June Laves – Bike

Z racji tego, że chcę coś napi­sać, a nie mam pomy­słu na jakiś kon­kret­ny temat, to dziś będzie o pogo­dzie. A tak­że o zimie i o wszyst­kich zja­wi­skach z nią zwią­za­nych. Przy­go­tuj­cie się na spo­rą daw­kę marudzenia!

Zacznijmy od pogody

Jest zim­no. I co wię­cej – jest śnieg. Nie mówię, że jestem cał­ko­wi­tą prze­ciw­nicz­ką bia­łe­go puchu. Uwa­żam, że śnieg jest faj­ny – ale tyl­ko w świę­ta. Po świę­tach powi­nien znik­nąć i to jak naj­szyb­ciej. Dla­cze­go tak uwa­żam? Powód jest bar­dzo pro­sty – śnieg ogra­ni­cza ruch. Spra­wia, że nie chce mi się wycho­dzić z domu, a gdy już się na to zde­cy­du­ję – to w zależ­no­ści od tego, gdzie zmie­rzam – albo muszę prze­dzie­rać się pie­szo przez zasy­pa­ne ścieżki/​chodniki, albo jestem uza­leż­nio­na od komu­ni­ka­cji miej­skiej. I – co jest w tym wszyst­kim naj­gor­sze – nie mogę jeź­dzić na rowerze.

Dla chcą­ce­go nic trud­ne­go, powie­cie. Pew­nie, też tak pomy­śla­łam. Dla­te­go dziś, nie zwa­ża­jąc na panu­ją­cą dooko­ła bia­łość posta­no­wi­łam pope­da­ło­wać na uczel­nię. Na począt­ku było nawet przy­jem­nie – ubi­ty, zmar­z­nię­ty śnieg miło skrzy­piał pod koła­mi mojej holen­der­ki. Pierw­szy pro­blem poja­wił się, gdy z głów­nej dro­gi zje­cha­łam na polną, nie­uczęsz­cza­ną przez samo­cho­dy. Jecha­łam dalej, ale z każ­dą chwi­lą coraz wol­niej i wol­niej, aż w koń­cu zatrzy­ma­łam się cał­ko­wi­cie i już nie ruszy­łam. Resz­tę dro­gi na kam­pus poko­na­łam pie­szo, pcha­jąc obok sie­bie mój nie­zdol­ny do ruchu śro­dek trans­por­tu. No, ale musia­łam jesz­cze wró­cić. I w dru­gą stro­nę wca­le nie było lepiej, bo zamiast polną dro­gą posta­no­wi­łam poje­chać asfal­tów­ką. A tu cze­ka­ła na mnie kolej­na nie­spo­dzian­ka – tak zwa­ny czar­ny lód na jezd­ni. Uda­ło się i (z duszą na ramie­niu) doje­cha­łam bez prze­wrot­ki, zapar­ko­wa­łam moją dwu­kół­kę i z żalem stwier­dzi­łam, że będę się z nią musia­ła roz­stać w naj­bliż­szym czasie.

A wszyst­ko przez ten prze­klę­ty śnieg, bo uwierz­cie mi – gdy go nie ma – wszyst­kie tra­sy, któ­re prze­mie­rzam są prze­jezd­ne cały czas, bez wzglę­du na pogodę.

Jak śnieg, to tylko w Zakopanem

Oczy­wi­ście nie twier­dzę, że śnie­gu nie powin­no być w ogó­le. Niech sobie będzie, ale poza Kra­ko­wem (Kra­ko­wia­cy, nie bij­cie!). W takim Zako­pa­nem na przy­kład śnieg musi być, bo jego brak jest kata­stro­fą dla wszyst­kich osób prze­by­wa­ją­cych w górach. Wła­ści­cie­le wycią­gów nar­ciar­skich są wku­rze­ni, bo inte­res się im nie krę­ci i nie ma dut­ków. Tury­ści są nie­za­do­wo­le­ni, bo nie mają gdzie pojeź­dzić na nar­tach. I zwy­kli miesz­kań­cy Zako­pa­ne­go są wku­rze­ni, bo wszy­scy tury­ści zamiast być na sto­ku, szwen­da­ją się cały dzień po Kru­pów­kach, co spra­wia, że mia­sto z zatło­czo­ne­go zmie­nia się w cho­ler­nie zatłoczone.

