Jestem nie tylko grafomanką, ale także straszną gadułą. I niedawno stwierdziłam, że pisanie Dyrdymałów mi nie wystarcza – postanowiłam odkryć nowe, nieznane lądy internetowej twórczości i założyłam podcast. Razem z Siostrą, bo rozmawianie z samą sobą byłoby trochę dziwne, a z nikim nie dyskutuje mi się tak dobrze, jak z nią.
W dzisiejszym Dyrdymale opowiem wam o tym, czego nie usłyszycie w podcaście, czyli skąd w ogóle wziął się pomysł na Rozmowę Międzymiastową i jak wyglądały kulisy powstawania pierwszego odcinka.
PS. Ponieważ ciężko jest pokazać dźwięk, a okraszanie tekstu zdjęciami mikrofonów wydawało mi się bezsensowne – we wpisie nie będzie wielu obrazków.
Przyjemne z pożytecznym
Historia jest dość prosta. Jakiś czas temu moja Siostra – Ela – przeprowadziła się do Tomaszowa Mazowieckiego. A to doprowadziło do tego, że zaczęłyśmy ze sobą prowadzić dłuuugie rozmowy telefoniczne (jak to dobrze, że mamy darmowe minuty!). Podczas takich pogadanek nie tylko wymieniałyśmy się najnowszymi ploteczkami, ale też prowadziły dyskusje na bardziej poważne tematy.
I tak pewnego dnia doznałam oświecenia – stwierdziłam, że gdyby te nasze rozmowy nagrywać, to mógłby z tego wyjść dość ciekawy podcast.
Miałam dość dużą wiedzę teoretyczną. Wiedziałam nie tylko, jak podcasty powinny brzmieć, ale też – głównie dzięki kilku odcinkom Zombie vs Zwierza – jak ogarnąć wszystko od strony technicznej (właśnie przesłuchałam ten odcinek jeszcze raz i chyba my też musimy zacząć nakładać skarpetki na mikrofony – to niewątpliwie jest klucz do sukcesu podcastu! ︎;)
Jednocześnie liczyłam na to, że nagrywanie materiałów do podcastu będzie dużo prostsze, niż filmów na YouTube. W końcu jakiś czas temu poległam przy tworzeniu Zakodowanej, właśnie z powodu tego, że kręcenie każdego odcinka okazało się być dużo bardziej czasochłonne, niż przypuszczałam. Przy podcaście nie trzeba się przecież przejmować makijażem, oświetleniem, odpowiednim ustawieniem kamery, dekoracjami, rekwizytami oraz masą innych rzeczy. No i całość nagrywa się tylko raz, a nie w dziesięciu ujęciach. Dzięki temu końcowy materiał jest nie tylko prostszy do zmontowania, ale też przynajmniej trochę pozwala się wyleczyć z perfekcjonizmu – wszak drugiego, lepszego nagrania po prostu nie ma.
Z drugiej strony to, że nagrywanie podcastów jest łatwiejsze, wcale nie oznacza, że w ogóle nie wymaga pracy i nie jest czasochłonne. Przez mniej więcej rok głowiłam się więc nad tym, jak taki podcast zrobić i przede wszystkim: czy w ogóle go robić. Aż w końcu stwierdziłam, iż wystarczy już tego gdybania. I podczas pewnej grudniowej, dłuuugiej rozmowy telefonicznej z Siostrą, zapytałam ją, bardzo mimochodem, czy chciałaby ze mną taki podcast nagrywać.
A Ela powiedziała „TAK”.
Najtrudniejszy jest początek
Pod choinkę Ela dostała ode mnie mikrofon. Drugi, identyczny, wylądował u mnie na biurku.
Początkowo planowałam nazwać nasz program „Siostrzanym Podcastem”, ale Ela stwierdziła, że ta nazwa kojarzy się jej z zakonnicami. I patrząc na wszystko z perspektywy czasu – nawet dobrze, że mój pomysł na tytuł nie przypadł jej do gustu.
Zamierzałyśmy nagrać pierwszy odcinek w trakcie świąt i wystartować z podcastem zaraz na początku roku, ale dopadła nas grypa i nic z tego nie wyszło. Kiedy już wyzdrowiałyśmy, w kraju zapanowała żałoba narodowa, więc trochę głupio było w takiej chwili wyskakiwać z nową, radosną twórczością.
Ciągle nie miałyśmy też pomysłu na to, jak się nazywać. Podcast w Skarpetach? Zakopany Podcast? A może zamiast tego Odkopany?
W końcu wpadłyśmy na pomysł „Rozmowy Międzymiastowej” i tak już zostało. Choć cały czas przed wypowiedzeniem tej nazwy obydwie musimy zastanowić się ułamek sekundy, bo na usta ciśnie się nam rozmowa kontrolowana
.
