja był jed­no­cze­śnie dniem sądu osta­tecz­ne­go – na takiej zasa­dzie, że mogłam naresz­cie się prze­ko­nać, jak wyglą­da Dobry omen i osta­tecz­nie osą­dzić serial jako całość, bo w sie­ci od razu poja­wi­ły się wszyst­kie jego odcinki.

Jak już się pew­nie domy­śla­cie, w dzi­siej­szym Dyr­dy­ma­le podzie­lę się z wami moimi wra­że­nia­mi z sean­su Dobre­go ome­nu. Dla­te­go, bez dal­sze­go owi­ja­nia w baweł­nę – przejdź­my do Apokalipsy!

O co chodzi?

Dobry omen jest ekra­ni­za­cją powsta­łej w latach dzie­więć­dzie­sią­tych powie­ści autor­stwa Terry'ego Prat­chet­ta i Neila Gaima­na. Zarów­no książ­ka, jak i serial peł­ne są nie­tu­zin­ko­wych posta­ci oraz zaska­ku­ją­cych i zakrę­co­nych zwro­tów akcji, więc im mniej wie­cie na temat fabu­ły, tym lepiej, bo bar­dziej was ona zaskoczy.

Poni­żej zdra­dzę więc tyl­ko jed­ną kwe­stię – tak, by oso­by, któ­re zupeł­nie nie wie­dzą, o co cho­dzi, mia­ły pod­czas dal­szej lek­tu­ry jakiś punkt zaczepienia.


Głów­ny­mi boha­te­ra­mi Dobre­go ome­nu są anioł Azi­ra­fal i demon Crow­ley. Oby­dwaj prze­by­wa­ją wśród ludzi od począt­ku ist­nie­nia świa­ta – ten pierw­szy, by spro­wa­dzać ich na dobrą dro­gę, a dru­gi – by zwo­dzić na poku­sze­nie. Rzecz w tym, że przez te tysiąc­le­cia spę­dzo­ne na ziem­skim pado­le, oby­dwo­je zna­leź­li tu wie­le rze­czy, któ­re polu­bi­li – pysz­ne jedze­nie, wybor­ne wino, dobrą muzy­kę i tak dalej. Kie­dy więc pew­ne­go dnia na świe­cie poja­wia się Anty­chryst, któ­ry ma dopro­wa­dzić nie tyl­ko do Arma­ged­do­nu, ale też koń­ca tych wszyst­kich ludz­kich wyna­laz­ków, któ­re Azi­ra­fal i Crow­ley tak bar­dzo cenią – anioł i demon decy­du­ją się połą­czyć swo­je siły i anu­lo­wać Apo­ka­lip­sę. A to – jak się pew­nie domy­śla­cie – wca­le nie jest proste.

Ekranizacja niemożliwa

Pozo­stań­my jesz­cze przez moment przy książ­ko­wym Dobrym ome­nie. Choć twór­ców powie­ści było dwóch, prze­wa­żał w niej styl Prat­chet­ta, któ­ry był mistrzem opi­sy­wa­nia wszyst­kie­go w zabaw­ny i absur­dal­ny spo­sób. Takie opi­sy spra­wia­ją, że książ­ki Prat­chet­ta bar­dzo przy­jem­nie się czy­ta, ale jed­no­cze­śnie – jest je nie­zwy­kle trud­no zekra­ni­zo­wać. I nie­ste­ty więk­szość* dotych­cza­so­wych adap­ta­cji pro­zy Prat­chet­ta roz­cza­ro­wy­wa­ła zarów­no fanów jego twór­czo­ści (bo w książ­kach wszyst­ko zosta­ło cie­ka­wiej przed­sta­wio­ne), jak i oso­by „zie­lo­ne” (któ­rym cięż­ko było zro­zu­mieć humor fil­mów, bez zna­jo­mo­ści ksią­żek, na któ­rych bazo­wa­ły ekranizacje).

Dla­te­go podob­nie, jak chy­ba każ­dy fan twór­czo­ści Prat­chet­ta, cie­szy­łam się z tego, że Dobry omen zosta­nie zekra­ni­zo­wa­ny i jed­no­cze­śnie bałam, że nie wyj­dzie z tego nic dobrego.

Dobry omen – stary rower

Jak zekranizowalibyście opisany w tak zabawny sposób rower? I czy w ogóle potrafilibyście to zrobić?

źródło: cytat z książki Dobry omen

Pie­czę nad seria­lo­wym Dobrym ome­nem trzy­mał Neil Gaiman. I to znów dawa­ło nadzie­ję, ale jed­no­cze­śnie budzi­ło oba­wy. Bo ozna­cza­ło, że ekra­ni­za­cja będzie bar­dzo wier­na ory­gi­na­ło­wi – zarów­no pod wzglę­dem fabu­ły, jak i atmos­fe­ry. A rze­czy, któ­re dobrze wyglą­da­ją i dzia­ła­ją na kar­tach powie­ści – nie­ko­niecz­nie spraw­dza­ją się na szkla­nym ekra­nie. Rodzi­ło się więc pyta­nie, czy Gaiman będzie potra­fił to wszyst­ko wypo­środ­ko­wać, dostrzec, gdzie potrzeb­ne są zmia­ny i pójść na kom­pro­mi­sy, dzię­ki któ­rym zado­wo­le­ni będą zarów­no miło­śni­cy powie­ści, jak i oso­by, któ­re jej nie znają.

* „Więk­szość” jest tu sło­wem klu­czo­wym, bo na przy­kład Pie­kło pocz­to­we było cał­kiem udane.

Trudna sztuka wizualizowania opisów

Pro­blem „prat­chet­to­wych” opi­sów został roz­wią­za­ny w jedy­ny moż­li­wy spo­sób, czy­li tak, że co jakiś czas sły­szy­my z offu głos, któ­ry tłu­ma­czy nam pew­ne rze­czy. Nie­kie­dy te opi­sy zosta­ły tak­że w mniej­szym lub więk­szym stop­niu zilu­stro­wa­ne i szko­da jedy­nie tego, że wsta­wek takich, jak ta o tań­czą­cych anio­łach i demo­nach, nie było w seria­lu więcej.