No dobrze, może tro­chę prze­sa­dzi­łam ze stwier­dze­niem, że wszy­scy są z bra­ku śnie­gu nie­za­do­wo­le­ni. Wła­ści­cie­le skle­pów na Kru­pów­kach na pew­no są szczę­śli­wi z duże­go utar­gu. I wła­ści­cie­le pen­sjo­na­tów też nie powin­ni narze­kać, bo w koń­cu ludzie do nich przy­ja­dą bez wzglę­du na pogo­dę (co nie zmie­nia fak­tu, że oni pew­nie też będą narze­kać na brak śnie­gu i sła­by zarobek).

Dwupasmowe narzekanie

A sko­ro już wspo­mnia­łam o nie­za­do­wo­lo­nych tury­stach – naj­lep­sze w tym wszyst­kim jest to, że oni i tak będą narze­kać – nawet, gdy śnie­gu będzie po pachy. Bo jest tłok, bo stoi się w dużej kolej­ce do wycią­gu, bo chleb jest droż­szy, niż w War­sza­wie i tak dalej. No i jesz­cze (a może przede wszyst­kim) bo był korek do Zakopanego.

Ostat­nio dużo się mówi o pla­nach budo­wy dwu­pa­smów­ki do mia­sta. Nie jestem temu prze­ciw­na. Owszem, szko­da mi ludzi, któ­rzy z tego powo­du mogą stra­cić domy. Ale nie­ste­ty, takie jest życie – dro­gę gdzieś trze­ba wybu­do­wać. Mnie nato­miast w tej kwe­stii zasta­na­wia coś inne­go. OK, posze­rzą jezd­nię DO Zako­pa­ne­go. A co będzie w samym Zako­pa­nem? Z tego, co mi wia­do­mo, tam nie pla­nu­ją żad­nej roz­bu­do­wy. Więc jeśli już zro­bią tą dwu­pa­smów­kę, to w efek­cie będzie tak, jak było w ostat­ni week­end w Nowym Tar­gu – dwu­pa­smów­ka jest i jest też korek. I to na dwa pasy, bo dwu­pa­smów­ka się koń­czy i samo­cho­dy z dwóch pasów muszą się nagle zmie­ścić na jed­nym. Dla­te­go póki co „auto­stra­da” do Zako­pa­ne­go napraw­dę się nie nada i nie zmniej­szy kor­ków, uwierz­cie mi.

Chcia­łam tu jesz­cze zacy­to­wać tekst pew­nej rekla­my – „Nie jedź­cie w góry!” – ale to i tak nie mia­ło by więk­sze­go sen­su. Bo prze­cież i tak się tam wybie­rze­cie. Bo Zako­pa­ne jest super, i Kru­pów­ki są super, i Małysz jest super, i śnieg jest super. I wszyst­ko inne jest super – dla was, któ­rzy nie wie­dzą co to zna­czy miesz­kać w Zimo­wej Sto­li­cy Tatr przez cały rok i pod­czas trwa­nia każ­de­go sezo­nu turystycznego.

Uff, to się roz­pi­sa­łam. Koniec tego gderania.

autor­ka zdję­cia ilu­stru­ją­ce­go wpis: June Laves

Wpis pocho­dzi z poprzed­niej wer­sji blo­ga. Został zre­da­go­wa­ny i nie­znacz­nie zmodyfikowany.

Ory­gi­nal­ny tekst możesz prze­czy­tać w ser­wi­sie Live­Jo­ur­nal.