Kaznodzieja - serial

Tydzień temu pisa­łam, dla­cze­go Kazno­dzie­ja jest naj­lep­szym komik­sem, jaki kie­dy­kol­wiek prze­czy­ta­łam. Do stwo­rze­nia zarów­no tam­te­go, jak i tego wpi­su w dużej mie­rze zmo­ty­wo­wa­ły mnie plot­ki mówią­ce, że jesz­cze w tym roku w tele­wi­zji poja­wi się ekra­ni­za­cja tego dzie­ła. Dziś, pozo­sta­jąc w tema­cie, wyja­śnię wam, cze­go od takiej adap­ta­cji oczekuję.

Co praw­da zda­ję sobie spra­wę z tego, że żad­na oso­ba odpo­wie­dzial­na za (hipo­te­tycz­ną) pro­duk­cję seria­lu nie prze­czy­ta tego Dyr­dy­ma­ła i nie stwier­dzi: „hmm, Hoł­ka ma rację, musi­my zmie­nić sce­na­riusz”. Ale przy­naj­mniej, jeśli serial już powsta­nie, będę mogła odnieść się do tego miej­sca i stwier­dzić: „hur­ra, wie­dzia­łam, że to będzie świet­ne roz­wią­za­nie” lub też (oby nie) „a nie mówi­łam, że to kiep­ski pomysł”.

Wpis będzie w kil­ku miej­scach odno­sił się do not­ki o komik­sie, a lin­ki są skon­stru­owa­ne tak, by prze­ska­ki­wa­ły do odpo­wied­nich frag­men­tów tek­stu. Nale­ży jed­nak chwi­lę pocze­kać, by prze­glą­dar­ka wyko­na­ła ten przeskok.

Szalone lata 90-te

Ten punkt jest tro­szecz­kę ze zna­kiem zapy­ta­nia, bo prze­cież ist­nie­ją pro­duk­cje (z Sher­loc­kiem z BBC na cze­le), któ­rych uwspół­cze­śnie­nie było świet­nym pomy­słem. I może gdy­by akcję Kazno­dziei prze­nieść do naszych cza­sów, też wyszło­by z tego coś dobrego?

Z dru­giej jed­nak stro­ny Ame­ry­ka lat 90-tych wyda­je mi się być pew­nym nie­od­łącz­nym ele­men­tem komik­su. I nie cho­dzi tutaj jedy­nie o kolo­ro­we stro­je, sty­lo­we fry­zu­ry, kan­cia­ste samo­cho­dy oraz brak tele­fo­nów komór­ko­wych i inter­ne­tu. Kazno­dzie­ja odno­sił się do aktu­al­nej, w chwi­li powsta­wa­nia komik­su, ame­ry­kań­skiej men­tal­no­ści, wyda­rzeń popkul­tu­ry oraz naj­now­szej histo­rii. I gdy­by to wszyst­ko uwspół­cze­śnić – Tulip nie musia­ła­by na każ­dym kro­ku udo­wad­niać, że jest rów­nie twar­da, co face­ci; nie mam zie­lo­ne­go poję­cia, kto mógł­by zastą­pić Kur­ta Coba­ina w histo­rii Gębo­du­py; a retro­spek­cje z Woj­ny w Wiet­na­mie zastą­pio­no by pew­nie na wspo­mnie­nia­mi z Ope­ra­cji Pustyn­na Burza, co czę­ścio­wo zmie­ni­ło­by ich wydźwięk. A to wszyst­ko zale­d­wie czu­bek góry lodo­wej, bo istot­nych rze­czy, któ­re nale­ża­ło­by zmie­nić zna­la­zło­by się znacz­nie więcej.