Nar­ra­tor nie odzy­wa się jed­nak czę­sto i wie­le kwe­stii pomi­ja mil­cze­niem. To powo­du­je, że widz nie zna­ją­cy książ­ki może albo nie zała­pać pew­nych żar­tów, albo zupeł­nie nie zwró­cić uwa­gi na ele­men­ty seria­lu, któ­re w powie­ści w cie­ka­wy spo­sób budo­wa­ły świat przed­sta­wio­ny. Naj­lep­szym przy­kła­dem niech będą tu pio­sen­ki Queen, któ­re non stop roz­brzmie­wa­ją w samo­cho­dzie Crowley'a. Widz nie zna­ją­cy książ­ki pomy­śli po pro­stu, że demon lubił słu­chać tego zespo­łu. I tym samym umknie mu cały tra­gi-komizm, jaki w powie­ści wią­zał się z tą muzyką.

Dobry omen – Queen

Rozumiem, że z powodu obostrzeń prawno-autorskich, twórcy serialu nie mogli sobie pozwolić na zremiksowanie Another One Bites the Dust z Czajkowskim. I z tego, co mówili w wywiadach – powinniśmy się cieszyć, że w ekranizacji Dobrego omenu piosenki Queen w ogóle słychać, bo niewiele brakowało i by ich nie było. Ale kurcze – ja naprawdę liczyłam na to, że w serialu usłyszę takie utwory, jak te opisane w książce!

źródło: cytaty z książki Dobry omen

Nie­ste­ty jest też kil­ka ele­men­tów, któ­re w książ­ce pre­zen­to­wa­ły się dobrze, ale zupeł­nie nie zagra­ły na ekra­nie. Przy­kła­do­wo sier­żant Sha­dwell był sym­pa­tycz­ny głów­nie za spra­wą tego, w jaki spo­sób został opi­sa­ny. Kie­dy więc tego opi­su zabra­kło i serial po pro­stu poka­zał kole­sia, któ­ry jest wred­ny dla swo­jej sąsiad­ki (gra­nej przez Miran­dę Richard­son – Mada­me Tra­cy) – nie było w tym nicze­go uroczego.

Co cie­ka­we, w ekra­ni­za­cji mia­ła też cza­sem miej­sce sytu­acja odwrot­na, do tej powy­żej. W powie­ści kil­ka scen zosta­ło bowiem opi­sa­nych tak, że nie do koń­ca wie­dzia­łam, co się w nich wyda­rzy­ło. I dopie­ro, kie­dy zoba­czy­łam je na ekra­nie – zro­zu­mia­łam, co przedstawiały.

Good Omens – Shadwell

Skoro już krytykuję sierżanta Shadwella, to żart z palcem zagłady też wyszedł w serialu trochę drętwo.

Kom­pro­mis cha­rak­te­ry­zu­je się tym, że żad­na ze stron nie jest do koń­ca zado­wo­lo­na z jego usta­leń. Nie ina­czej jest w przy­pad­ku kom­pro­mi­sów, na jakie twór­cy seria­lo­we­go Dobre­go ome­nu zde­cy­do­wa­li się przy zekra­ni­zo­wa­niu „prat­chet­to­wych” opi­sów. Przy czym, choć mogę tyl­ko gdy­bać odno­śnie tego, jak serial ode­bra­ły oso­by nie zna­ją­ce książ­ko­we­go ory­gi­na­łu – wyda­je mi się, że w znacz­nej czę­ści ekra­ni­za­cji uda­ło się osią­gnąć kom­pro­mis ide­al­ny, czy­li roz­wią­za­nie, z któ­re­go wszy­scy widzo­wie będą tak samo zadowoleni.

Galeria osobliwości

Neila Gaima­na i Terry'ego Prat­chet­ta łączy mię­dzy inny­mi to, że oby­dwo­je zasie­dla­ją swo­je powie­ści posta­cia­mi, któ­re są albo mega dzi­wacz­ne, albo zupeł­nie zwy­czaj­ne, ale wcią­gnię­te w wir nie­zwy­kłych wyda­rzeń. Nie ina­czej jest w przy­pad­ku Dobre­go ome­nu.

Teo­re­tycz­nie oby­dwa ze wspo­mnia­nych typów posta­ci powin­ny świet­nie pre­zen­to­wać się na ekra­nie. Rzecz w tym, że w seria­lu lub fil­mie bar­dzo łatwo prze­kro­czyć gra­ni­cę pomię­dzy posta­cią dzi­wacz­ną w cie­ka­wy i kary­ka­tu­ral­nie głu­pi spo­sób, oraz mię­dzy boha­te­rem zwy­czaj­nym, a nud­nym. Nie wspo­mi­na­jąc już o tym, jak trud­no jest wykre­ować posta­ci, któ­re widz będzie nie tyl­ko obser­wo­wał, ale też – któ­rym będzie kibicował.


Mam dobrą i złą wia­do­mość. Ta pierw­sza jest taka, że ekra­ni­za­cja Dobre­go ome­nu na szczę­ście peł­na jest posta­ci któ­re nie prze­kra­cza­ją wspo­mnia­nych gra­nic i za któ­re trzy­ma­my kciu­ki. W wie­lu przy­pad­kach twór­com seria­lu uda­ło się nie tyl­ko wyci­snąć z książ­ko­wych pier­wo­wzo­rów to, co naj­lep­sze, ale też dodać od sie­bie kil­ka ele­men­tów, któ­re spra­wi­ły, że nie­któ­re posta­ci pre­zen­tu­ją się nawet lepiej, niż w powie­ści. Ja na przy­kład nie­zbyt lubi­łam książ­ko­we­go Pul­si­fe­ra, nato­miast ten seria­lo­wy oka­zał się bar­dzo cie­ka­wym człowiekiem.

Co rów­nie waż­ne – wszy­scy ci boha­te­ro­wie zosta­li napraw­dę faj­nie zagra­ni. Po pro­stu widać, że akto­rzy na pla­nie nie tyl­ko dawa­li z sie­bie wszyst­ko, ale też – że występ w seria­lu spra­wił im auten­tycz­ną radochę.