Na tych wszystkich przestojach i rozmyślaniach minęła połowa stycznia. Spięłyśmy więc pośladki i zasiadły przed mikrofonami. Początkowo miałyśmy tremę, ale na szczęście szybko udało się nam wyluzować. I chyba obydwie byłyśmy dość mocno zaskoczone tym, jak łatwo nam przyszło nagranie całego materiału.
Postanowiłyśmy, że pierwszy odcinek opublikujemy w ostatni poniedziałek w styczniu. W końcu temat, na jaki rozmawiałyśmy, w lutym byłby już bardzo nie na czasie.
I wtedy ni z gruszki, ni z pietruszki pojawił się David Tennant i obwieścił: „hej, zacząłem nagrywać podcast – premiera będzie 28 stycznia”. W pierwszej chwili stwierdziłam: „wow, ale fajnie” – bo od dłuższego czasu uważałam, że Tennant powinien mieć własną audycję radiową, a podcast to coś bardzo podobnego (i technicznie nawet łatwiejszego w odbiorze, bo można go odtworzyć w dowolnej chwili i przy okazji nie przejmować się geo-blokadą). Potem jednak zorientowałam się, że 28 stycznia to przecież ostatni poniedziałek miesiąca i mimowolnie zaklęłam pod nosem „a niech cię, panie Tennant!”
Łatwo powiedzieć, trudniej słuchać
Myślę, że każdy człowiek powinien zrobić w życiu cztery rzeczy. Po pierwsze i po drugie: pracować przez jakiś czas w sklepie i jako kelner – żeby docenić pracę ludzi, którzy te zawody wykonują. Po trzecie nakręcić własny filmik na YouTube (nawet bez późniejszego wrzucania go do serwisu) – bo tylko tak można zrozumieć, jak trudne jest stworzenie porządnego materiału wideo. I wreszcie po czwarte – nagrać swój głos podczas dłuższej rozmowy z jakąś osobą – żeby odkryć, jak wiele błędów i przejęzyczeń się wtedy popełnia, i jak bardzo niewyraźnie się mówi.
Jestem gadułą i zanim nagrałam z Siostrą pierwszy odcinek Rozmowy Międzymiastowej, byłam święcie przekonana, iż kiedy mówię, brzmię równie elokwentnie, co podcasterzy, których słucham lub celebryci, z którymi wywiady oglądam. Och, nawet nie wyobrażacie, jak bardzo się myliłam!
Raczej nie usłyszycie tego w podcaście, bo na szczęście w montażu udało mi się zdziałać cuda, ale moją największą słabostką okazało się… yyyyyyyyyy. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wypowiadam je przed co drugim zdaniem! Do tego często zdarzało mi się zająknąć lub przejęzyczyć. Wiem, że to są rzeczy, na które prawdopodobnie nie zwraca się uwagi, kiedy ktoś mówi do nas podczas zwykłej rozmowy. Ale w czasie słuchania podcastu potrafią one naprawdę mocno zakłuć w uszy.
Oczywiście wiem, że każdy najsurowiej ocenia brzmienie własnego głosu, bo nie jest przyzwyczajony do jego słuchania. Kiedy podesłałam Eli zmontowane i wyczyszczone piętnaście minut pierwszego odcinka, Siostra zadzwoniła do mnie z zapytaniem, czy jej głos dobrze się nagrał, bo brzmiał inaczej, niż w rzeczywistości. Odparłam, że tak, ona na serio tak mówi. Czyli moim zdaniem – naprawdę ładnie, choć Ela ma na ten temat nieco inne zdanie.
Po wycięciu wszystkich yyyyyyyyyy, pauz, zająknięć i innych potknięć nagranie skróciło się o jakieś dziesięć minut. Do całości dodałam intro, wstawiłam muzykę w tle i przyznam nieskromnie, że sama jestem zaskoczona tym, jak koniec końców to wszystko dobrze brzmi.
W niedzielę nagranie było gotowe do opublikowania. Wiedziałam, że zaledwie kilku internautów zarejestruje, iż Rozmowa Międzymiastowa w ogóle pojawia się w sieci. Cały czas dręczyło mnie jednak to, że część z tej niewielkiej grupki osób, które mogłyby nas wysłuchać, będzie wolała poświęcić czas na podcast Davida Tennanta. Ale stwierdziłam, że Tennant prawdopodobnie wystartuje ze swoją audycją wieczorową porą, z racji tego, że na zdrowy rozum właśnie wtedy ludzie najczęściej słuchają takich programów. I – żeby aktora ubiec – postanowiłam premierę naszego podcastu zrobić w samo południe.
I wtedy na Instagramie wyskoczył mi David Tennant, i ogłosił, że jego podcast pojawi się w sieci z samego rana. Mimowolnie krzyknęłam do ekranu: „niech cię Kaczor Donald w kuper trzaśnie, ty głupi Szkocie!”
