Prawie nigdy nie piszę na Dyrdymałach o polskich produkcjach. Czy to oznaka braku patriotyzmu? Częściowo tak, ale nie do końca. Ja po prostu boję się oglądać nasze filmy. Boję się, że zobaczę kolejną rzecz, która okaże się kiepska i głupia, że wyjdę z kina wściekła i jednocześnie zawstydzona tym, że my, Polacy, nie potrafimy kręcić fajnych rzeczy. Dlatego też w ramach zasady „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” omijam rodzime produkcje szerokim łukiem.
Nie wiem, co skłoniło mnie do tego, by akurat tym razem wybrać się do kina. Ale poszłam. I zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, bo nigdy nie przypuszczałam, że nad Wisłą można nakręcić tak dobry film, jak Bogowie.
Co z tego wszystkiego pamiętam?
Kiedy się urodziłam, Religa wykonał już kilka przeszczepów serca zakończonych sukcesem. Ominęły mnie więc wszystkie dyskusje i kontrowersje, jakie wzbudzały jego operacje. Zawsze słyszałam, że media wypowiadały się o nim dobrze, jak o cudotwórcy i bohaterze. Nie pamiętam Religi-ministra zdrowia (i nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak jest). Pamiętam natomiast Religę-lekarza: starszego pana, który choć ewidentnie zmęczony swoją pracą, z błyskiem w oku opowiadał dziennikarzom o przeszczepach serca.
Filmowy Religa jest zupełnie inny, niż człowiek, którego zapamiętałam z wieczornych wydań wiadomości. Nie wiem, jak bardzo obraz ten jest bliski prawdzie, ale to nie ma znaczenia. Liczy się to, że zadziałała filmowa magia, a ja siedząc w kinowym fotelu zapomniałam o Relidze, jakiego pamiętałam. Znaczenie zaczęła mieć postać z ekranu, której kibicowałam równie mocno, jak bohaterom najlepszych hollywoodzkich produkcji. W ogóle nie zastanawiając się przy tym, ile w tej historii jest prawdy, a ile fikcji.
Bohater mahoniczny
Przed seansem najbardziej bałam się tego, że Bogowie będą nudni, a Religa nieciekawy. Że twórcy filmu powiedzą widzowi: „oto jest wielka i wspaniała persona, macie ją lubić, bo jest wielka i wspaniała”. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło.
Religa został zdjęty ze świecznika. W filmie facet pił, palił, piracił na drodze i co jakiś czas wybuchał gniewem. Przede wszystkim jednak – lekarz został przedstawiony jako postać wielowymiarowa. Jako ktoś, kto przeżywa znacznie więcej, niż pokazuje. I osoba, która tak naprawdę sama dla siebie jest największym wrogiem. Czyli trochę, jak Alexander Mahone ze Skazanego na śmierć (edit: tu Dyrdymał dla tych, którzy nie wiedzą, kim jest „bohater mahoniczny”). Innymi słowy, to ktoś, kogo lubimy za jego wady i słabości, choć prawdopodobnie w prawdziwym świecie wolelibyśmy trzymać się od takiej osoby z daleka.
Tomasz Kot w roli Religi spisał się wspaniale. Udało mu się uniknąć kolejnej rzeczy, z powodu której nie przepadam za polskimi produkcjami, czyli grania w teatralny sposób. Było wiele scen, w których mógł pokazać swoje umiejętności aktorskie i żadnej z nich nie zaprzepaścił. Bardzo dobrze wyszło mu też naśladowanie tego, w jaki sposób Religa poruszał się i mówił.
I jeszcze na chwilę wrócę do momentów, które pokazywały słabość lub gniew bohatera. W Polskich filmach niestety bardzo często takie rzeczy wyglądają nieporadnie, żenująco i wręcz kiczowato. Ale Bogowie właśnie wtedy pokazywali swoją najmocniejszą stronę. To co działo się na ekranie sprawiało, że rozumiałam głównego bohatera, wręcz czułam, jakie emocje nim szargają. W czym wielka zasługa zarówno Kota, jak i Łukasza Palkowskiego, który tak dobrze wszystko wyreżyserował.