Good Omens – Hastur

Bohaterowie tacy, jak Hastur, mogli z powodu swojej dziwaczności, w ekranizacji prezentować się żenująco głupio. Na szczęście twórcom serialu udało się sportretować ich w odpowiedni sposób.

Zadzi­wia­ją­ce jest tak­że to, jak wie­le zna­nych nazwisk poja­wia się w obsa­dzie. Serio, po jed­nym cameo nastę­pu­je kolej­ne, a gdzie się nie spoj­rzy, widać zna­jo­me twa­rze. I choć zda­ję sobie spra­wę z tego, że dla oso­by nie­za­zna­jo­mio­nej z bry­tyj­skim show­biz­ne­sem, więk­szość z tych akto­rów pozo­sta­nie ano­ni­mo­wa, to na mnie skład obsa­dy Dobre­go ome­nu zro­bił gigan­tycz­ne wrażenie.


Jed­ną z gwiazd, któ­rej nazwi­skiem pro­mo­wa­ło serial, był Jon Hamm. I muszę przy­znać, że zatrud­nie­nie tego akto­ra było strza­łem w dzie­siąt­kę, bo Hamm skradł każ­dą sce­nę, w któ­rej się poja­wił. Dla­te­go jeśli lubi­cie tego akto­ra – koniecz­nie się­gnij­cie po Dobry omen – gwa­ran­tu­ję, że będzie­cie zachwyceni!

Nie mam nato­miast dobrej wia­do­mo­ści dla fanów Bene­dic­ta Cum­ber­bat­cha, któ­ry pod­ło­żył głos jed­nej z posta­ci. Aktor wypo­wia­da bowiem zale­d­wie kil­ka zdań i jeśli liczy­li­ście na coś wię­cej – może­cie się rozczarować.

Good Omens – Gabriel

Może to jego urok, a może to te fioletowe soczewki kontaktowe… Jedno jest pewne – od Jona Hamma w Dobrym omenie nie można oderwać wzroku. I widać, że aktor świetnie się bawił grając archanioła Gabriela.

Dozwolone od lat osiemnastu

Wie­cie, za co mię­dzy inny­mi cenię sobie bry­tyj­skie pro­duk­cje? Za to, że potra­fią w faj­ny spo­sób por­tre­to­wać dzie­cia­ki. I tu nie cho­dzi tyl­ko o to, że Bry­tyj­czy­cy uni­ka­ją błę­dów, któ­re czę­sto popeł­nia Hol­ly­wo­od, czy­li nie two­rzą posta­ci dzie­ci, któ­re są iry­tu­ją­ce, infan­tyl­ne i ich jedy­ną rolą jest wpa­da­nie w kło­po­ty. Dzie­cia­ki w bry­tyj­skich pro­duk­cjach czę­sto oka­zu­ją się być naj­cie­kaw­szy­mi boha­te­ra­mi w całym fil­mie lub seria­lu. I jeśli uwa­ża­cie, że mało­la­ty z takie­go Stran­ger Things są super, to śpie­szę donieść, że w bry­tyj­skim kinie i tele­wi­zji roi się od dzie­cia­ków, któ­re są rów­nie sym­pa­tycz­ne, a czę­sto nawet fajniejsze.

Good Omens – dzieciaki

Dzieciaki w brytyjskich filmach i serialach są spoko… zazwyczaj.

I w tym miej­scu czas na złą wia­do­mość: w Dobrym ome­nie dzie­cia­ki nie­ste­ty nie dają rady. Tak, przy­zna­ję – w książ­ce też nie były one naj­cie­kaw­szy­mi posta­cia­mi, ale przy­naj­mniej mia­ły jakąś oso­bo­wość i coś, co spra­wia­ło, że dało się je lubić. W seria­lu nato­miast ich rola zosta­ła ogra­ni­czo­na do mini­mum, co dopro­wa­dzi­ło do tego, że nie zży­łam się z nimi i tym samym w fina­le – nie­zbyt przej­mo­wa­łam ich losem. A szko­da, bo gdy­by Adam i jego eki­pa, byli choć w poło­wie tak faj­ni, jak dzie­cia­ki ze Stran­ger Things, Dobry omen oglą­da­ło­by się o nie­bo lepiej!

Diabeł tkwi w szczegółach

Seria­lo­wy Dobry omen jest czymś wię­cej, niż tyl­ko ekra­ni­za­cją powie­ści. To pro­duk­cja two­rzo­na przez fanów i dla fanów. Wspo­mnia­łam już o gościn­nych wystę­pach zna­nych akto­rów, ale to nie wszyst­ko, bo serial jest naje­żo­ny easter egga­mi, nawią­za­nia­mi do innych dzieł oraz masą mru­gnięć okiem do widza. A ponie­waż żad­na rzecz na ekra­nie nie zda­je się być przy­pad­ko­wa – pro­duk­cja jest małym arcy­dzie­łem sce­no­gra­ficz­no-kostiu­mo­wym. I jeśli podob­nie, jak ja lubi­cie bawić się w wyła­py­wa­nie takich smacz­ków – Dobry omen został stwo­rzo­ny wła­śnie dla was!

Good Omens – Aziraphale – sztuczka z monetą

Czasem serial nie pokazuje nam pewnych rzeczy. Przykładowo w scenie z monetą, nie widzimy, jak ta upada na ziemię. Po prostu słyszymy brzęk, a potem Azirafal się po coś schyla. Tego typu zagrania są ryzykowne, bo „bezpieczniej” byłoby pokazać ujęcie spadającej monety tak, by osoby przed ekranem na pewno zobaczyły, co się stało. Doceniam więc to, że twórcy Dobrego omenu nie bali się stosować takich sztuczek. To świadczy o tym, iż założyli oni, że serial będą oglądać osoby na tyle mądre i spostrzegawcze, że nie trzeba im wszystkiego tłumaczyć.