Poza tym jest jesz­cze jeden powód, dla któ­re­go lepiej zosta­wić ory­gi­nal­ny czas akcji Kazno­dziei – wie­lu poten­cjal­nych widzów seria­lu będzie plus minus w moim wie­ku. I co za tym idzie – będą oni mie­li dość sen­ty­men­tal­ny sto­su­nek do lat 90-tych (bo są to w koń­cu cza­sy, w któ­rych się wycho­wa­li), więc spoj­rzą na pro­duk­cję przy­chyl­niej­szym okiem. Dzię­ki cze­mu serial (przy­naj­mniej na począt­ku) może cie­szyć się nie­co więk­szym zainteresowaniem.

Nieidealni

We wpi­sie na temat komik­su zapo­mnia­łam wspo­mnieć o tym, że wie­lu boha­te­rów Kazno­dziei, choć nie jest szpet­na, jed­no­cze­śnie ma w swo­im wyglą­dzie coś, co spra­wia, że nie wpi­su­je się w stu pro­cen­tach w kanon pięk­na. I bar­dzo bym chcia­ła, by akto­rzy w seria­lu tak­że nie byli cho­dzą­cy­mi ide­ała­mi. By Cas­si­dy wyglą­dał jak ktoś, kto przez sto lat pro­wa­dził hulasz­czy tryb życia, Tulip nie była blon­d­wło­są seks­bom­bą, a Custer… ok, z nim aku­rat jest pro­blem, bo w komik­sie facet był cał­kiem przy­stoj­ny. Co wca­le nie ozna­cza, że aktor, któ­ry go zagra, tak­że musi taki być.

To samo tyczy się z resz­tą posta­ci dru­go­pla­no­wych. Tych dobrych, bo nega­tyw­ni boha­te­ro­wie zazwy­czaj wyglą­da­li przy oka­zji odpychająco.

Problem sześciu P i jednego R

Piwo, papie­ro­sy, prze­kleń­stwa, pier­si, prze­moc i paskudz­twa – komiks jest tego peł­ny. Wszyst­ko to jed­nak ser­wo­wa­ne jest w odpo­wied­nich daw­kach. Rzecz w tym, by serial potra­fił zacho­wać ten sam umiar i nie tyl­ko z pew­ny­mi ele­men­ta­mi nie prze­sa­dził, ale też – nie ogra­ni­czał innych.

Jed­na z plo­tek, któ­re czy­ta­łam mówi­ła, że za ekra­ni­za­cję będzie odpo­wia­dać sta­cja kablo­wa AMC (teo­re­tycz­nie zosta­ło to potwier­dzo­ne, ale nie uwie­rzę, dopó­ki nie zoba­czę pierw­sze­go zwia­stu­na). Napa­wa to opty­mi­zmem, bo twór­cy seria­li dla kabló­wek zwy­kle mogą poka­zać wię­cej, niż ci two­rzą­cy dla ame­ry­kań­skich tele­wi­zji publicznych.

Wiem, że to śmiesz­ne, ale naj­bar­dziej zasta­na­wia mnie ile będzie w seria­lu pale­nia papie­ro­sów. Bo w Sta­nach zacią­ga­nie się dymem na ekra­nie jest tak bar­dzo pas­sé, że poja­wia się rza­dziej, niż roz­ne­gli­żo­wa­ne kobie­ty. A sko­ro już przy roz­ne­gli­żo­wa­nych kobie­tach jeste­śmy – tu odwrot­nie mar­twię się, że może ich być za dużo, że twór­cy seria­lu będą sto­so­wać zasa­dę „nie wiesz co poka­zać – pokaż cycki”.

Naj­bar­dziej pro­ble­ma­tycz­na jest nato­miast kwe­stia paskudztw. Jeśli serial poka­że ich za dużo – może odstra­szyć widzów, a jeśli za mało – oso­by zna­ją­ce komiks mogą czuć się nie­po­cie­szo­ne. A gra­ni­ca jest napraw­dę cien­ka. Nie wspo­mi­na­jąc już o tym, że pew­nych rze­czy nie moż­na pomi­nąć i muszą one budzić odra­zę (tu znów wspo­mnę o Gębo­du­pie). Oso­bi­ście wola­ła­bym, by poka­zy­wa­nie paskud­nych rze­czy zosta­ło moż­li­wie jak naj­bar­dziej zła­go­dzo­ne, ale wiem, że nie jest to do koń­ca możliwe.