Nie regulujcie odbiorników!
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – pierwszy odcinek Rozmowy Międzymiastowej został przyjęty znacznie cieplej, niż się spodziewałam. Za co wszystkim, którzy go wysłuchali, skomentowali albo pogratulowali mi w prywatnych wiadomościach – bardzo dziękuję. ︎:)
Przy czym, nie twierdzę w tym miejscu, że jesteśmy całkowicie super. Przed nami jeszcze dużo pracy. Przykładowo, podczas drugiego nagrania starałam się rzadziej wymawiać yyyyyyyyyy, ale za to okazało się, że razem z Elą nieco za mocno się rozgadałyśmy, przez co odcinek wyszedł nam stanowczo za długi. Następnym razem będziemy mówić bardziej konkretnie, ale kto wie, jakie błędy wtedy popełnimy?
Jestem natomiast pewna jednego. Nagrywanie podcastu z Siostrą jest o niebo przyjemniejsze od samotnego tworzenia Zakodowanej. Jednak znacznie łatwiej jest mówić, kiedy wiesz, że ktoś cię słucha.
A David Tennant? Wygląda na to, że moje przekleństwa musiały mu się odbijać sporą czkawką, bo przełożył emisję swojego podcastu na wtorek. Z czego wbrew pozorom wcale się nie cieszę, bo fajnie było mieć takiego podcastowego rywala, jak Tennant. Muszę teraz znaleźć kogoś innego, z kim będę mogła porównywać wielkość mojego mikrofonu.
Odbiór!
Na koniec wyjaśnię wam, gdzie najlepiej słuchać Rozmowy Międzymiastowej, bo wbrew pozorom wcale nie jest to takie proste – zwłaszcza dla osób, które nigdy wcześniej nie słuchały podcastów.
Jeśli słuchacie nas na komputerze, to najlepszym rozwiązaniem jest tu Spotify lub iTunes. A jeśli z żadnego z tych serwisów nie korzystacie – równie przyjemnie będzie się wam nas słuchało na YouTube (gdzie materiał można odsłuchać od tak, bez wcześniejszej rejestracji).
Natomiast jeśli korzystacie z telefonów komórkowych, to YouTube jest najgorszym rozwiązaniem z możliwych! Po pierwsze podczas słuchania musicie mieć non stop włączony ekran telefonu (co mocno zżera baterię), a po drugie – nie macie możliwości słuchania offline. Świetnym rozwiązaniem jest tu ponownie iTunes lub Spotify, a jeśli nie posiadacie żadnej z tych aplikacji – polecam wam zainstalować Google Podcast i słuchać Rozmowy Międzymiastowej właśnie w tym programie. Dlaczego tak? Bo te aplikacje umożliwiają słuchanie z wyłączonym ekranem oraz pobieranie odcinków przez WiFi i późniejsze odtwarzanie ich w trybie offline. Ponadto dają możliwość przewinięcia nagrania o kilka sekund do tyłu – co jest bardzo przydatne wtedy, kiedy człowiek na moment się rozproszy i oderwie od słuchania.
Jest jeszcze jedno, specjalne rozwiązanie, dla niecierpliwych nocnych Marków i porannych ptaszków – Anchor (serwis dostępny jest także w formie aplikacji na telefony komórkowe). To tam Rozmowa Międzymiastowa trafia na samym początku, mniej więcej o północy, w nocy z niedzieli na poniedziałek. Potem serwis automatycznie rozsyła odcinek podcastu dalej – właśnie na Spotify, iTunes i Google Podcast (na YouTube już nie – tam zawsze muszę wrzucić osobny filmik). Rzecz w tym, że taka dystrybucja zwykle trwa kilka godzin, natomiast na Anchor Rozmowy Międzymiastowej można słuchać od razu, zaraz po tym, jak zostanie tam wgrana.
Niestety ten serwis ma jedną wadę – lubi się zacinać podczas odtwarzania. Dlatego nie polecam go wam jako głównego miejsca, w którym będziecie słuchać podcastu. Jedynie – jak już wspomniałam – jeśli bardzo nie możecie się nowego odcinka doczekać.
I już zupełnie na koniec – mały apel do was, drodzy czytelnicy. Jak się pewnie domyślacie, podcast potrzebuje słuchaczy. Jeśli więc moje pogaduchy z Siostrą przypadły wam do gustu – proszę, powiedzcie o nich swoim znajomym. Może oni też zapałają do nas sympatią? ︎:)
PS. Starałam się nie opisywać techników związanych z tworzeniem podcastu. Gdyby jednak ten temat was interesował – dajcie znać w komentarzach, chętnie napiszę o tym osobnego Dyrdymała! ︎;)
Wpis pochodzi z poprzedniej wersji bloga. Został zredagowany i nieznacznie zmodyfikowany.
Oryginalny tekst możesz przeczytać tutaj.