Przy czym, jeśli mam być szcze­ra – jed­na rzecz mnie w tym wszyst­kim odro­bi­nę roz­cza­ro­wa­ła. W trak­cie krę­ce­nia Dobre­go ome­nu, Neil Gaiman co jakiś czas dzie­lił się w sie­ci zdję­cia­mi z pla­nu, na któ­rych pre­zen­to­wał róż­ne nie­zwy­kłe rze­czy, two­rzą­ce sce­no­gra­fię. Pro­blem pole­ga na tym, że w seria­lu, wie­lu z tych rekwi­zy­tów zupeł­nie nie widać. I tak, rozu­miem, że gdy­by je wszyst­kie poka­za­no, Dobry omen był­by o jakieś dwa odcin­ki dłuż­szy. Ale jed­no­cze­śnie jest mi tro­chę szko­da, że w seria­lu zabra­kło ujęć, w któ­rym kame­ra błą­dzi­ła­by po księ­gar­ni Azi­ra­fa­la albo kory­ta­rzach piekła.

Good Omens – piekielne plakaty

Podobno na potrzeby serialu zaprojektowano kilkanaście piekielnych plakatów motywacyjnych. Trochę rozczarowujące jest więc to, że ostatecznie dokładnie mogliśmy przyjrzeć się tylko jednemu z nich.

Naiwnie liczę jednak na to, że kiedy Dobry omen trafi na DVD, to w wydaniu tym pojawi się masa materiałów dodatkowych, scen usuniętych i innych bajerów, które choć trochę zaspokoją apetyt nienasyconych fanów takich, jak ja.

autor zdjęcia: Neil Gaiman

Muszę tu jesz­cze wspo­mnieć o jed­nej, bar­dzo iry­tu­ją­cej rze­czy, któ­ra nie jest bynaj­mniej winą seria­lu same­go w sobie.

Dobry omen moż­na legal­nie obej­rzeć w ser­wi­sie Ama­zon Pri­me Video i zachę­cam was, byście sko­rzy­sta­li z tej opcji, bo po pierw­sze abo­na­ment nie kosz­tu­je tam dużo, a po dru­gie jest to naj­lep­szy spo­sób na to, by poka­zać twór­com seria­lu, że ceni­my ich pracę.

Ale, ALE…

Sama też oglą­da­łam Dobry omen za pośred­nic­twem Ama­zo­nu i byłam moc­no roz­cza­ro­wa­na jako­ścią obra­zu. No kur­cze, łącze inter­ne­to­we mam szyb­kie, kom­pu­ter i moni­tor cał­kiem dobry, na samym Ama­zo­nie mia­łam wybra­ną jakość full-wypas, a mimo to kolo­ry w seria­lu zda­wa­ły się być przy­ga­szo­ne, a wideo nie do koń­ca ostre i jak­by zaszu­mio­ne. Dobry omen wyglą­dał przez to tro­chę, jak pro­duk­cja z lat dzie­więć­dzie­sią­tych i doszłam do wnio­sku, że to musiał być celo­wy zabieg arty­stycz­ny i nagra­nie zosta­ło w ten spo­sób „posta­rzo­ne” na życze­nie twórców.

Taki wygląd Dobre­go ome­nu był dla mnie dość roz­cza­ro­wu­ją­cy bo inne, współ­cze­sne pro­duk­cje przy­zwy­cza­iły mnie do tego, że pod wzglę­dem kolo­ry­sty­ki są bar­dzo atrak­cyj­ne wizu­al­nie. Mało tego, byłam wście­kła, bo szu­ka­nie easter eggów utrud­niał mi nie do koń­ca ostry obraz.

Good Omens – bez Gallifrey

W tej scenie pojawia się easter egg, ale na Amazonie jego dostrzeżenie jest zupełnie niemożliwe.

Posta­no­wi­łam jed­nak zro­bić eks­pe­ry­ment i spraw­dzi­łam, jak Dobry omen wyglą­da w „alter­na­tyw­nych” źró­dłach (czy będę się za to sma­żyć w pie­kle, w jed­nym kotle z Crowley'em? ︎:). I oka­za­ło się, że komuś uda­ło się wytrza­snąć wideo w jako­ści o nie­bo lep­szej, niż na Ama­zo­nie – z obra­zem, któ­ry jest nie tyl­ko ostry, jak żyle­ta, ale też ma dużo ład­niej­sze kolory.

Good Omens – Gallifrey

Ach, więc tak to naprawdę powinno wyglądać!

Zwra­cam więc twór­com Dobre­go ome­nu honor, ale jed­no­cze­śnie – Ama­zon ma u mnie gigan­tycz­ny minus. Bo tu nie cho­dzi tyl­ko o to, że płat­na i legal­na wer­sja seria­lu oka­za­ła się gor­sza od tej z dru­gie­go obie­gu. Więk­szym prze­wi­nie­niem Ama­zo­nu jest to, że za jego spra­wą pra­ca twór­ców seria­lu poszła tro­chę na mar­ne, bo po pro­stu jej nie widać.

Nie­mniej, choć wiem, że nie zro­bi­łam Ama­zo­no­wi naj­lep­szej rekla­my – powtó­rzę jesz­cze raz, że war­to obej­rzeć Dobry omen w tym ser­wi­sie legal­nie, bo to naj­lep­szy spo­sób, na poka­za­nie twór­com seria­lu, że doce­nia­my ich pracę.

Tych dwoje

Pew­nie od jakie­goś cza­su ner­wo­wo bęb­ni­cie pal­ca­mi w blat sto­łu i zasta­na­wia­cie się „Hoł­ka, a co z Davi­dem Ten­nan­tem i Micha­elem She­enem?” Spo­koj­nie, to co naj­lep­sze zosta­wi­łam (pra­wie) na koniec. Czy­li wła­śnie na teraz. Bo tak – występ Ten­nan­ta i She­ena jest tym, co w Dobrym ome­nie najlepsze!


Po książ­ko­wy Dobry omen się­gnę­łam dopie­ro wte­dy, kie­dy ruszy­ły pra­ce na pla­nie jego ekra­ni­za­cji. I kie­dy tyl­ko prze­czy­ta­łam, jak w powie­ści wyglą­da i zacho­wu­je się Crow­ley – wie­dzia­łam, że David Ten­nant został stwo­rzo­ny do zagra­nia tej postaci.