Nieostry drugi plan
W kilku recenzjach przeczytałam, że poza Religą w Bogach nie ma ciekawych bohaterów. Trochę się z tym zgadzam, ale nie do końca. Bo drugoplanowe postaci były interesujące, ale zabrakło czasu na ich dokładniejsze przedstawienie. Wydaje mi się, że gdyby film trwał dłużej, Palkowski znacznie lepiej sportretowałby te osoby.
Co mi się natomiast podobało, to że na drugi plan został zepchnięty PRL. Ten niby pojawiał się w dekoracjach i niektórych rozmowach, ale nie był czymś, co miało istotny wpływ na fabułę. Nikt nie rozpaczał, że żyje w niebezpiecznych czasach, pod złymi rządami, nie wspominał o polityce, Solidarności oraz stanie wojennym. Cieszę się z tego powodu, bo kolejną rzeczą, która mnie denerwuje w polskiej kinematografii, jest właśnie ciągłe pokazywanie Polaków, jako ofiary losu, ciemiężone przez Rosjan lub Niemców.
Skoro film jest o bohaterze, to musi być epicki
Bogowie, choć mają w sobie chyba wszystkie elementy, które mogłyby uczynić film dramatem, nieco się temu gatunkowi wymykają. Obraz jest bardzo dynamiczny. Dialogi są nieźle napisane i niczym w amerykańskich filmach policyjnych polegają głównie na krótkich wymianach zdań, a nie nudnych monologach. Natomiast napięcie rozładowują żarty, które zawsze są bardzo udane i naprawdę śmieszne.
Jednak Bogów dobrze ogląda się nie tylko za sprawą historii, ale także jej formy. Film ma świetne ujęcia. Godna odnotowania jest także ścieżka dźwiękowa Bartosza Chajdeckiego. Jest epicka, jakby została wyjęta z filmu superbohaterskiego. Co znów – w innej produkcji taki soundtrack mógłby być zupełnie nie na miejscu. Tutaj jednak świetnie współgra z obrazem, dodaje mu mocy i brzmi po prostu genialnie.
Chcę więcej!
Cieszy mnie, że do Polski nie dotarła jeszcze moda na sequele, że nikt nie zostawia w filmie furtki, czegoś co mogłoby być punktem wyjścia do części drugiej lub całej trylogii. Jednak kiedy oglądałam Bogów pomyślałam, że chciałabym zostać z bohaterami tego filmu na dłużej. A nawet – nie obraziłabym się, gdyby produkcję przerobić na serial. Co w sumie nie byłoby głupim rozwiązaniem, bo grany przez Kota Religa mógłby spokojnie konkurować z doktorem Housem.
Chcę więcej takich filmów. Dzieł, które nie tylko będzie się przyjemnie oglądało, ale także, które swoją jakością będą dorównywały zachodnim produkcjom. I co więcej – które będzie można z dumą polecić kinomanom z innych krajów. I chcę więcej twórców takich, jak Łukasz Palkowski, którzy dadzą widzom filmowych bohaterów, którym z radością będzie się kibicować.
Część z was być może zastanawia się teraz: „iść do kina, czy poczekać, aż film pojawi się na DVD”. Przyznaję, to nie jest superprodukcja, którą koniecznie trzeba zobaczyć na dużym ekranie. Z drugiej jednak strony biorąc pod uwagę, że w Polsce nieczęsto kręci się dobre filmy – jeśli już taki się pojawi, chyba nie ma co czekać i odkładać jego oglądania na później.
Nie bądź pirat!
Zobacz na Upflix, gdzie obejrzeć omawianą produckję legalnie!
źródło zdjęcia ilustrującego wpis: kino.Krakow.pl
Wpis pochodzi z poprzedniej wersji bloga. Został zredagowany i nieznacznie zmodyfikowany.
Oryginalny tekst możesz przeczytać tutaj.