W pod­ty­tu­le wymie­ni­łam jesz­cze liter­kę R. Jak rasizm. W komik­sie rasi­stów było spo­ro i zawsze poka­zy­wa­ni oni byli w nega­tyw­nym świe­tle. Pro­blem w tym, że ulu­bio­ne słów­ko każ­de­go ame­ry­kań­skie­go rasi­sty to nig­ger. A w ostat­nich latach wyraz ten znaj­du­je się w USA na czar­nej liście słów zaka­za­nych, któ­rych nie powin­no się uży­wać mię­dzy inny­mi w tele­wi­zji. Więc znów się zasta­na­wiam: czy AMC (lub inna sta­cja, jeśli plot­ki o AMC nie oka­żą się praw­dzi­we) będzie odważ­ne i pozwo­li, by raz na jakiś czas ktoś w Kazno­dziei wspo­mniał o nig­ge­rach, czy też dia­lo­gi zosta­ną ocenzurowane?

Akcja musi być

Kolej­na z plo­tek, na któ­re natknę­łam się w sie­ci mówi­ła, że Kazno­dzie­ją zaj­mą się twór­cy The Wal­king Dead. A z tym seria­lem mam taki pro­blem, że (nie licząc tego, że są w nim zom­bia­ki, za któ­ry­mi nie prze­pa­dam) czę­sto jest on nie­mi­ło­sier­nie nud­ny. Co moim zda­niem wyni­ka przede wszyst­kim z tego, iż akcję pró­bu­je się roz­cią­gnąć na moż­li­wie jak naj­wię­cej sezo­nów, doda­jąc masę nie­cie­ka­wych i nie­po­trzeb­nych wątków.

I boję się, że podob­nie może być z Kazno­dzie­ją. W koń­cu pro­du­cen­tów kusi, by histo­rię roz­bić na moż­li­wie jak naj­wię­cej odcin­ków i serii. Tym­cza­sem treść komik­su moim zda­niem star­czy­ła­by mak­sy­mal­nie na czte­ry sezo­ny (sezon I – do wyda­rzeń w Ange­lvil­le, sezon II – do wyda­rzeń w Masa­dzie, sezon III – do wyda­rzeń w Monu­ment Val­ley, sezon IV – do końca).

Inna spra­wa, to kwe­stia dra­ma­tur­gii. Boha­te­ro­wie prze­ży­wa­ją masę tra­ge­dii, ale komiks nie czy­nił ich z tego powo­du męczen­ni­ka­mi. Twór­cy Kazno­dziei w pew­nym sen­sie pro­mo­wa­li zasa­dę co cię nie zabi­je, to cię wzmoc­ni. I znów: nie chcę, by w seria­lu wypa­dło to podob­nie, jak w The Wal­kind Dead, gdzie boha­te­ro­wie nie­mal non stop prze­ży­wa­li cier­pie­nia i inne ducho­we katu­sze. I gdy­by nie zom­bia­ki, pro­duk­cja ta niczym nie róż­ni­ła by się od łza­we­go dra­ma­tu obyczajowego.

Straszny Supernatural

Jaki był naj­więk­szy pro­blem Con­stan­ti­na? Taki, że Super­na­tu­ral było pierw­sze. Co z tego, że Hel­l­bla­zer (czy­li komiks o Con­stan­ti­nie) powstał wcze­śniej, i że twór­cy bra­ci Win­che­ste­rów czer­pa­li z nie­go gar­ścia­mi. W świe­cie seria­li Super­na­tu­ral było pierw­sze i zda­je się, że popu­lar­no­ści tej pro­duk­cji nic nie jest w sta­nie zagro­zić, nato­miast Con­stan­ti­ne nie może zna­leźć widzów i dru­gi sezon stoi pod zna­kiem zapytania.