Nie mia­łam nato­miast zie­lo­ne­go poję­cia, cze­go się spo­dzie­wać po Micha­elu She­enie, bo wcze­śniej zupeł­nie nie inte­re­so­wa­łam się jego pra­cą. To zna­czy – nie mia­łam poję­cia aż do nie­daw­na, bo tuż przed pre­mie­rą Dobre­go Ome­nu She­en dał popis swo­ich umie­jęt­no­ści aktor­skich w The Good Fight (któ­ry to serial, tak na mar­gi­ne­sie, też bar­dzo pole­cam!). I jest to o tyle cie­ka­we, że zagrał tam total­ne prze­ci­wień­stwo Azi­ra­fa­la, co poka­za­ło mi, jak bar­dzo wszech­stron­ny i uta­len­to­wa­ny jest to artysta.

Good Omens – Aziraphale – strój

Nie wiem, co jest bardziej obłędne – to, w jaki sposób specjaliści od kostiumów postarzyli ciuchy Azirafała, czy to, że Michael Sheen grał anioła w taki sposób, by było widać, skąd te ślady znoszenia ubrań się wzięły.

Wspo­mi­na­łam o boha­te­rach Dobre­go ome­nu, któ­rzy na ekra­nie pre­zen­tu­ją się lepiej, niż w książ­ce. I tak – Azi­ra­fal i Crow­ley tak­że się do tego gro­na zali­cza­ją. Bo choć serial nie był w sta­nie poka­zać tego, w jak zabaw­ny spo­sób te posta­ci zosta­ły opi­sa­ne w powie­ści, to anioł i demon zyska­li coś, cze­go tekst nie zawie­rał – grę aktor­ską dwóch bar­dzo uta­len­to­wa­nych Bry­tyj­czy­ków. Jestem napraw­dę moc­no zasko­czo­na tym, jak bar­dzo Azi­ra­fal i Crow­ley sta­li się cie­kaw­si za spra­wą tego, że zoba­czy­li­śmy mimi­kę ich twarzy.

Good Omens – Aziraphale, Crowley i jedzenie

Bardzo podoba mi się to, że podczas każdego, wspólnego wypadu do restauracji, Azirafal zajada się kolorowymi ciastkami, a przed Crowley'em stoi tylko filiżanka z… no właśnie, z czym? Z jednej strony obstawiam, że to może być gorzka, czarna kawa (BTW, podobno właśnie taką pija Tennant), ale z drugiej – wiem, że takie myślenie jest bardzo stereotypowe. I znając przewrotność twórców Dobrego omenu kubek równie dobrze może być wypełniony rumiankową herbatką.

Będę jed­nak z wami szcze­ra. O ile nie mam żad­nych uwag odno­śnie tego, jak She­en zagrał Azi­ra­fa­la, tak nie­ste­ty nie do koń­ca mogę powie­dzieć to samo o Ten­nan­cie. Było bowiem kil­ka scen – głów­nie takich, w któ­rych Crow­ley się zło­ścił – kie­dy David tro­chę prze­szar­żo­wał. Tak, zda­ję sobie spra­wę z tego, że jestem w swo­jej oce­nie bar­dzo suro­wa, ale po pro­stu wiem, że Ten­nant bez pro­ble­mu mógł­by poka­zać emo­cje Crowley'a w spo­sób mniej prze­ry­so­wa­ny i tym samym bar­dziej prawdziwy.

Ale jed­no­cze­śnie – takich potknięć zda­rzy­ło się zale­d­wie kil­ka, więc jestem je w sta­nie Ten­nan­to­wi cał­ko­wi­cie wybaczyć!

Good Omens – wściekły Crowley

William Fichtner zażartował kiedyś, że największy problem w graniu demona polega na tym, że nie można nigdzie sprawdzić, jak zachowują się prawdziwe demony. Z tego samego powodu trudno jest stwierdzić, czy David Tennant w odpowiedni sposób pokazał, jak wścieka się Crowley. Jednak moim zdaniem, mógł się on pieklić z nieco większą finezją.

Zanim zasia­dłam do oglą­da­nia, oba­wia­łam się dwóch rze­czy. Po pierw­sze tego, że w seria­lu – podob­nie, jak w książ­ce – Azi­ra­fal i Crow­ley będą zupeł­nie nie­obec­ni przez całą środ­ko­wą część histo­rii. Na szczę­ście tak się nie stało.

Po dru­gie w trak­cie wywia­dów twór­cy seria­lu i akto­rzy, przy każ­dej oka­zji mówi­li, że Azi­ra­fa­la i Crowley'a łączy coś wię­cej, niż tyl­ko przy­jaźń. A to nie­co mnie mar­twi­ło. Tyl­ko uwa­ga, nie zro­zum­cie mnie źle – nie mam nic prze­ciw­ko poka­zy­wa­niu w popkul­tu­rze związ­ków homo­sek­su­al­nym. Po pro­stu wku­rza mnie to, że w fil­mach i seria­lach pra­wie każ­da przy­jaźń prę­dzej czy póź­niej pro­wa­dzi do roman­su. Na szczę­ście w przy­pad­ku Dobre­go ome­nu moje oba­wy oka­za­ły się cał­ko­wi­cie nie­uza­sad­nio­ne. Bo choć Azi­ra­fal i Crow­ley czę­sto robią do sie­bie maśla­ne oczy, to na ekra­nie nie dzie­je się nic ponad to. Inny­mi sło­wy – twór­com seria­lu uda­ło się tu osią­gnąć kolej­ny zado­wa­la­ją­cy wszyst­kich kom­pro­mis. Czy­li każ­dy zoba­czy pomię­dzy Azi­ra­fa­lem i Crowley'em dokład­nie to, co chce widzieć – bez wzglę­du na to, czy będzie mu cho­dzi­ło o przy­jaźń, czy też o miłość*.

Good Omens – Crowley i Aziraphale

Podoba mi się to, że choć widać, iż między Crowley'em i Azirafalem coś iskrzy, serial nie sugeruje jednoznacznie, jakimi uczuciami pałają do siebie obydwaj panowie.

Bez wzglę­du na to, co tak napraw­dę łączy Azi­ra­fa­la i Crowley'a, jed­no jest pew­ne – mię­dzy tymi posta­cia­mi jest fan­ta­stycz­na che­mia. I choć zarów­no She­en, jak i Ten­nant, świet­nie radzą sobie na ekra­nie solo, to w duecie oglą­da się ich jesz­cze lepiej.

I tu nastą­pił kolej­ny cie­ka­wy kom­pro­mis. Bo przy dwóch boha­te­rach, któ­rzy tak bar­dzo krad­ną serial, resz­ta pro­duk­cji mogła się oka­zać zupeł­nie nie­cie­ka­wa. Na szczę­ście tak się nie sta­ło, choć oczy­wi­ście nie zmie­nia to fak­tu, że Azi­ra­fal i Crow­ley bez­czel­nie zdo­mi­no­wa­li cały Dobry omen.

Good Omens – Anathema i Newton

Kiedy gra się w jednej produkcji z osobami tak utalentowanymi, jak Michael Sheen i David Tennant, bardzo łatwo można zniknąć w ich blasku. Na szczęście pozostali, występujący w Dobrym omenie aktorzy, nie dali za wygraną i też błyszczą, choć nie aż tak mocno, jak Sheen z Tennantem.

Sku­pię się jesz­cze przez moment na Ten­nan­cie, bo – nie udu­ście mnie – muszę zno­wu odro­bi­nę poma­ru­dzić. Przy czym tym razem nie cho­dzi o coś, co jest wadą seria­lu same­go w sobie. Po pro­stu za nic nie mogłam przy­zwy­cza­ić się do fry­zu­ry, jaką Crow­ley miał na począt­ku pierw­sze­go odcin­ka. Już pod­czas patrze­nia na zdję­cia z pla­nu i póź­niej­sze zwia­stu­ny mia­łam z tym pro­blem, ale liczy­łam na to, że w trak­cie oglą­da­nia całe­go seria­lu sku­pię się na fabu­le na tyle moc­no, że wygląd Ten­nan­ta nie będzie mi prze­szka­dzał. Nie­ste­ty, tak się nie stało.

Pod­kre­ślę jesz­cze raz – to nie jest wina seria­lu. Po pro­stu dłu­gie wło­sy Ten­nan­ta spra­wi­ły, że pierw­szy odci­nek pra­wie zupeł­nie nie przy­padł mi do gustu. Wiem, że to głu­pie, ale nie­ste­ty moje poczu­cie este­ty­ki wygra­ło tu ze zdro­wym rozsądkiem.

Good Omens – Crowley – długie włosy

Spójrzcie tylko, nie jestem jedyna! Azirafal też nie może patrzeć na Crowley'a w takiej fryzurze!

I narze­ka­nia na Crowley'a run­da trze­cia i ostat­nia. Mia­łam też gigan­tycz­ny pro­blem z patrze­niem na wężo­we oczy pana demo­na. Wiem, że mia­ły one wyglą­dać dziw­nie, nie­na­tu­ral­nie i nie­po­ko­ją­co, ale liczy­łam na to, że w seria­lu będą się pre­zen­to­wać lepiej, niż na zwia­stu­nach. I że zosta­ną w post­pro­duk­cji w jakiś spo­sób pod­ra­so­wa­ne efek­ta­mi spe­cjal­ny­mi (i w kil­ku uję­ciach chy­ba są, ale tych nie ma dużo).

Przy czym wężo­we oczy Crowley'a, w odróż­nie­niu od jego dłu­gich wło­sów, nie popsu­ły każ­dej sce­ny, w któ­rej się poja­wi­ły. Przy­kła­do­wo w uję­ciu, w któ­rym demon pro­wa­dził samo­chód po wyj­ściu z pło­ną­cej księ­gar­ni, zupeł­nie mi nie prze­szka­dza­ły. Ale już na przy­kład w sce­nie, w któ­rej Crow­ley sta­rał się roz­ma­wiać z Bogiem – bar­dzo psu­ły mi jej odbiór.

Uff, koniec maru­dzeń. Teraz może­my przejść do dal­szych zachwytów!

Good Omens – Crowley – samochód w ogniu

Choć wężowe oczy Crowley'a zazwyczaj mi przeszkadzały, to zdarzały się sceny, w których urok Tennanta zupełnie je przysłaniał.

* Tak na mar­gi­ne­sie myślę, że emo­cje anio­łów i demo­nów są zupeł­nie inne od naszych, ludz­kich. I tym samym nigdy nie poj­mie­my, czym dla przed­sta­wi­cie­li tych gatun­ków są spra­wy takie, jak przy­jaźń, czy miłość. Nie wspo­mi­na­jąc już o tym, że płeć ewi­dent­nie jest dla nich czymś umow­nym, więc czy w przy­pad­ku ewen­tu­al­ne­go roman­su Azi­ra­fa­la z Crowley'em, na pew­no mogli­by­śmy stwier­dzić, że jest on homoseksualny?

Sceny dodatkowe

Czy­ta­łam w jakimś arty­ku­le (któ­re­go teraz jak na złość nie potra­fię zna­leźć), że Prat­chett i Gaiman pla­no­wa­li stwo­rzyć dru­gą część Dobre­go ome­nu. Taka kon­ty­nu­acja nigdy nie zosta­ła napi­sa­na*, ale kil­ka pomy­słów, jakie w związ­ku z nią powsta­ły, Gaiman zapre­zen­to­wał w seria­lu. I te dodat­ko­we ele­men­ty na pew­no będą grat­ką dla wszyst­kich miło­śni­ków powieści.