A co ma do tego wszyst­kie­go Kazno­dzie­ja? To, że wątek poszu­ki­wa­nia Boga tak­że poja­wił się w Super­na­tu­ral. Podob­nie, jak kil­ka innych, nad­przy­ro­dzo­nych ele­men­tów. Ba, nawet na jed­ne­go z boha­te­rów Kazno­dziei, Cassidy'ego, przy­ja­cie­le woła­ją „Cass” – dokład­nie takie­go same­go zdrob­nie­nia Super­na­tu­ral uży­wa dla Castie­la. I znów – Kazno­dzie­ja był pierw­szy, twór­cy Super­na­tu­ral na pew­no inspi­ro­wa­li się tym komik­sem, ale widzo­wie raczej nie będą o tym pamię­tać. Seria­lo­wy Kazno­dzie­ja musi więc (podob­nie, jak w latach 90-tych komiks) poka­zać coś nowe­go i zaska­ku­ją­ce­go, co zachwy­ci widzów i spra­wi, że ci cał­ko­wi­cie zapo­mną o przy­go­dach bra­ci Winchesterów.

Tak, jak wszędzie indziej

Oczy­wi­ście poza spe­cy­ficz­ny­mi postu­la­ta­mi, zwią­za­ny­mi z tym, że serial ma być ekra­ni­za­cją kon­kret­ne­go dzie­ła, mam też dłu­gą listę życzeń, któ­ra jest taka sama dla każ­de­go fil­mu i seria­lu. Czy­li, żeby akto­rzy dobrze gra­li i była mię­dzy nimi odpo­wied­nia che­mia. By fabu­ła była inte­re­su­ją­ca i pozba­wio­na dziur logicz­nych, a dia­lo­gi dobrze napi­sa­ne. By mon­taż nie był za szyb­ki i kame­ra za bar­dzo się nie trzę­sła. By twór­cy nie prze­sa­dza­li z CGI i wybu­cha­mi. I jesz­cze było­by super, jak­by wszyst­ko zosta­ło okra­szo­ne pięk­ny­mi kadra­mi oraz wpa­da­ją­cą w ucho ścież­ką dźwię­ko­wą (w tym wypad­ku: z obo­wiąz­ko­wy­mi hita­mi z lat 90-tych).

Przy czym, nawet to wszyst­ko, może nie być wystar­cza­ją­ce, gdy zabrak­nie tego jed­ne­go, nie­na­zy­wal­ne­go ele­men­tu spra­wia­ją­ce­go, że dane dzie­ło albo się nam podo­ba, albo też nie.


Tak, jak wspo­mi­na­łam na począt­ku – nie wia­do­mo, czy ekra­ni­za­cja Kazno­dziei w ogó­le powsta­nie. Ale trzy­mam kciu­ki, by tak wła­śnie się sta­ło. I by serial był napraw­dę dobry, zna­lazł widzów i przede wszyst­kim: by mi się spodo­bał. A to ostat­nie może być trud­ne do osią­gnię­cia, bo mam napraw­dę wyso­kie ocze­ki­wa­nia. A że mate­riał wyj­ścio­wy jest wspa­nia­ły, było­by strasz­li­wą zbrod­nią, gdy­by został zmarnowany.

I tak sobie teraz myślę, że nie było­by mi przy­kro, gdy­bym po obej­rze­niu ekra­ni­za­cji poczu­ła to samo, co po prze­czy­ta­niu komik­su – że inne seria­le są dobre, ale żaden nie jest tak wspa­nia­ły, jak Kazno­dzie­ja.

obraz ilu­stru­ją­cy wpis: kadr z komik­su „Kazno­dzie­ja” autor­stwa Ste­va Dillona

Wpis pocho­dzi z poprzed­niej wer­sji blo­ga. Został zre­da­go­wa­ny i nie­znacz­nie zmodyfikowany.

Ory­gi­nal­ny tekst możesz prze­czy­tać tutaj.