Naj­więk­szym z takich bonu­sów jest poka­za­na w trze­cim odcin­ku histo­ria przy­jaź­ni Azi­ra­fa­la z Crowley'em. I nie wiem, czy to w wyni­ku tego, że nie mia­łam wobec tego wąt­ku żad­nych ocze­ki­wań (i nie zna­łam do nie­go spo­ile­rów), czy też dla­te­go, bo twór­ców seria­lu nie „ogra­ni­cza­ła” w tym miej­scu treść powie­ści – w każ­dym razie: ten zbiór nastę­pu­ją­cych po sobie retro­spek­cji jest jed­no­cze­śnie jed­nym z cie­kaw­szych ele­men­tów serialu.

Good Omens – Rewolucja Francuska

Nie napiszę tu niczego odkrywczego, bo zarówno twórcy, jak i aktorzy grający w serialu wspominali o tym przy każdej możliwej okazji, ale podoba mi się to, że Azirafal nie jest stuprocentowo święty, a Crowley ma dość dobrze rozwinięty kręgosłup moralny.

Maru­dzi­łam wcze­śniej na dłu­gie wło­sy i wężo­we oczy Crowley'a, tak? Otóż i jed­no, i dru­gie zupeł­nie mi nie prze­szka­dza­ły, kie­dy oglą­da­łam sce­ny z Arką Noego i ukrzy­żo­wa­niem Jezu­sa. Bo w oby­dwu uję­ciach poga­dan­ki Crowley'a z Azi­ra­fa­lem były tak cie­ka­we, że „przy­sła­nia­ły” nie­zbyt korzyst­ny wygląd Tennanta.

Póź­niej­sze retro­spek­cje, w któ­rych Crow­ley nosił już oku­la­ry i miał lep­sze fry­zu­ry (no, może poza tą z cza­sów Szek­spi­ra) rów­nież pre­zen­to­wa­ły się cudow­nie. Mnie za ser­ce naj­bar­dziej chwy­ci­ła sce­na z Rewo­lu­cji Fran­cu­skiej, Dru­giej Woj­ny Świa­to­wej i z lat sześć­dzie­sią­tych XX wieku.

I tu muszę się wam przy­znać do jesz­cze jed­nej „zbrod­ni”. Pierw­sze dwa odcin­ki Dobre­go ome­nu nie wyda­ły mi się bar­dzo pory­wa­ją­ce. I dopie­ro od trze­cie­go epi­zo­du, wła­śnie za spra­wą opi­sa­nych retro­spek­cji, zaczę­łam tak napraw­dę lubić ten serial i parę jego głów­nych boha­te­rów. Piszę o tym, bo jeśli was począ­tek Dobre­go ome­nu tak­że nie zachwy­ci, to daj­cie pro­duk­cji szan­sę i dotrwaj­cie do trze­cie­go odcinka!

Good Omens – Golgota

Nie wiem, jak wy, ale ja z chęcią przeczytałabym „Ewangelię według nieświętego Crowley'a”.

Dru­gim, dużym bonu­sem, jest zakoń­cze­nie seria­lu, któ­re poka­zu­je jak po fina­le, któ­ry opi­sa­no w książ­ce, poto­czy­ły się dal­sze losy Azi­ra­fa­la i Crowley'a. Abso­lut­nie nie zdra­dzę wam, co się wte­dy wyda­rzy­ło, ale napi­szę dwie rzeczy.

Po pierw­sze, jestem pod wra­że­niem zarów­no same­go pomy­słu na taki finał, jak i tego, jakie emo­cje wywo­ły­wał. O ile wcze­śniej oglą­da­łam wszyst­ko na luzie, bo z książ­ki wie­dzia­łam, jak poto­czą się wyda­rze­nia, tak pod koniec ostat­nie­go odcin­ka ner­wo­wo sie­dzia­łam na skra­ju fote­la i moc­no trzy­ma­łam kciu­ki za to, by wszyst­ko skoń­czy­ło się dobrze.

A po dru­gie – WOW, jak te fina­ło­we sce­ny są genial­nie zagra­ne! Nie­ste­ty nie mogę w tym miej­scu napi­sać wię­cej, bądź­cie jed­nak przy­go­to­wa­ni na to, że kie­dy serial dobie­gnie koń­ca, na pew­no ponow­nie, kil­ku­krot­nie i bar­dzo uważ­nie, obej­rzy­cie nie­któ­re frag­men­ty tego odcinka.

WOW, WOW, WOW, i jesz­cze raz: WOW! To jest po pro­stu aktor­ski majstersztyk!

Good Omens – finał

Mam nadzieję, że to nie będzie spoiler. Czy zwróciliście uwagę, na kołnierz jednego z bohaterów?

* I raczej nigdy nie powsta­nie, bo Ter­ry Prat­chett umarł kil­ka lat temu, a Neil Gaiman nie ma zamia­ru pisać takiej powie­ści bez jego pomocy.

W hołdzie przyjacielowi

Moja dia­bel­nie dłu­ga ana­li­za Dobre­go ome­nu powo­li zbli­ża się do koń­ca. Stwo­rze­nie tego seria­lu na pew­no nie było łatwym zada­niem. Z jed­nej stro­ny mate­riał wyj­ścio­wy był trud­ny do zekra­ni­zo­wa­nia, a z dru­giej – naj­su­row­szy­mi recen­zen­ta­mi zawsze są fani, a ci mie­li w tym przy­pad­ku bar­dzo wyso­kie ocze­ki­wa­nia. Inny­mi sło­wy, krę­ce­nie Dobre­go ome­nu musia­ło przy­po­mi­nać cho­dze­nie po polu mino­wym, któ­re zosta­ło roz­ło­żo­ne na cien­kim lodzie – tak wie­le rze­czy mogło się nie udać i dopro­wa­dzić do kata­stro­fy. Tym­cza­sem – wszyst­ko cał­kiem dobrze się ułożyło.

Dobry omen na pew­no nie jest seria­lem dla wszyst­kich. Przy­kła­do­wo, wie­le osób narze­ka na kiep­skie efek­ty spe­cjal­ne w tej pro­duk­cji, bo ewi­dent­nie nie rozu­mie, że ich kiczo­wa­tość była celo­wa (w seria­lu jest też wie­le dobrych efek­tów spe­cjal­nych, ale na nie nikt nie zwró­ci uwa­gi, bo… są tak dobre, że nie wyglą­da­ją jak efek­ty spe­cjal­ne). Na pew­no nie każ­de­mu przy­pad­nie do gustu kli­mat albo humor ekra­ni­za­cji. Hihi, może nawet znaj­dą się jacyś fani Super­na­tu­ral, któ­rzy obu­rzą się, że twór­cy Dobre­go ome­nu odga­pi­li Crowley'a z „ich” serialu.

Pyta­nie tyl­ko, czy dzie­ła popkul­tu­ry muszą być stwo­rzo­ne dla wszyst­kich? Bo Dobry omen ewi­dent­nie jest skie­ro­wa­ny do pew­nej, kon­kret­nej gru­py odbiorców.

Good Omens – kosmita

Istnieją dwa typy widzów: jedni dostrzegą w tej scenie kiepskie efekty specjalne, a drudzy – zabawne nawiązanie do Doktora Who. I kaczkę.

Wymie­ni­łam wie­le wad seria­lu, ale nie wspo­mnia­łam o naj­waż­niej­szej z nich. Dobry omen nie wgnia­ta w fotel. Nie jest tak epic­ki, jak Gra o tron (choć posia­da zde­cy­do­wa­nie lep­sze zakoń­cze­nie), nie daje do myśle­nia, jak Black Mir­ror i nie jest tak zabaw­ny, jak… ok w przy­pad­ku seria­li kome­dio­wych nie jestem do koń­ca w tema­cie – sami wstaw­cie tu tytuł sit­co­mu, któ­ry jest aku­rat popu­lar­ny i śmieszny.

Ale wie­cie co? Tak napraw­dę nie ma w tym nicze­go złe­go. Bo twór­cy Dobre­go ome­nu chy­ba nigdy nie mie­li ambi­cji, by stwo­rzyć arcy­dzie­ło, któ­re wszy­scy będą chwa­lić i oglą­dać. Przy­świe­cał im zupeł­nie inny i znacz­nie waż­niej­szy cel.


Neil Gaiman i Ter­ry Prat­chett nie tyl­ko wspól­nie napi­sa­li Dobry omen, ale też razem pra­gnę­li go zekra­ni­zo­wać. Nie­ste­ty Prat­chett umarł kil­ka lat temu. Po jego pogrze­bie Gaiman zde­cy­do­wał, że bez wzglę­du na wszyst­ko prze­nie­sie powieść na ekran, by speł­nić życze­nie swo­je­go przyjaciela.

Seria­lo­wy Dobry omen jest wła­śnie urze­czy­wist­nie­niem tego marze­nia oraz hoł­dem, jaki Gaiman chciał zło­żyć Prat­chet­to­wi. I to w tej ekra­ni­za­cji napraw­dę czuć. A to spra­wia, że jest to dzie­ło nie tyl­ko wspa­nia­łe, ale przede wszyst­kim – napraw­dę niezwykłe.

Good Omens – kapelusz

Kapelusz, który widzicie w tym kadrze, nie jest po prostu kapeluszem. To najważniejszy przedmiot w całym serialu.

I już zupeł­nie na koniec, muszę wam napi­sać o jesz­cze jed­nej rze­czy. Tak, jak wspo­mnia­łam wcze­śniej – nie byłam zachwy­co­na pierw­szy­mi dwo­ma odcin­ka­mi Dobre­go ome­nu. Póź­niej też nie podo­ba­ło mi się wie­le rze­czy. Ale kie­dy obej­rza­łam serial do koń­ca – z zasko­cze­niem stwier­dzi­łam, że tak polu­bi­łam jego boha­te­rów, że chcę zostać z nimi na dłu­żej. I zaczę­łam oglą­dać moje ulu­bio­ne sce­ny ponow­nie. A potem zno­wu i jesz­cze raz. A za każ­dym kolej­nym obej­rze­niem – pro­duk­cja podo­ba­ła mi się coraz bardziej.

Oka­zu­je się bowiem, że choć Dobry omen nie jest dzie­łem ide­al­nym – jest w nim coś dobre­go. Jakiś rodzaj przy­tul­nej ener­gii, któ­ra pozwa­la uwie­rzyć, że pomi­mo tego, iż świat zda­je się zmie­rzać ku zagła­dzie, to osta­tecz­nie uda się nam powstrzy­mać apo­ka­lip­sę siłą przy­jaź­ni. I wła­śnie dla­te­go kocham ten serial całym serduchem.

Good Omens – OK

TL; DR: Dobry omen oceniam tak!

źródło zdjęcia: IBC

A co wy myśli­cie o Dobrym ome­nie? Czy przed obej­rze­niem seria­lu prze­czy­ta­li­ście książ­kę? I czy ekra­ni­za­cja zachwy­ci­ła was, czy też roz­cza­ro­wa­ła? A może podob­nie, jak ja, dostrze­ga­cie w niej pew­ne nie­do­cią­gnię­cia, ale zupeł­nie wam one nie przeszkadzają?

Poza tym, jeśli chce­cie się pochwa­lić, jakie easter eggi i inne smacz­ki dostrze­gli­ście w seria­lu, to koniecz­nie to zrób­cie. I może­cie pisać bez owi­ja­nia w baweł­nę, bo umów­my się, że w komen­ta­rzach mogą poja­wiać się spo­ile­ry. Ach, no i zachwy­ca­nie się rola­mi Ten­nan­ta oraz She­ena też jest cał­ko­wi­cie dozwo­lo­ne. ︎:)

Nie bądź pirat!

Obejrzyj omawianą produckję legalnie na Amazon Prime Video!

o ile nie zosta­ło stwier­dzo­ne ina­czej, zdję­cia ilu­stru­ją­ce wpis są kadra­mi z seria­lu Dobry omen; kadr w tytu­le został pod­ra­so­wa­ny przy pomo­cy apli­ka­cji POR­TRA

Wpis pocho­dzi z poprzed­niej wer­sji blo­ga. Został zre­da­go­wa­ny i nie­znacz­nie zmodyfikowany.

Ory­gi­nal­ny tekst możesz prze­czy­tać tutaj.